Za pomocą szpontu można kombinować, grać w relacjach rówieśniczych, bajerować, popisywać się. Mamy tu wiele różnych możliwości. Trzeba więc przyznać, że jest to z jednej strony słowo wieloznaczne i transpokoleniowe. Każdy z nas może go z powodzeniem używać w potocznych kontekstach komunikacyjnych bez poczucia cringe’u.
Z prof. Anną Wileczek z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach oraz Obserwatorium Języka i Kultury Młodzieży UJK*, przewodniczącą jury plebiscytu Młodzieżowe Słowo Roku PWN, rozmawia Katarzyna Piotrowiak
Charakterne to „szponcić”. Zwycięzca w plebiscycie na Młodzieżowe Słowo Roku 2025 ma już wielu fanów. Głosowałaby Pani na „szponcić”?
– Odpowiem po młodzieżowemu – fr (tak, naprawdę – red.). Mnie też bardzo się ono podoba i trzymałam kciuki, żeby internauci wybrali „szponcić”. Tegoroczny zwycięzca wygrał wysoko. Przewaga między „szponcić” a „6 7”, które znalazło się na drugim miejscu, była znaczna.
Pamiętam, że „6 7” nieszczególnie się Pani podobało?
– To nie jest kwestia gustu, ale jako językoznawczyni lubię słowa, które niosą ze sobą znaczenie, czegoś konkretnie dotyczą. Owszem „6 7” jest mocno kontekstowe, niemniej jednak dla ekspertów ważniejsza jest chyba umiejętność skorelowania formy z konkretnym znaczeniem.
Uczniowie tłumaczą, że „6 7” pasuje w różnych kontekstach.
– Zdecydowanie tak, bo to jest idiom liczbowy, którego nie trzeba tłumaczyć. Jest zdecydowanie bardziej memiczny niż pozostali finaliści w plebiscycie, ale z drugiej strony, „6 7” to tylko forma wykrzyknika, to sygnał radości, okrzyk wspólnotowego rytuału, wyraz ekscytacji, żart. Tymczasem „szponcić” to już słowo mocno zakorzenione w polszczyźnie, i to w różnych swoich wariantach. Szczególnie w językach regionalnych.
Do „szponcić”/szpącić przyznają się teraz i mieszkańcy Śląska, i Łodzi, szczególnie z dzielnicy Bałuty, i np. niektórzy lublinianie. Interesujące jest to, że „szponcić” jest notowane także w „Słowniku gwar przestępczych” Klemensa Stępniaka.
Internauci zdecydowali. Młodzieżowe Słowo Roku 2025 to „szponcić”. Co oznacza?
Na stronie Obserwatorium Języka Kultury i Młodzieży*, platformy, która służy do gromadzenia i prezentowania „odkrytych” słów oraz popularyzacji wiedzy o języku, można się dowiedzieć, że „szpont” znany jest od kilkuset lat!
– Zajmowałam się etymologią tego wyrazu, ale też poszukiwałam „pacjenta zero” dzięki któremu moda na „szponcić” powróciła. Z moich poszukiwań wynika, że prawdopodobnie mamy tutaj korelację z niemieckim słowem „der Spund”. Ale tu nie chodzi o podstawowe znaczenie, czyli „zatyczkę, czop, korek”. Już w potocznym niemieckim pojawiają się odniesienia do młokosa, berbecia i rozrabiaki, czyli znaczenia bliższe „niesubordynacji” młodzieży, która przejęła to słowo z całym dobrodziejstwem kontekstów. Zdajemy sobie przecież sprawę, że ktoś lubi poszponcić, w znaczeniu narozrabiać, z racji tego, że jest młody. I to „mu się po prostu należy”.
Tak jak w tym memie z konfesjonałem, który powstał po ogłoszeniu wyników plebiscytu, gdy klęczący nastolatek mówi: „szponciłem”, a ksiądz usiłuje zrozumieć, o co chodzi…
– To jest świetny przykład. Pokazuje nie tylko humor użytkowników internetu i umiejętność szybkiego komentowania różnych wydarzeń życia społecznego, ale też konieczność nadążania ludzi z wcześniejszych pokoleń za zmianami i kulturowymi, i językowymi.
Zwycięzca naszego plebiscytu pokazuje, że młodość niesie za sobą wiele nieoczywistych, spontanicznych zachowań. Obserwujemy też, że młodzi za nic mają wszelkiego rodzaju normy i formy, bardzo chętnie dokonują różnych przekształceń i transformacji w obrębie języka.
„Szponcić” wpada w ucho, z łatwością się odmienia i bardzo łatwo używa się go w zdaniu. Czy zachęca do zabawy z językiem?
– To jest jego atut. Już w tej chwili obserwuje się przykłady różnego jego użycia, co opisywałam niedawno na potrzeby naszego Obserwatorium Języka i Kultury Młodzieży. „Szponcić” widzimy w wielu różnych kontekstach. Tak samo rzeczownikowa emanacja tego słowa, czyli „szpont” zyskuje nowych zwolenników.
Może poda Pani jakiś ulubiony przykład użycia?
