Chorzów: W ramach rekompensaty będą wcześniejsze podwyżki oraz wyższe dodatki motywacyjne. Uchwała o podwyżkach ma być głosowana 30 maja br.
Z Wiesławem Ciężkowskim, wiceprezydentem Chorzowa ds. edukacji oraz byłym nauczycielem, rozmawia Katarzyna Piotrowiak
Czy nauczyciele z Chorzowa dostaną pieniądze za czas strajku?
– Nie zmniejszamy budżetów placówek w paragrafach płacowych. Będzie możliwość wypłacenia rekompensaty nauczycielom za utracone wynagrodzenie – albo w pełni, albo częściowo.
Jak rozwiązanie przyjęliście?
– Chcemy m.in. przyspieszyć środki na wcześniejsze uruchomienie podwyżek planowanych od września. Drugie rozwiązanie będzie polegało na zwiększeniu dodatków motywacyjnych, oczywiście w ramach posiadanych środków w budżecie miasta. O tym, jak podzielić te pieniądze, zdecydują dyrektorzy szkół, to oni będą tymi środkami dysponować. Jedyne co będzie niezależne od dyrektorów, to wcześniejsza podwyżka, którą przeprowadzimy jako Urząd Miasta w Chorzowie. Będziemy się tu wzorować na rozwiązaniach m.in. z Rybnika. Zależy nam na czasie. Prowadzimy już symulacje finansowe, bo chcielibyśmy ruszyć z wypłatami od czerwca.
Rybniccy radni, którzy już przegłosowali podobną uchwałę 25 kwietnia br., w uzasadnieniu do niej napisali, że trzeba „zrobić wszystko, co jest możliwe i prawnie dopuszczalne, by za okres strajku nauczyciele nie byli dodatkowo >>karani<< obniżeniem wynagrodzenia”. Zdążycie z Waszą uchwałą do czerwca?
– Najbliższa sesja Rady Miasta odbędzie się 30 maja. Uchwała powstaje. Wszystko będzie zależało od tego, ile tych środków będziemy potrzebowali. Podsumowując, rekompensata będzie przebiegała dwutorowo: wcześniejsze podwyżki oraz dodatki. W ubiegłym tygodniu wypłaciliśmy świadczenia urlopowe, żeby nauczyciele wprost nie odczuli znaczącej utraty wynagrodzeń za strajk.
Mówi Pan, że będziecie chcieli pokryć utracone zarobki w pełni lub częściowo. Stuprocentowe rekompensaty są więc możliwe?
– Czekam na dokładnie wyliczenia. Ale staramy się, aby to było jak najbliższe 100 proc. utraconego wynagrodzenia. W budżecie miasta pozostało ok. 3,5 mln zł z tytułu niewypłaconych za kwiecień wynagrodzeń, a mamy ponad 1,5 tys. etatów nauczycielskich i ponad 700 administracyjno-obsługowych. Nie widzę żadnych przeszkód, by wypłacić wcześniejsze podwyżki. To są pieniądze, które i tak nie są pieniędzmi subwencyjnymi. Każdego roku niemal 40 proc. dopłacamy do edukacji w naszym mieście. Na każde 100 zł wydane na oświatę, 63 zł pochodzi z subwencji, a 37 zł z naszego budżetu. Jeżeli Rada Miasta wyrazi taką wolę, będziemy mogli te działania podjąć.
W chorzowskiej radzie 18 radnych należy do Koalicji Obywatelskiej, a siedem mandatów mają radni PiS. Wynik głosowania wydaje się oczywisty.
– Liczę na to, że większość radnych poprze nasze propozycje. Dobrze, że przynajmniej samorząd może w ramach posiadanych możliwości zadbać o oświatę i nauczycieli. Mieliśmy ostatnio pokaz tego, jak nauczyciele są traktowani i dyskredytowani przez stronę rządową. Po tym jak doszło w szkołach do fałszywych alarmów bombowych, niektórzy próbowali przypisać takie działania nauczycielom. A potem nagle jakoś sprawa ucichła.
Słyszałam, że do jednej z chorzowskich szkół przyszedł e-mail sugerujący, że stoi za tym strajkujący nauczyciel. Dotarły do Pana takie informacje?
– Tak, taki e-mail przyszedł do jednego z liceów. Łącznie otrzymaliśmy kilka e-maili na ten temat o różnej treści.
Jesteście chyba jednym z tych miast, które otrzymało najwięcej e-maili w sprawie fałszywych alarmów. Czy maturzyści mieli z tego powodu duże problemy?
– Nie. Centralne Biuro Śledcze Policji poinformowało nas, że e-maile są mało wiarygodne, a nasi dyrektorzy stanęli na wysokości zadania. Nie wiemy, dlaczego akurat u nas tyle ich było. Może jednak jesteśmy pod ostrzałem, bo w kwietniu w Chorzowie strajkowało 100 proc. placówek oświatowych i mieliśmy podpisane porozumienie między ZNP a „Solidarnością”. To pokazuje, że solidarność nauczycielska jest u nas bardzo silna i widoczna.
W czwartek w Chorzowie odbyła się demonstracja nauczycieli. Wziął Pan w niej udział?
– Tak. Przyszło ponad 200 osób. Odbył się przemarsz przez miasto, zabrałem też głos.
Co Pan powiedział nauczycielom?
– Podziękowałem nauczycielom za wytrwałość. Wiem, o co walczą, bo sam byłem nauczycielem, a moja żona nadal nim jest. Wiem, jak wymagający jest to zawód. To nie jest żadne tam 18 godzin, jak to się usiłuje ciągle wmawiać społeczeństwu, żeby mieć pretekst, by nie wypłacić nauczycielom konkretnych podwyżek. W niemal każdej polskiej rodzinie jest jakiś nauczyciel lub znajomy nauczyciel, dlatego nie rozumiem, jak można takie bzdury opowiadać.
Byłego nauczyciela też bolą takie opinie?
– Pewnie, że bolą. Kłamstwa mnie bolą. Szacowaliśmy czas pracy przykładowego nauczyciela, który pracował w dwóch szkołach. Okazało się, że 22-23 godziny nauczyciel wyrabia w ciągu trzech dni, a jeśliby wziąć pod uwagę szkolenia, konferencje i przemieszczanie się między szkołami, to nawet w ciągu dwóch dni. Ktoś chyba nie wie, o czym mówi. Nauczyciele są tym oburzeni, dlatego w czasie czwartkowej demonstracji pytali mnie: „Czy my w ogóle mamy wziąć te pieniądze we wrześniu, czy może konsekwentnie wszyscy powinniśmy odmówić?”. Moim zdaniem nie ma co przesadzać, bo to nie jest tak, że ktoś nauczycielom zrobi łaskę, wypłacając im te 150 czy 200 zł podwyżki. To jest mało, stanowczo za mało, ale przecież to są pieniądze również z ich podatków. Żadna łaska.
Powróćmy do wypłaty rekompensaty za strajk. Jaka będzie w tym rola dyrektorów szkół?
– Oni będą realizować uchwałę Rady Miasta. Nie spodziewam się trudności. Dyrektorzy szkół również są nauczycielami i wielu z nich popierało strajkujących.
Dziękuję za rozmowę.
Źródło: Głos Nauczycielski nr 21 z 22 maja br.
Fot. UM Chorzów