Znam PESEL moich nauczycieli i wiem, że niektórzy zbliżają się do emerytury. Nie mam wyjścia, prowadzę ciche negocjacje. Dopytuję, kto będzie chciał zostać, a kto planuje odejście. Pytam, czy jak pójdziesz na emeryturę, to będziesz chciał pracować czy nie? A może jednak pół etatu? A może chociaż kilka godzin? Badam grunt i już robię przymiarkę do organizacji na rok szkolny 2024/2025.
Z Bogumiłą Cichacz, dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 70 im. Stanisława Wyspiańskiego w Łodzi, rozmawia Katarzyna Piotrowiak
Czym zaskoczyły Panią ostatnie tygodnie przed nowym rokiem szkolnym?
– Pomijając kwestie zmian legislacyjnych, to najbardziej chyba to, że na moje ogłoszenie zamieszczone na stronie kuratoryjnego banku pracy odpowiedział 76-letni nauczyciel. Fizyk. Oczywiście to nie powinno zaskakiwać, bo wiemy, jaka jest sytuacja kadrowa wśród polskich nauczycieli, to jednak pokazuje, że znaleźliśmy się na skraju…
Na skraju czego?
– Wytrzymałości. Niepewności.
Wrzesień będzie się kojarzyć głównie z niepokojem, czy jest w tym wszystkim jeszcze jakaś szczypta optymizmu?
– Nie można rozpoczynać roku szkolnego bez optymizmu, bo to tak, jak byśmy się od razu skazywali na niepowodzenia. Dla nas, nauczycieli, każdy nowy rok szkolny rodzi jakieś nowe nadzieje. Tak było, jest i będzie. Niezależnie od okoliczności. Ja zawsze myślę o nowym roku szkolnym jak o nowym rozdaniu i czystej tablicy. Z tym startujemy i tego zamierzam się trzymać.
W obliczu lex Czarnek 3.0 ten optymizm nie maleje?
– Rozpoczynam 22. rok mojej pracy na stanowisku dyrektora szkoły i wiedziałam, że także i po tych wakacjach nie będzie nam łatwo. Ja już nawet nie myślę, po co podważa się zaufanie do organizacji pozarządowych, a pewnie i do szkół, tylko zastanawiam się, jak będziemy realizowali nasze dotychczasowe wspaniałe akcje wolontariackie, w które zaangażowane są od lat dzieci z naszej szkoły.
Mamy wiele bardzo dobrych doświadczeń we współpracy z organizacjami. Nigdy nie odmawiały pomocy, kiedy byliśmy w potrzebie. Tak jak w przypadku wojny w Ukrainie, kiedy do szkół zaczęły trafiać ukraińskie dzieci.
Nauczyciele, tłumacze, psycholodzy – korzystaliśmy z pomocy ludzi, których oni nam proponowali. Byli dla nas ogromnym wsparciem, także w czasie pandemii, kiedy potrzebowaliśmy pomocy psychologicznej dla uczniów. System tego nie zapewniał, a szkoły musiały o to zadbać.
Czyli nie są to dla Was anonimowi ludzie?
– Skądże. Nieważne, czy były to spotkania z psychologami, czy zajęcia kulturalne, artystyczne, każda z osób, która wchodziła do naszej szkoły, zgodnie z obowiązującym prawem była sprawdzana pod kątem przestępstw na tle seksualnym. A dodam tylko, że ze strony żadnej organizacji nigdy nie spotkałam się z żadnym oporem przed sprawdzeniem czegokolwiek. Zresztą dyrektorzy szkół mają swoje sposoby na to, żeby jeszcze dodatkowo zweryfikować daną organizację. Wymieniamy się informacjami na ich temat.
Dochodzą jednak kolejne obowiązki biurokratyczne. Ten prawdopodobnie najszybciej procedowany projekt obywatelski w historii parlamentu nakazuje przedstawicielom organizacji przedstawić opis działalności, cele i treści, jakie mają być realizowane w szkole, a także przedstawić opis materiałów, jakie będą chcieli wykorzystać podczas spotkań z uczniami (ustawa lex Czarnek 3.0 została, odrzucona przez Senat, ostateczną decyzję o losach ustawy podejmie Sejm, nie wiadomo czy jeszcze w tej kadencji czy w nowej – przyp. red.).
– De facto cała ta praca spadnie na szkoły, dyrektorów, nauczycieli, pedagogów. My od lat uczymy dzieci, że nie z każdym można współpracować. Uczymy ich, na co należy zwracać uwagę podczas angażowania się w różne działalności wolontariackie. Z doświadczenia wiemy, że coraz więcej nastolatków poszukuje na własną rękę organizacji, do których chciałaby się przyłączyć. Wypełniamy istotną lukę.
Szkoła ma przysposabiać do życia w społeczeństwie, a nie zastanawiać się, czy uda nam się kontynuować z powodzeniem to, co robiliśmy do tej pory.
Podam prosty przykład – od lat współpracujemy z fundacją, która ma w swoich zadaniach międzypokoleniową integrację. Nasi uczniowie uczestniczą w pokazach talentów dla seniorów, ale też towarzyszą im w trakcie tych koncertów, wyręczając ich w prostych czynnościach. Pomagają zdejmować odzież wierzchnią, pchają wózki inwalidzkie, pomagają znaleźć miejsce w teatrze, pomagają wejść na scenę itd. To rodzi między dziećmi i seniorami silne relacje. Integrują się. Problem w tym, że ja nie wiem, czy my zdążymy z tymi wszystkimi procedurami do terminu kolejnego koncertu.
