NIK pochwaliła polskich uczniów i nauczycieli, którzy mimo niedofinansowania szkół wypadają świetnie w międzynarodowych badaniach. Ostatnie kilka lat to bowiem drastyczne oszczędności rządu na edukacji i przerzucanie problemów oświaty na samorządy
Najwyższa Izba kontroli przesłała do Sejmu „Analizę wykonania budżetu państwa i założeń polityki pieniężnej w 2019 r.”. To dokument podsumowujący politykę finansową państwa. Nauczyciele mogą w nim znaleźć odpowiedzi na wiele pytań, które stawiają sobie od dawna. Na przykład, dlaczego zarabiają tak mało i czemu w ich szkole brakuje pieniędzy praktycznie na wszystko?
Odpowiedź jest krótka i banalna – bo rząd, mimo rosnących dochodów państwa, nie chce przeznaczać na edukację większych pieniędzy.
Edukacja, wychowanie i opieka w 2015 r. stanowiły 15,3 proc. wydatków budżetu państwa i budżetu środków europejskich. W kolejnych latach wskaźnik ten leciał na łeb na szyję. W 2018 r. było to 14,3 proc., a w 2019 r. – zaledwie 10,7 proc. W tej kwocie 83,4 proc. stanowiła subwencja oświatowa przekazywana samorządom na utrzymanie szkół.
„W perspektywie długookresowej zauważalny jest trend malejących, w stosunku do produktu krajowego brutto, nakładów publicznych na szkolnictwo, co ma, między innymi, związek ze zmniejszającą się liczbą uczniów” – czytamy w analizie NIK.
Na początku XXI wieku na edukację przeznaczano ponad 6 proc. PKB (produktu krajowego brutto). W ostatnich latach jest to już tylko ok. 5 proc. „W wyniku zmniejszenia się wielkości wydatków publicznych na oświatę w relacji do produktu krajowego brutto, wielkość ta zbliżyła się do średniej unijnej. W 2018 r. Polska zajmowała pod tym względem 14 pozycję na 28 państw Unii Europejskiej” – oceniła NIK.
Z danych NIK wynika też, że rząd przerzuca na samorządy coraz więcej kosztów związanych z funkcjonowaniem szkół. Samorządy od kilku lat ostrzegają, że doprowadzi to do zapaści całego systemu oraz pogorszenia jakości kształcenia. Według NIK, w 2010 r. subwencja oświatowa pokrywała 64,1 proc. sumarycznych wydatków na oświatę. W 2015 r. było to 62,8 proc., w 2018 r. już tylko 56,6 proc., a w 2019 r. – 57,2 proc. W 2019 r. samorządy otrzymały w ramach subwencji oświatowej 46 mld 906 mln zł.
„Mimo zwiększenia w 2019 r. części oświatowej subwencji ogólnej wskaźnik pokrycia wydatków na oświatę dochodami związanymi z wykonywaniem zadań oświatowych, w tym subwencją ogólną, znajdował się w 2019 r. na równie niskim poziomie, co 2018 r. Wskaźnik ten jeszcze w 2016 r. wynosił ponad 70 proc., w 2017 r. zmniejszył się do 67,8 proc., a w latach 2018−2019 był niewiele wyższy od 65 proc. Dane te wskazują, że jednostki samorządu terytorialnego w coraz większym stopniu finansują oświatę ze środków własnych” – do takiej konkluzji doszli kontrolerzy NIK.
W sytuacji coraz mniejszych – w porównaniu do PKB – nakładów państwa na edukację „należy wskazać, że system oświaty w Polsce działał efektywnie, gdyż pomimo przeciętnych nakładów na oświatę polscy uczniowie osiągnęli w międzynarodowym badaniu PISA 2018, organizowanym przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), bardzo wysokie wyniki”.
„O wysokiej efektywności polskiego systemu szkolnictwa świadczy to, że w rankingu PISA 2018 Polska osiągnęła znacznie lepsze rezultaty niż Belgia, Dania i Szwecja, które przeznaczają na oświatę ponad 6 proc. produktu krajowego brutto” – przypomnieli inspektorzy NIK.
Za to ministerstwo edukacji nie potrafiło popisać się równie wysoką efektywnością. NIK podaje przykład zakupu przez ministerstwo 700 podręczników do nauki języka litewskiego. Za jeden egzemplarz podręcznika resort Dariusza Piontkowskiego zapłacił… aż 640 zł! W sumie, paczka z książkami kosztowała polskiego podatnika 448 tys. zł. Według NIK, kwota ta była ponad „pięciokrotnie wyższą niż kwota wyasygnowana na zakup jednego podręcznika do nauki innych języków mniejszości narodowych i regionalnych zakupionych w 2019 r.”
(PS, GN)