Na naszych oczach próbuje się przejąć młodego człowieka, odzyskać „nieświadomego Polaka” dla celów politycznych w pisowskiej szkole. Jeśli te zmiany wejdą w życie, wtłoczy się w nie uczniów i nauczycieli, to ich skutki odbiją się na przyszłych pokoleniach i będą nieodwracalne. Dlatego musimy dzisiaj o to zawalczyć.
Z Edytą Książek, członkinią Zarządu Głównego ZNP, wiceprezeską Zarządu Oddziału ZNP w Częstochowie, nauczycielką z wieloletnim stażem, rozmawia Katarzyna Piotrowiak
(…)
Lex Czarnek budzi wiele emocji, chyba trudno jest rozmawiać o tym projekcie, odwołując się do argumentów.
– Tak, ale my staramy się minimalizować emocje. Na każde takie spotkanie, bez względu na to, kto jest jego organizatorem, zawsze przychodzimy w pełni przygotowani i idziemy w jednym celu: pokazać opinii publicznej i naszym adwersarzom wszystkie zagrożenia wynikające z lex Czarnek. Wpływ działań ministerstwa już widzimy w samorządach i szkołach, bo lex Czarnek to nie jest osobny byt. Jest więcej elementów, które łączą się w pewną całość. Po 1 września br. może się okazać, że sytuację szkół będą określać również lex Wójcik, zapisy ustawy o ochronie osób zgłaszających naruszenia prawa – tzw. sygnalistów, nowy kanon lektur z języka polskiego, nowa podstawa programowa z historii i nowy przedmiot – HiT. Należy patrzeć na kontekst tych zmian, co podkreślali także senatorowie.
Już dziś dyrektorzy boją się rozmów o Konstytucji RP, unikają jak ognia zajęć poświęconych tożsamości, tolerancji, wychowaniu seksualnemu. Te tematy działają na szkoły wręcz paraliżująco. Dyrektorzy mówią: lepiej nie, lepiej się nie narażać. Lex Czarnek działa jak przyspieszony kurs indoktrynacji w najczystszej postaci.
Czyli lex Czarnek już skutecznie łamie kręgosłupy?
– Tak. Wszystko do tego zmierza. Od kilku lat jestem członkiem komisji konkursowych na stanowisko dyrektora placówki oświatowej i jeszcze kilka lat temu zgłaszało się po kilku kandydatów. Od jakiegoś czasu pojawia się jeden kandydat, ale są i takie konkursy, gdzie nie pojawia się żaden. Powiem więcej, ustawa lex Czarnek jeszcze nie weszła w życie, a już powoduje, że część osób boi się kierowania szkołą. Nie dlatego, że nie czuje się kompetentna, ale ze względu na moc tych zapisów i straszenie rozmaitymi konsekwencjami. To działa na ludzi paraliżująco. Powoduje, że rezygnują. Obawiam się, że w bardzo krótkim czasie wiele wartościowych osób będzie rezygnować z zawodu nauczyciela i bycia dyrektorem szkoły, by móc bez problemu spojrzeć w lustro.
Kto będzie uczył, kierował szkołami?
– Cały czas podkreślamy, że te zmiany odbiją się także na jakości kształcenia. Z tego musimy sobie zdawać sprawę. Lex Czarnek to zjawisko, które rozciąga się na bardzo wiele płaszczyzn i jest niezmiernie dla nas niebezpieczne. A proponowane są kolejne zmiany, o których wspomniałam, jak nowa podstawa programowa do nauczania historii. Szkoła już od dawna jest na celowniku PiS i po deformie Anny Zalewskiej mamy do czynienia z kolejną reformą, tym razem nie systemową, lecz programową. Ostatnia wersja podstawy programowej obowiązuje od 2019 r. W szkole średniej uczniowie, którzy ją realizują, są obecnie w klasie trzeciej. I wychodzi na to, że kolejna zmiana podstawy programowej wejdzie w życie, zanim zakończy się ta pierwsza. To absurd.
Te zmiany należy rozpatrywać jako wieloletnią strategię?
– Oczywiście, że tak. To są bardzo przemyślane działania, są jak puzzle. Co chwila dokłada się jeden element do drugiego. Jeżeli złożymy te wszystkie ustawy w całość, to rysuje się nowy obraz polskiej szkoły, nowy obraz absolwenta.
Jesteśmy świadkami, jak na naszych oczach próbuje się przejąć młodego człowieka, odzyskać „nieświadomego Polaka” dla celów politycznych w pisowskiej szkole. Stworzyć takiego patriotę, o jakim mówią minister Czarnek czy wicemarszałek Terlecki. Przyszłego wyborcę.
