Niemieckie szkoły, restauracje, kina i inne obiekty użyteczności publicznej będą zamknięte prawdopodobnie przez kolejne 8-10 tygodni. Władze naszego zachodniego sąsiada obawiają się gwałtownego wzrostu zachorowań w okresie do Wielkanocy
Na początku roku rząd federalny porozumiał się z rządami landów w sprawie przedłużenia lockdownu do 31 stycznia br. W tym czasie szkoły i przedszkola są zamknięte. W okresie przedświątecznym zajęcia odbywały się zdalnie. Rodzicom dzieci w wieku przedszkolnym zaoferowano natomiast płatne urlopy. Władze zaapelowały do pracodawców o umożliwienie rodzicom pracy w trybie homeoffice.
Zamknięcie szkół i placówek oświatowych to element tzw. twardego lockdownu, jaki obowiązuje w kraju od ostatnich świąt.
Według kanclerz Angeli Merkel, wszystkie dotychczasowe obostrzenia trzeba będzie przedłużyć na kolejne 8-10 tygodni. To efekt błyskawicznego tempa rozprzestrzeniania się w Niemczech brytyjskiej mutacji koronawirusa. Merkel poinformowała działaczy swojej partii – CDU, że do Wielkanocny tempo zakażeń może wzrosnąć aż 10-krotnie. Dlatego konieczne jest utrzymanie lockdownu.
Od 27 grudnia Niemcy prowadzą program szczepień, w ramach którego szczepionkę Pfizer/BioNTech podano 630 tys. osób.
Z analiz niemieckich specjalistów wynika, że prawdziwą skalę zakażeń wywołanych spotkaniami rodzinnymi w okresie świąt bożonarodzeniowych poznamy dopiero po 17 stycznia, a obecne statystyki są mocno wypaczone.
Niemieckie laboratoria wnikliwie badają też próbki osób zakażonych, aby na tej podstawie rozpoznać skalę zagrożeń związanych z nowymi mutacjami koronawirusa.
(PS, GN)