Praca z uczniem wybitnym. Andrzej Pasek, nauczyciel w II LO w Zabrzu: Za rzadko się powtarza, że edukacja jest szansą

My, nauczyciele, musimy znaleźć złoty środek w pracy z uczniem zdolnym. Nie może być tak, że młody człowiek, który poświęca sporo czasu na przygotowania do olimpiad, do rywalizacji sportowej, będzie musiał potem nadrabiać prace z plastyki, śpiewanie na muzyce, poprawiać po kolei na każdym etapie nauczania wszystkie treści na wszystkich przedmiotach. To nie ma sensu. Szkoła w rozumieniu systemowym musi pozwolić uczniowi skupić się na grze, na nauce, na tym, co jest dla niego najważniejsze. My powinniśmy takiego ucznia wspierać w przekonaniu, że nie wszystko musi być na piątkę.

Z Andrzejem Paskiem, nauczycielem matematyki i wychowawcą klasy w III Liceum Ogólnokształcącym z Oddziałami Dwujęzycznymi w Zabrzu, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

„Uczeń naszej szkoły z klasy 2a – Jakub Seemann został mistrzem świata w szachach do lat 16!” – poinformowało liceum na TikToku. Zamieszczony przez szkołę filmik zebrał już ponad 122 tys. odsłon i serduszek oraz niemal tysiąc komentarzy chwalących nie tylko dokonania ucznia, ale też piękne powitanie, jakie zgotowali mu koledzy i nauczyciele. Kto za tym stoi?

Wszyscy chcieliśmy docenić starania Kuby, bo ewidentnie ten sukces jest jego zasługą, ale bez wątpienia także zasługą jego rodziców, trenerów i sponsorów, bo o tym też trzeba mówić. My spijamy śmietankę przy okazji jego coraz częstszych triumfów, ale tym wsparciem chcemy mu dodać otuchy w kontynuowaniu kariery w szachach. Jest to niebywały sukces szkoły, że ma takiego ucznia.

Kiedy ogląda się ten film, to ma się wrażenie, że niemal wszyscy stoją na korytarzu i witają Kubę oklaskami. Ilu w szkole jest uczniów?

750. Na korytarzu stoją też nauczyciele i dyrekcja szkoły.

Utalentowani uczniowie to prestiż, ale też wyzwanie. Co może im dać szkoła?

To, co ja mogłem zrobić, to zindywidualizować tok nauczania, czyli wyłączyć uzdolnionego ucznia z przedmiotów dla niego mniej istotnych. Z drugiej strony, sam Kuba od początku swojej nauki w liceum podkreśla, że to, czego chce, to być jak wszyscy jego rówieśnicy. Chce być nastolatkiem i nie chce tracić kontaktu ze szkołą. I to jest w nim bardzo fajne, bo on się świetnie czuje i w klasie, i na wycieczkach. W przypadku uzdolnionych uczniów to nie zawsze idzie w parze.

Kiedyś usłyszałam od nauczycieli, którzy zajmują się uzdolnionymi uczniami, że nie ma systemowej promocji osiągnięć i dlatego młodzi, którzy zdobywają sukcesy, bardzo często pozostają anonimowi.

Przykład naszego młodego szachisty świadczy o czymś innym, jednak my, nauczyciele, wiemy, że do pewnego momentu utalentowany młody człowiek jest anonimowy. W zeszłym roku Kuba był wicemistrzem świata, parę tygodni wcześniej mistrzem Europy. Nie da się tego nie zauważyć. Jest rozpoznawalny dzięki osiągnięciom w szachach także poza krajem. Szachy to gra, ale też dyscyplina sportu uznawana przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski.

Co innego uczniowie odnoszący sukcesy w ramach danego przedmiotu, o ich osiągnięciach rzeczywiście dowiadujemy się rzadziej. Może dlatego, że te sukcesy nie wydają się innym tak atrakcyjne.

A wracając do systemu…

My, nauczyciele, musimy znaleźć złoty środek w pracy z uczniem zdolnym. Nie może być tak, że młody człowiek, który poświęca sporo czasu na przygotowania do olimpiad, do rywalizacji sportowej, będzie musiał potem nadrabiać prace z plastyki, śpiewanie na muzyce, poprawiać po kolei na każdym etapie nauczania wszystkie treści na wszystkich przedmiotach. To nie ma sensu. Szkoła w rozumieniu systemowym musi pozwolić uczniowi skupić się na grze, na nauce, na tym, co jest dla niego najważniejsze. My powinniśmy takiego ucznia wspierać w przekonaniu, że nie wszystko musi być na piątkę.

Szkoła musi wziąć pod uwagę też ten czas, jaki zdolny uczeń przeznacza na trening. Tu jakby wszystko wydaje się oczywiste. Gorzej, jeśli zaczniemy się zastanawiać, ile czasu my, nauczyciele, możemy poświęcić wybitnemu uczniowi.

W ostatnich latach obciążenia rosły. Na co wystarcza czasu?