Tylko że ten młody człowiek ma być też przyszłością naszego kraju. Jeśli te zmiany wejdą w życie, wtłoczy się w nie uczniów i nauczycieli, to ich skutki odbiją się na przyszłych pokoleniach i będą nieodwracalne. Dlatego musimy dzisiaj o to zawalczyć. Pytała pani, czy jest jakaś iskierka nadziei, żeby to zatrzymać. Ja chcę widzieć ten promyczek nadziei. Na razie go widzę. Bo skoro jeszcze w październiku musiałam przekonywać rodziców, samorządowców czy moich sąsiadów, że lex Czarnek jest szkodliwą zmianą, bo wtedy wielu z nich nawet nie wiedziało, o co chodzi, to teraz już wiedzą, jakie niesie konsekwencje. Zatem udało się to na tyle nagłośnić, że ludzie zaczynają się orientować w zagrożeniach. Ale oczywiście pojawiają się nowe niebezpieczne wątki lex Czarnek, np. przekazywanie przez SIO do ZUS informacji dotyczących stażu pracy nauczycieli, ich wykształcenia i awansu pod przykrywką analizy przyczyny nieobecności w pracy z powodu choroby czy urlopu macierzyńskiego.
Dlaczego nauczyciele powinni się tego bać?
– Bo to wiąże się z pełną inwigilacją nauczycieli i spowoduje, że w oświacie niepotrzebny będzie już nawet żaden Pegasus, aby dogłębnie prześwietlić nauczycieli. Ktoś chyba chce, żeby się bali… Kuratora oświaty, może dyrektora szkoły, do tego jeszcze ministra, sądu i w końcu ZUS. Człowiek wystraszony jest uległy.
Minister edukacji nie lubi nauczycieli?
– Jest to zastanawiające, bo zwykło się mówić o ministrze edukacji, że to pierwszy nauczyciel w kraju. Tymczasem mam wrażenie, że jest pierwszym inkwizytorem, który zniechęca, demotywuje, odbiera zapał i siłę. Niszczy w nauczycielach otwartość, kreatywność, sprowadzając ich obecność w szkole do wykładów ex cathedra na jedynie słuszne tematy. Obserwujemy, jak odbiera się nam tak popularną metodę pracy, jaką jest debata w szkole, wtłacza się dyskusję w sztywne ramy. Centralne sterowanie tylko dopełni dzieła. Szkoła przestanie być atrakcyjna dla uczniów, co spotęguje już istniejący kryzys szkolnictwa. MEiN aż tak usilnie walczy z niezależnością i samorządnością polskiej szkoły. Przecież kiedyś biliśmy się o to. (…) Stawka jest bardzo wysoka. Jest nią przyszłość naszego kraju. To nie są słowa przesadzone, to nie są słowa na wyrost, bo takiego kryzysu nie mieliśmy w polskiej szkole od 30 lat.
Dziękuję za rozmowę.
***
Fragment wywiadu opublikowanego w GN nr 6-7 z 9-16 lutego br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl
Wywiad został przeprowadzony i opublikowany, zanim doszło do głosowania w sprawie uchwały Senatu odrzucającej lex Czarnek
***
Według lex Czarnek:
>> wydawane szkołom i placówkom przez pracowników kuratorium zalecenia staną się nakazem natychmiastowego wykonania pod groźbą dymisji. Jeśli dyrektor nie zrealizuje w wyznaczonym terminie zaleceń, a złożone przez niego wyjaśnienia nie spodobają się kuratorowi, to ten wystąpi „do organu prowadzącego szkołę lub placówkę z wnioskiem o odwołanie dyrektora szkoły lub placówki w czasie roku szkolnego bez wypowiedzenia”;
>> kurator będzie mógł zawiesić dyrektora w każdej chwili. Wystarczy, że według kuratora będzie to sprawa niecierpiąca zwłoki „związana z zagrożeniem bezpieczeństwa uczniów w czasie zajęć organizowanych przez szkołę”;
>>ZUS będzie otrzymywał z SIO szczegółowe dane personalne nauczycieli, którzy korzystają ze zwolnień lekarskich oraz urlopów dla poratowania zdrowia;
>> zanim dyrektor wpuści na teren szkoły organizacje społeczna realizującą zajęcia dodatkowe dla uczniów, będzie miał obowiązek uzyskać pozytywną opinię kuratora. Wyjątek: organizacje harcerskie objęte patronatem prezydenta.