– Po gali, na której ogłaszaliśmy tegoroczne wyniki plebiscytu na Młodzieżowe Słowo Roku 2025, straciłam głos i komentując to, powiedziałam, że nieźle tam musiałam poszponcić (śmiech). Jest to słowo na tyle pojemne, że można w nim wyrazić wiele emocji, a każdy wie dokładnie, o co chodzi.
Kiedy Polacy zaczęli szponcić?
– Z naszych badań wynika, że historia słowa „szpont/szpunt” zaczęła się w XV w. W „Słowniku staropolskim” odnotowano trzy jego znaczenia. Niemniej jednak popularność szpontu i pochodzącego od niego czasownika w slangowej, potocznej odmianie języka przypada na ostatni rok. Wówczas jeden ze streamerów, zajmujących się światem cyfrowym i sztuczną inteligencją, zaczął używać tego słowa w kontekście czegoś, co wiąże się z błędem, dziwnym zdarzeniem, czymś odbiegającym od codzienności. Potem „szpont” przejął rynek muzyczny, szczególnie ten związany z influencerskimi ekipami i rapem. Pojawiły się utwory muzyczne z tym słowem.
Wreszcie słowo zawitało do serialu „1670”, co ostatecznie udało mi się potwierdzić podczas gali. U źródła! Zapytałam pana Bartłomieja Topę o szerszy kontekst użycia słowa „poszponcić”. Aktor potwierdził, że w pierwszym sezonie magnat francuski używa go w zdaniu: „Nuda! Coś bym poszponcił. Jakaś heca, jakieś tańce!”.
Nie zaskakuje Pani, że tak stary wyraz jest używany przez nastolatków?
– I tak, i nie. To ponowne odkrywanie słów na potrzeby slangu młodzieżowego jest znamienne. Szponcić wpada w ucho, niesie w sobie porozumiewawcze mrugnięcie okiem, przy okazji zastąpiło też mocno zużyte „szpanować”. Poza tym daje wiele możliwości do zabawy językiem. Za pomocą szpontu można kombinować, grać w relacjach rówieśniczych, bajerować, popisywać się. Mamy tu wiele różnych możliwości.
Trzeba więc przyznać, że jest to z jednej strony słowo wieloznaczne i transpokoleniowe. Każdy z nas może go z powodzeniem używać w potocznych kontekstach komunikacyjnych bez poczucia cringe’u.
(…)
Sam plebiscyt zyskał niemałą rzeszę wielbicieli. Prezentuje nie tylko młodomowę, robi coś znacznie ważniejszego – przybliża wszystkim kolejne pokolenia młodych użytkowników polszczyzny. Do tego jest doskonałą formą zabawy językowej. Jak po latach ocenia Pani te dokonania?
– Plebiscyty językowe zawsze są formą zabawy, ale też oknem na świat, przez który oglądamy to, co człowieka w danym czasie i miejscu interesuje najbardziej. To, co jest wpisane w język, jest „oswojone”. Wiadomo też, że jeśli czegoś nie ma w języku, to znaczy, że jest nam to niepotrzebne. No, chyba że jest to słynny „wihajster” (śmiech). I trochę tak jest ze słowami, które są zgłaszane do plebiscytu – interpretują często różne i zwykle nieznane nam, dorosłym, przestrzenie życia.
Nasz plebiscyt jest także specyficznym konkursem „piękności” języka. Zgłaszamy przecież do niego te słowa, które są ciekawe, oryginalne, które w jakiś sposób nas bawią.
Było ich łącznie 15. Poza podium znalazły się: brainrot, bro, fr, freaky, GOAT, klasa, lowkey, skibidi, slay, szacun, tuff, twin.
– Po nich widać to, co w danym roku zajmowało językowo młodzież i użytkowników internetu. Jeśli weźmiemy pod uwagę10 lat plebiscytu, to wyraźnie widać, że większość słów, które znalazły się na podium, weszły na dobre do „mainstreamu” młodomowy, a nawet do „Słownika języka polskiego”. XD, delulu, sigma czy słynny sztos (pierwsze Młodzieżowe Słowo Roku z 2016 r. – red.) do dziś są używane.
Dla mnie interesujące jest także to, że młodzieży w dość szczególny sposób podobają się słowa, które niosą ze sobą jakąś „niszczycielską” energię. Zobaczmy: pierwotnie „sztos” oznaczał uderzenie, pchnięcie. Z kolei „slay”, które robi nadal karierę, oznaczało gromić i niszczyć. Tuff, który znalazł się w obecnej puli, w języku angielskim niósł znaczenie ciężki, trudny.
Zastanawia, że zainteresowanie budzą słowa, które mają duży potencjał ekspresywny i można je potem wpasować w emocje, którymi żywią się młodzi. Bo dla nich, jeśli coś nie wiąże się z emocjami, to… nie istnieje.
(…)
Dziękuję za rozmowę.
*Obserwatorium Języka i Kultury Młodzieży:
https://obserwatorium-mlodziezy.ujk.edu.pl
Przedstawiamy obszerne fragmenty wywiadu opublikowanego w Głosie Nauczycielskim nr 51-52 z 17-24 grudnia 2025 r.
Całość dostępna w wydaniu drukowanym i elektronicznym (e.glos.pl). Polecamy!
Fot. Archiwum prywatne