Brakuje go. Przy takim niedoborze matematyków, jaki jest w edukacji, mamy co robić. Sam pracuję w dwóch szkołach na niemal dwa etaty, a przez trzy dni w tygodniu poświęcam jeszcze dwie godziny na przejazdy między szkołami. Ubolewam nad tym, bo moja klasa jest niezwykle uzdolniona, mamy też ucznia, który realizuje się matematycznie. Niestety, ja nie mam zbyt wiele czasu, żeby z nim popracować. Gdybym chciał rozwiązywać z nim zadania z olimpiad matematycznych, prowadzić go, to potrzebowałbym na to kolejnych kilku godzin tygodniowo, ale też czasu dla własnego rozwoju. To nie jest przecież zakres materiału ze szkół średnich, jaki uczniom wykładam na lekcjach.

To jak pracujecie?

Nie mamy zbyt wielu możliwości spotkania się ani czasu, żebyśmy mogli efektywnie zrobić coś więcej. Nie mamy czasu, żeby wspólnie usiąść na dłużej do zadań konkursowych. Udostępniam uczniowi materiały książkowe z gotowymi modelami zadań, daję linki do materiałów filmowych, gdzie może obejrzeć, jak ktoś rozwiązuje zadania kroku po kroku. Do tego ciągle powtarzam: szukaj, pracuj, realizuj się.

Czy uczeń ma szansę zdobywać nagrody, realizować się?

Wybitnie zdolny ma szansę, jednak potrzeba rozwiązań, które umożliwiłyby nam przygotowanie takich uczniów do konkursów. Musimy mieć czas na poznanie ucznia, jego możliwości i umiejętności. Na lekcjach się tego nie sprawdzi, każdy z uczniów jest inny. Jeden z moich kolegów matematyków powiedział mi kiedyś: „Całą niedzielę przygotowywałem zadania dla wybitnego ucznia, a on po pół godzinie je rozwiązał”. I to są takie talenty, które czasami nas przerastają. Dlatego jednemu z uczniów powiedziałem ostatnio: „Życzę ci jednego: żebyś kończąc szkołę średnią, dawno mnie przerósł”.

(…)

Kto powinien się takim uczniem zająć, pokierować nim?

My wszyscy powinniśmy ich wspierać. Mam doświadczenie w pracy z uczniami w klasach sportowych, bo Zabrze to piłka nożna i Górnik Zabrze. To klub, który prowadzi również swoje klasy sportowe. Przez jakiś czas pracowałem w tych klasach i wiem, że losy i wybory tych młodych ludzi zależą od wielu czynników. Każdy z nich ma jakiś plan na życie. Jedni wolą skupić się np. wyłącznie na tym, w czym są najlepsi, więc wybierają klasy sportowe, inni preferują klasy ogólne, bo chcą realizować się w nauce i sporcie – tak na wszelki wypadek – żeby w razie jakiejś kontuzji mogli te plany zmieniać. Taką drogę trudniej jest łączyć z profesjonalnym sportem, ale wybory, które wykraczają poza sport, to nic nowego. Uczniami targają różne emocje i dylematy.

To częste dylematy?

Bardzo częste. Mimo że są wśród zdolnych uczniów tacy, którzy mogliby skupić się wyłącznie na przygotowaniach do rywalizacji, to bardzo często się na to nie decydują. Są też inne sytuacje, kiedy np. uzdolniony młody tenisista wyjeżdża do szkoły Rafaela Nadala i tam gra w tenisa, uczy się w szkole hiszpańskiej.

Chcę przez to powiedzieć, że oni muszą mieć wybór, że do nich musi należeć ostateczna decyzja. To ich życie. Mówię o tym, bo uważam, że rozwiązania systemowe o wiele bardziej potrzebne są w przypadku zdolności przedmiotowych. Wybitny biolog, matematyk czy chemik to co innego, nim trzeba pokierować. W przypadku sportu, jak coś nie wyjdzie, to jest już gorzej. Czasami potrzebny jest plan B, a nie każdy tego planu szuka.

Jak jest z opieką psychologiczno-pedagogiczną, uczniowie nie potrzebują jakiegoś trenera/coacha, który by ich motywował?

Generalnie tymi coachami są nauczyciele. Jak Kuba wrócił z międzynarodowymi sukcesami, to powiedziałem moim uczniom: Każdy z was w ostatnich tygodniach, kiedy Kuba grał w Turynie w mistrzostwach świata, mógł zostać swoim mistrzem. Każdy z was, kto przeczytał ciekawą książkę, rozwiązał zadania ze zbioru zadań, napisał coś ciekawego, potrenował, był codziennie z psem na spacerze, był już bliżej sukcesu, a każdy, kto cały dzień gapił się w telefon, zmarnował ten czas. To jest kwestia wzbudzenia pewnej motywacji.

Jak uczniowie zareagowali?

Różnie. Zawsze w grupie nastolatków znajdą się tacy, którzy powiedzą: OK, szefie, wchodzimy w to. Kiedy przed sprawdzianem wrzucam zadania z informacją „możesz nie zrobić ani jednego, a możesz zrobić wszystkie”, to jest to ich decyzja. Zawsze będą tacy, którzy się nie przyłożą.

Dużo się mówi o przeładowaniu podstawy programowej, o tym, jakie są wady współczesnej szkoły, a jak często mówi się o tym, że edukacja to jest szansa?

Za rzadko. Przy czym ta pierwsza część pytania to absolutna prawda: przeładowanie jest kolosalne i niepotrzebne. Trudno nam to zrozumieć.

Dziękuję za rozmowę.

Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 51-52 z 20-27 grudnia br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl 

Fot. Archiwum prywatne