Anna Krawczyk-Piętka: Nie może tak być, że nauczyciel musi wybierać: książka czy teatr

Jesteśmy ciągle niedoceniani, nie tylko jako ci, którzy uczą dzieci, ale też ci, którzy zapewniają im bezpieczeństwo przez parę godzin dziennie, wychowują, są powiernikami tajemnic. Często to my jesteśmy jedynymi osobami, do których najmłodsi zwracają się ze swoimi problemami. Każdy, kto wypowiada się o pracy nauczycieli, powinien o tym pamiętać.

Musimy być silni

Z Anną Krawczyk-Piętką, nauczycielką języka polskiego z Sosnowca, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

 Spotkałyśmy się 8 stycznia br. w Katowicach na pikiecie w obronie godności nauczyciela. Dlaczego nauczyciel musi dziś walczyć o swoją godność?

Niezbyt rozważne słowa rządzących polityków, ale przede wszystkim polityka rządu wobec oświaty powodują, że wciąż musimy udowadniać, że nasza praca jest ważna dla społeczeństwa. Jesteśmy ciągle niedoceniani, nie tylko jako ci, którzy uczą dzieci, ale też ci, którzy zapewniają im bezpieczeństwo przez parę godzin dziennie, wychowują, są powiernikami tajemnic. Młodzi ludzie mają coraz większe problemy emocjonalne i czasami nie znajdują pomocy u rodziców.

Często to my jesteśmy jedynymi osobami, do których najmłodsi zwracają się ze swoimi problemami. Każdy, kto wypowiada się o pracy nauczycieli, powinien o tym pamiętać.

A przyjechała Pani tu dzisiaj, ponieważ…

– Czułam, że trzeba walczyć o dobra szkołę i o naszą godność i jak widać, są tu dzisiaj nauczyciele z całego województwa. Należy zrobić wszystko, żeby nauczyciel był doceniany za swój wkład w przyszłość kraju. Z tym docenianiem jest jednak słabo, zarobek nauczyciela pracującego kilka lat w zawodzie jest o zaledwie 63 zł wyższy w porównaniu z minimalną płacą krajową.

Ile lat pracuje Pani w szkole?

Od 1991 r., to już 30 lat. Nasze zarobki są po prostu za niskie. Jeśli spojrzymy na nasze zaangażowanie i liczbę godzin, które poświęcamy, żeby tę pracę wykonywać dobrze, a nie są to tylko godziny dydaktyczne, które nam się ciągle wypomina, to tych obowiązków i zadań jest coraz więcej.

Kiedy pensja przychodzi na konto, jakie ma Pani odczucia?

Lubię teatr i kino, kocham książki. Dawniej nauczyciele postrzegani byli jako elita, byli obecni w świecie kultury. Przy dzisiejszych zarobkach mogę czasem kupić książkę w promocji, muszę też wybierać książka czy teatr.

Staram się nie patrzeć na swój zawód przez pryzmat pieniędzy, jakie zarabiam, bo lubię to, co robię, ale nie może być tak, że jesteśmy tak słabo wynagradzani. To umniejsza naszą pracę, dlatego postulat z kwietniowego strajku – 1 tys. zł podwyżki był jak najbardziej słuszny.

Wokół słyszymy, że słabe zarobki przekładają się na braki kadrowe w szkołach, że misja nauczycielska i powołanie są dzisiaj wyśmiewane. Jak widzi Pani swoją przyszłość w szkole?

Nauczyciele pasjonaci będą starali się utrzymać w zawodzie, tyle tylko, że towarzyszy nam poczucie wielkiego żalu, który wynika z tej pogardy, jaką nam okazano, z tych kubłów pomyj, jakie na nas wylano po 8 kwietnia ub.r. Tych zachowań niestosownych wobec nas było naprawdę dużo. Na forach polonistycznych koleżanki dzieliły się z nami swoimi przeżyciami. Opowiadały, że były opluwane w sklepach, odmawiano im sprzedawania towarów, bo śmiały strajkować, padały w ich kierunku różne inwektywy. Niektórzy za daleko się posunęli w sianiu nienawiści wobec naszego środowiska. Te przerażające doniesienia pochodziły głównie z małych miejscowości i miasteczek.

