Żegnamy Krystynę Łybacką, adwokata polskiej oświaty

Walczyła o zachowanie małych szkół, przestrzegała przed trwonieniem publicznych pieniędzy potrzebnych oświacie i przed zamienianiem edukacji w zwykły biznes. Alarmowała przed zgubnymi skutkami ostatniej reformy oświaty. Sama potrafiła się przyznać do porażki

W wieku 74. lat odeszła Krystyna Łybacka, wieloletnia parlamentarzystka, była minister edukacji, osoba, która praktycznie całe swoje życie zawodowe związała z oświatą i szkolnictwem wyższym.

Ze służby publicznej zrezygnowała dopiero w ubiegłym roku, gdy zakończyła kadencję w Parlamencie Europejskim i nie zdecydowała się ubiegać ponownie o mandat europosłanki. W PE zasiadała przez pięć lat, wcześniej – przez 23 lata – wyborcy w kolejnych wyborach powierzali jej mandat posłanki. Była jednym z zaledwie kilkorga parlamentarzystów mogących pochwalić się tak długim stażem w Sejmie.

Szanowni Państwo, dzisiejszy dzień jest dla mnie chwilą oficjalnego zakończenia działalności publicznej, a tym samym…

Opublikowany przez Krystynę Łybacką Niedziela, 30 czerwca 2019

Nazwisko byłej minister edukacji stało się w polskiej polityce prawdziwą marką. Obywatele doceniali jej wiedzę, doświadczenie, przygotowanie merytoryczne, to, że podchodziła do swoich obowiązków i pracy poważnie. W 2019 r. docenili to obserwatorzy w Brukseli, gdy Krystyna Łybacka otrzymała tytuł najbardziej pracowitego europosła w plebiscycie MEP Awards organizowanym przez „The Parliament Magazine” (w kategorii edukacja, kultura, media).

Opublikowany przez Krystynę Łybacką Środa, 20 marca 2019

W redakcji „Głosu” wielokrotnie korzystaliśmy z tej wiedzy i doświadczenia prosząc o komentarz do bieżących wydarzeń w oświacie. Trafność opinii Krystyny Łybackiej potwierdził czas.

Gdy prezydent Andrzej Duda podpisał w styczniu 2017 r. ustawy likwidujące gimnazja, była minister edukacji, wówczas posłanka do Parlamentu Europejskiego, powiedziała na łamach „Głosu”: – Prezydent po raz kolejny pokazał, że przy podejmowaniu decyzji kieruje się nie względami merytorycznymi, lecz zależnością polityczną. Znając możliwości analityczne prezydenta wiem, że gdyby podejmował decyzję kierując się tylko względami merytorycznymi, to nie podpisałby tych ustaw. Przed rodzicami, samorządowcami, nauczycielami pojawił się teraz ogromny problem. W żadnym obszarze życia rewolucja nie obywa się bez ofiar. W tym przypadku rewolucja dotyczy dziedziny, której najważniejszym podmiotem są dzieci. I to one najwięcej na niej stracą.

Jak się wkrótce okazało, słusznie ostrzegała, że problemy pojawią się już w chwili tworzenia przez samorządy nowej sieci szkół, co wywoła konflikty z rodzicami. – Kłopoty czekają wydawców, którzy dostali ekstremalnie mało czasu na przygotowanie nowych podręczników. Podstawa programowa została natomiast przygotowana w sposób niedbały. Nauczyciele nie wiedzą z czego i jak będą uczyli. I gdzie będą pracowali, co dotyczy znaczącej części nauczycieli gimnazjów. Reforma dotknie więc kilku milionów osób – alarmowała.

Miała rację, gdy przewidywała, że wkurzeni zmianami obywatele nie stawią się „u drzwi pani minister, lecz pod gabinetami wójtów, burmistrzów i prezydentów miast”.

Gdy zasiadała w Sejmie, wielokrotnie wspierała w komisji edukacji nauczycieli i postulaty ZNP. – Niedopuszczalne jest kategoryzowanie nauczycieli. To wyłom w systemie i próba przejścia na Kodeks pracy – mówiła, gdy rząd PO-PSL próbował w 2014 r. podzielić nauczycieli i część z nich zatrudnić na Kodeksie pracy, a nie na podstawie Karty Nauczyciela.

Protestowała, gdy rząd próbował uławić likwidację szkół oraz odebrać kuratorom resztki uprawnień do nadzoru nad oświatą: – Na początku lat 90. gdy decentralizowano zarządzanie szkołami oparto je na zasadzie partnerstwa jednostek samorządu terytorialnego i Ministerstwa Edukacji Narodowej. Samorządy miały być odpowiedzialne za warunki pracy w szkoły, a odpowiedzialność za merytoryczny poziom, za jakość kształcenia, leżała w gestii ministerstwa, które realizowało te zadania poprzez kuratoria. Obecnie jednak, gdy gmina chce zlikwidować szkołę, a kurator nic nie może w tej sprawie zrobić, nastąpiło wyraźne przesunięcie odpowiedzialności dyrektora szkoły, z odpowiedzialności przed kuratorem na odpowiedzialność przed samorządem – mówiła w „Głosie”.

