Strona związkowa z rozczarowaniem przyjęła propozycje rządu podniesienia pensum w oświacie i nie zamierza rezygnować ze strajku od 8 kwietnia br.
– Nie zachodzą żadne okoliczności, przesłanki dające nam legitymację do tego, abyśmy mogli dyskutować o wstrzymaniu akcji strajkowej w poniedziałek. 8 kwietnia jest obowiązującą datą wybuchu strajku – poinformował prezes ZNP Sławomir Broniarz po piątkowej turze rozmów z przedstawicielami rządu w ramach Rady Dialogu Społecznego. – Związki zawodowe przedstawiły wspólną, modyfikowaną propozycję wzrostu wynagrodzeń nauczycieli w 2019 r. Przy tej propozycji obstajemy. Strona rządowa w ogóle merytorycznie nie chciała się do tej propozycji odnieść posługując się jedynie wielkimi liczbami. Tymczasem ustępstwa związków sięgają kwoty 10 mld zł. Nie jest więc tak, że jesteśmy nieelastyczni, kostyczni, że nie chcemy rozmawiać – dodał.
ZNP i FZZ zaproponowały najpierw podwyżkę od 1 stycznia o 1000 zł na każdy etat. Potem zmodyfikowały propozycję – tak, by każdy nauczyciel otrzymał 30 proc. podwyżkę, w środę natomiast pojawiła się oferta podzielenia tej podwyżki na dwie raty – pierwszej (15 proc.) od stycznia 2019 r. i drugiej (15 proc.) od września.
– Strony nie porozumiały się. Bardzo nad tym ubolewam – przyznała Dorota Gardias, przewodnicząca Rady Dialogu Społecznego. – Zaproponowałam stronom, że jeżeli któraś ze stron będzie miała propozycje, to możemy wznowić rozmowy w niedzielę o 18.00 w Centrum Partnerstwa Społecznego „Dialog” – dodała.
Zarówno przedstawiciele związków zawodowych, jak i szefowa RDS byli zirytowani faktem, że rząd przygotował na piśmie materiały związane ze swoją propozycją tylko z myślą o dziennikarzach. Podczas konferencji wicepremier Beaty Szydło prezentowano slajdy dotyczące m.in. pensum nauczycieli, których wcześniej związkowcom nie udostępniono! – Ze smutkiem obserwowałam konferencję prasową strony rządowej, gdy przygotowano prezentację przygotowaną tylko na potrzeby mediów. Prezentacja ta powinna zostać przedstawiona w pokoju, w którym prowadziliśmy negocjacje, przedstawiona wszystkim stronom. Wydaje się, że to oddala strony jeszcze bardziej od tego, co mocno budowaliśmy przez te pięć ostatnich dni – stwierdziła Dorota Gardias.
– Nie mam pretensji do premier Szydło, że prezentując stanowisko strony rządowej nie do końca była przekonana, co prezentuję. Nie oczekuję, że będzie znała różnicę między zwiększeniem a zmniejszeniem pensum. To powinna wiedzieć minister finansów. Epatowanie opinii publicznej faktem, że nauczyciele będą zarabiali w 2023 roku kwotę ponad 8 tys. zł tak na dobrą sprawę, przy braku odpowiedzi na pytanie, ile będzie wynosiło wynagrodzenie zasadnicze, jest pustą deklaracją – podkreślił prezes ZNP. – Antycypowanie wydarzeń przyszłych i niepewnych za 4 lata przy braku wiedzy, jaka będzie dynamika wzrostu gospodarczego, jak się będzie kształtował produkt krajowy brutto, jakie będą relacje płacowe, to jest próba tylko powiedzenia, że „coś oferujemy, ale nie do końca jesteśmy przekonani, czy to będzie miało rację bytu” – dodał.
Sławomir Broniarz zapewnił, że „jesteśmy otwarci na rozmowy”, a „propozycja związków leży na stole”. – Jesteśmy gotowi do tego, żeby rozpatrzyć stanowisko strony rządowej, ale po załatwieniu naszego postulatu. Z tym postulatem przyszliśmy tu tydzień temu. To postulat 600 tys. nauczycieli, którzy zadeklarowali udział w strajku – zapewnił prezes ZNP.
Także Forum Związków Zawodowych nie wstrzymało akcji strajkowej. Sławomir Wittkowicz, lider FZZ, przypomniał, że 25 marca strona rządowa i związkowa umówiły się, że przedstawią swoje propozycje na piśmie. FZZ i ZNP spełniły to zobowiązanie, ale strona rządowa odpowiada tylko ustnie unikając jakichkolwiek pisemnych deklaracji. – Rząd nie przedstawił również pisemnego stanowiska dotyczącego szumnie ogłoszonego „paktu społecznego dla oświaty”. My z tymi dokumentami zapoznaliśmy się przychodząc na konferencję prasową wicepremier Szydło. Jeżeli za czterdzieści kilka godzin ma się w Polsce rozpocząć strajk generalny w oświacie, a strona rządowa podsyca niepokój, gasi pożar dolewając do niego benzyny, to jest to skrajnie nieodpowiedzialna postawa. Jeżeli do strajku w poniedziałek dojdzie, a na dziś wygląda, że na 90 proc. tak się stanie, to mówimy o odpowiedzialności personalnej osób negocjujących ze strony rządowej z Beatą Szydło na czele – wyjaśnił Sławomir Wittkowicz.
Związki przypomniały, że rządowa propozycja podniesienia pensum oznacza zwolnienie od 1/5 do 1/3 nauczycieli. Nie wykluczyły, że rząd znalazł receptę na odchodzenie nauczycieli z zawodu – ponieważ nie ma chętnych do pracy w zawodzie za 1700 zł „na rękę”, więc postanowił podnieść pensum pozostałym jeszcze w zawodzie nauczycielom.
Propozycja rządowa jest też ciosem dla oświatowej „Solidarności”, która już kilka dni temu zadeklarowała chęć podpisania porozumienia z rządem rozbijając w ten sposób jedność środowiska nauczycielskiego. „S” przekonana była, że rząd przyjmie lansowany od dawna przez ten związek pomysł powiązania wynagrodzenia nauczycieli ze średnim wynagrodzeniem w gospodarce. Dziś jednak okazało się, że rząd nie chcę w ogóle o tym rozmawiać, a w zamian oferuje nauczycielom podniesienie pensji. Czyli zwolnienia. Ryszard Proksa, szef oświatowej „S” przyznał dziś, że „jesteśmy troszkę rozczarowani” i „zostaliśmy zaskoczeni nową propozycją”. Potwierdził, że związkowcy zobaczyli ją dopiero na prezentacji, jaką rząd przedstawił dziennikarzom. – Sceptycznie się do tego odnosimy, bo to niesie liczne zwolnienia pracowników. Nie zgodzimy się na to – stwierdził Proksa. – Na dzień dzisiejszy nie ma porozumienia z rządem – dodał.
(PS, GN)