Ten hejt, który się wtedy na nas wylał, że nic robimy, a tyle żądamy, spowodował, że wielu z nas się załamało. Zaczęliśmy zastanawiać się, jak to możliwe, że ludzie, którzy każdego dnia oddają swoje dzieci pod naszą opiekę, tak nas traktują.

Minister edukacji Dariusz Piontkowski zapowiedział, że będą zmiany w pragmatyce zawodu nauczyciela. Czego się Pani spodziewa?

Od kilku lat próbuje się narzucić nam nowe wymagania. Z niektórych zmian ich autorzy potem się rakiem wycofują, bo widać, jakie są absurdalne.  Uważam, że nie ma takiej potrzeby, by tworzyć nową pragmatykę zawodową. Karta Nauczyciela jasno określa nasze obowiązki. Ona w zupełności wystarcza.

Szef MEN uważa, że kwestią drugorzędną jest, jak ten dokument będzie się nazywał, Karta Nauczyciela czy inaczej. Kryje się w tym sugestia, że Karta może zostać zastąpiona inną ustawą. Dla Pani nazwa ma znaczenie?

Karta Nauczyciela jest tak mocno związana z naszym zawodem, że należy ją utrzymać. Na pewno będzie to trudne, bo politycy obozu władzy będą chcieli pozbyć się Karty Nauczyciela, nie tylko dlatego, że ta nazwa źle im się kojarzy, ale również dlatego, żeby obniżyć nasz status zawodowy, odebrać nam część uprawnień. Tymczasem to jest dokument, który zapewnia nam stabilność zawodową, reguluje zasady zatrudniania i wynagradzania nauczycieli. Poza tym są w nim jasno określone nasze prawa i obowiązki. Nawet młodzi nauczyciele, którzy często nie wiedzą, czym dokładnie jest KN, kiedy poznają tę ustawę, mówią, że jest potrzebna i powinna zostać utrzymana. Ja też tak uważam.

Gdyby doszło do radykalnych zmian w ustawie czy do próby napisania na nowo pragmatyki, to obawiam się, że nasze stawki wynagrodzenia czy obecne dość  stabilne zasady zatrudniania mogłyby zostać zapisane w zupełnie inny sposób. Widząc, jak nas traktują politycy, nie mam złudzeń, że nie byłoby to korzystniejsze dla nas niż obecne uregulowania.

(…)

Jak wyglądała Pani pensja na początku lat 90.?

Moja pierwsza wypłata wyniosła… 1 mln zł. Śmieję się, że byłam wtedy milionerką. Pamiętam taką dyskusję z moimi uczniami, jeden z nich powiedział: „Wie Pani co, mój tata to więcej na złomie zarobi niż pani”. Poczułam, jak coś we mnie zadrgało, zabolało. Dało mi to do myślenia, ale lubię to, co robię, więc jakoś to przełknęłam. Oświata, niestety, jest gdzieś na końcu w budżecie państwa. Nie jesteśmy najwyraźniej aż tak ważni, dlatego zapowiedzi likwidacji Karty Nauczyciela mogą się okazać całkiem realne. I to jest bardzo niebezpieczne.

Czym to może grozić?

Totalną destabilizacją oświaty, nauczyciele zaczną masowo odchodzić ze szkół, chociaż ja i moje koleżanki jesteśmy jak te Stasie Bozowskie, siłaczki, które po prostu będą trwały do końca.

Siłaczki mają jeszcze siłę?

Mamy, chociaż wszyscy wyszliśmy z tego strajku trochę potrzaskani moralnie i psychicznie. Coś w nas pękło, ale już podnosimy głowy. Po tym okresie załamania, różnych myśli, że chyba nie warto, zaczynamy dochodzić do siebie.

Czego życzyłaby Pani swoim koleżankom i kolegom w nowym roku?

By każdy miał szansę robić swoje jak najlepiej i mieć z tego satysfakcję, ale życzę też cierpliwości, miłości i szacunku uczniów.

To jest ten szacunek czy go nie ma?

Jest. I uczniowie i absolwenci o nas pamiętają. Problem nie tkwi w dzieciach, tylko w dorosłych.

Dziękuję za rozmowę.

***

Publikujemy obszerny fragment wywiadu, który ukazał się w Głosie Nauczycielskim nr 3 z 15 stycznia br. Całość w wydaniu drukowanym oraz na ewydanie.glos.pl

Fot. Katarzyna Piotrowiak