Jak pokazała przyszłość – miała rację, gdy alarmowała, że za likwidacjami szkół stoi nie demografia, ale zwykłe poszukiwanie oszczędności.

– Jeżeli w Poznaniu stadion miał kosztować ponad 200 mln zł, potem 400 mln zł, a faktyczne koszty zamknęły się w granicach miliarda złotych, to gdzieś te pieniądze trzeba znaleźć – przekonywała w rozmowie z „Głosem w 2012 r.

– Bardzo niebezpieczna jest tendencja prezentowana przez wiele samorządów, żeby przekazywać jak największą liczbę szkół do prowadzenia innym podmiotom, bo samorządy wtedy ogłaszają, że „przekazujemy fundacji czy stowarzyszeniu tylko wartość bonu na każde dziecko i nic więcej nas nie obchodzi”. Gdyby samorządy miały świadomość, iż robią coś dobrego, to by o tym mówiły głośno. Tymczasem bardzo niechętnie dzielą się tego typu informacjami – dodała.

Apelowała do samorządów, by wykorzystały chwilowe zmniejszenie uczniów do otwierania mniejszych klas, z którymi nauczycielom łatwiej pracować i poprawy jakości kształcenia. Przewidywała, że już wkrótce sytuacja się zmieni, a do szkół trafią liczniejsze roczniki, co – przy dotychczasowej polityce samorządów – doprowadzi do zagęszczenia szkół i nauki na dwie zmiany. Historia pokazała, że i tu się nie pomyliła.

Denerwowała się, gdy potrzebne oświacie pieniądze trwoniono na – jej zdaniem – niepotrzebne wydatki, jak promocja nowej podstawy programowej w okresie rządów PO-PSL za 3 mln zł. – Pamiętam, że kiedy ja przygotowywałam reformę podstawy programowej, z ogromnymi oporami zgodziłam się na 70 tys. zł dla Instytutu Spraw Publicznych. Obawiałam się, że to i tak za dużo. A 3 mln to ogromna kwota. Mamy do czynienia z dawaniem pieniędzy na coś, co na dobrą sprawę powinno być zrobione w ramach obowiązków instytucji do tego celu powołanych – mówiła w „Głosie”.

Irytowało ją, gdy politycy i samorządowcy traktowali edukację jak kolejne źródło robienia interesów, gdy oddawali szkoły stowarzyszeniom i fundacjom. Apelowała do nauczycieli i rodziców, by mieli do samorządów ograniczone zaufanie, a lokalnym politykom cały czas patrzyli na ręce.

– Nie odchodzę od edukacji, chcę się zajmować oświatą, programami wspierającymi edukację, ale także badaniami, rozwojem, innowacjami, czyli tym, czym zajmowałam się w polskim parlamencie – zapewniła nas Krystyna Łybacka, gdy w 2014 r. zasiadła w Parlamencie Europejskim z ramienia SLD-UP. – Mam nadzieję, że uda się uzyskać dobre rozwiązania dla Polski, wesprzeć nasz system edukacji, pomyśleć o dobrych standardach edukacyjnych, o wyrównywaniu szans – wymieniła. W wyborach zanotowała spory sukces, zdobywając w okręgu poznańskim ponad 40 tys. głosów (7 proc. wszystkich oddanych w regionie). Jak pokazał czas, wyborcy dobrze ulokowali swoje sympatie – jak już wcześniej pisaliśmy, Krystyna Łybacka odeszła z PE z nagrodą dla najbardziej pracowitego europosła.

W czasie swojej służby publicznej ocenia i krytykowała nie tylko innych, ale również siebie. – Wszystkich nas przerosła skala tej operacji – przyznała dziennikarzom, gdy jako minister edukacji w rządzie SLD-PSL (19.10.2001 – 02.05.2004) musiała się tłumaczyć z kłopotów podczas rekrutacji do liceów według zasad przygotowanych przez jej dwóch poprzedników. W rządzie Leszka Millera musiała zmierzyć się z „wyprostowaniem” reformy edukacji Mirosława Handkego.

Z nazwiskiem Krystyny Łybackiej związana jest też historia naszego Konkursu Nauczyciel Roku. To właśnie w okresie jej rządów w Ministerstwie Edukacji Narodowej i Sportu zorganizowaliśmy pierwszą edycję Konkursu i wyłoniliśmy Nauczyciela Roku 2002 r., którym został Grzegorz Lorek, biolog z Leszna. MENiS było wtedy współorganizatorem Konkursu, który na stałe wszedł do kalendarza wydarzeń w polskiej oświacie. To dzięki zaangażowaniu Krystyny Łybackiej patronat nad wyborem najlepszych z najlepszych polskich nauczycieli obejmowali potem kolejni ministrowie edukacji z różnych opcji politycznych (aż do minister Anny Zalewskiej z PiS, która zerwała współpracę przy organizacji Konkursu).

(PS, GN)