(…)
Rozważa Pani zaniechanie współpracy z organizacjami pozarządowymi na skutek utrudnień związanych z przegłosowaniem lex Czarnek 3.0?
– Tak się może zdarzyć. Jeśli to będzie musiało być okupione jakąś ogromną pracą nas wszystkich, to tak, będziemy rezygnować z ważnych projektów uspołeczniających. W szkole dzieje się wiele rzeczy, priorytetem będą najważniejsze dokumenty i sprawy niecierpiące zwłoki. Inicjatorzy tych nowych rozwiązań zapomnieli, że jest coraz mniej nauczycieli, czyli osób, które będą mogły wdrażać nowe pomysły.
Zaczynamy się martwić. Pensja minimalna w kraju rośnie, a pensje nauczycielskie praktycznie stoją w miejscu.
Ja nie chcę być źle zrozumiana, bo jesteśmy bardzo zżyci z naszymi pracownikami niepedagogicznymi, wiążą nas relacje koleżeńskie, ale nauczyciel nie może zarabiać mniej. To, co się dzieje, nie zachęca nauczycieli do podnoszenia kwalifikacji. Już naprawdę nie wiadomo, co o tym wszystkim myśleć.
Wizja katastrofy kadrowej w szkołach nie jest wcale odległa.
– Będziemy próbowali ją opóźnić, ale mamy wrażenie, że zależy na tym chyba tylko szkołom i samorządom. Oczywiście będziemy płacić dodatki wyrównawcze nauczycielom i będziemy wzdychać do pasjonatów tego zawodu, żeby jeszcze zechcieli popracować. To nie jest normalny ruch kadrowy już od dawna. Dla moich koleżanek dyrektorek i kolegów dyrektorów miniony rok szkolny to był niekończący się proces rekrutacji nauczycieli do pracy.
Nowych CV nie ma, a na studiach brakuje chętnych do pracy w szkole. Na fizyce od dawna nie ma już chętnych do uczenia w szkole.
Przed znalezieniem nauczyciela fizyki pięciokrotnie zawieszałam informację na stronie kuratoryjnego banku pracy, bo albo nikt się nie zgłosił przed upływem terminu, albo szukającego pracy fizyka zauroczyła przed nami jakaś inna szkoła. Ale jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło, aby w procesie rekrutacyjnym odezwał się 76-letni nauczyciel. To było zaskoczenie. Ewenement.
76-letni fizyk dostał u Pani tą pracę?
– Rozmawialiśmy, ale więcej się nie odezwał. Powiedział mi, że jest aktywny, że mógłby jeszcze popracować, coś jeszcze zrobić. W szkole przepracował dziesiątki lat. Niestety, nasze kontakty się urwały. Nie wiem, jaką podjął decyzję. Żałowałam, bo musiałam dalej szukać, ale w końcu udało się. Zgłosiła się nauczycielka, która chciała wrócić, ale nie na pełen etat. Znalazłam też chemika. Nadal poszukuję nauczyciela do edukacji wczesnoszkolnej.
Przeciętna pensja w gospodarce to 7485,12 zł. Minimalna krajowa też idzie w górę – w 2024 r. ma docelowo wzrosnąć do 4300 zł. W czasie gdy oba wskaźniki rosną, płace w szkole praktycznie się zatrzymały. Ma Pani jakiegoś asa w rękawie, żeby zatrzymać tych nauczycieli, którzy jeszcze są?
– Mamy bogatą bazę dydaktyczną, jest na czym pracować. Jesteśmy dość dobrze oswojeni z nowoczesnymi technologiami. Wifi, służbowy laptop dla każdego nauczyciela, okulary VR. Zauważyłam, że to jeszcze działa, chociaż nie wiem, jak długo. Pilnie potrzebne są refleksje w kwestii projektowania zmian legislacyjnych, płac nauczycielskich. Dalej tak być nie może. Nie ma ogniwa porozumienia.
Każdy kolejny rok szkolny będzie trudniejszy od poprzedniego, a zamieszczanie ogłoszeń na stronach kuratoryjnych banków pracy coraz rzadziej sprawdza się w obsadzaniu wakatów. Co dalej?
– Znam PESEL moich nauczycieli i wiem, że niektórzy zbliżają się do emerytury. Nie mam wyjścia, prowadzę ciche negocjacje. Dopytuję, kto będzie chciał zostać, a kto planuje odejście. Pytam, czy jak pójdziesz na emeryturę, to będziesz chciał pracować czy nie? A może jednak pół etatu? A może chociaż kilka godzin? Badam grunt i już robię przymiarkę do organizacji na rok szkolny 2024/2025, bo ludzie są niepewni, czy warto jeszcze pracować, czy może warto skorzystać ze świadczenia kompensacyjnego. Nie wiedzą, co robić, bo nie wiedzą, jak długo te przepisy będą obowiązywać. Wiem, że dla wielu z nich to będzie rok ważnych decyzji. Podobnie było w pierwszym kwartale tego roku, kiedy kilka osób odeszło na emerytury, bo przelicznik okazał się dla nich korzystny.
W tej chwili nie jestem w stanie niczego przewidzieć. Ani zmian legislacyjnych, ani ruchów kadrowych, które one mogą wywołać. Nie jestem wróżką. Nie mam kota ani kuli. Ubolewam nad tym.
Dziękuję za rozmowę.
Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 35 z 30 sierpnia br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl
Fot. Archiwum prywatne