Beata Świderska, dyrektor szkoły: Zawód nauczyciela musi odzyskać należny mu szacunek i prestiż

Zawód nauczyciela musi odzyskać należny mu szacunek i prestiż. Ja zawsze chciałam być nauczycielem, dlatego tak mnie boli, kiedy słyszę od ucznia: „Mam iść na studia, zostać nauczycielem i tak zarabiać?”. Takie nastawienie do naszego zawodu to wynik politycznej nagonki. Kto nie jest nauczycielem, nigdy nie zrozumie, co czujemy, kiedy słyszymy takie słowa.

Z Beatą Świderską, dyrektor Technikum nr 3 w Łodzi, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Nie znam dokładnie sytuacji kadrowej w Pani szkole, ale zaryzykuję i zapytam: jak długo szkoły będą mogły „podpierać się” emerytami?

– W naszej kadrze jest wielu nauczycieli emerytów. Nie jesteśmy wyjątkiem na tle innych szkół. Kadra jest coraz starsza. Sytuacja nie jest stabilna. Nauczyciele to starzejący się zawód. Młodych nie ma. Kadry szkolne to głównie osoby, które zaczęły pracę przed wieloma laty. Ciągle obracamy się w stałym, dobrze znanym sobie gronie. To absolutnie nie jest zarzut, chodzi o to, że jeżeli zawód nauczyciela nie będzie wynagradzany jak trzeba, to nikt nowy już nie przyjdzie uczyć. Nikt nie będzie się fatygować, żeby przez kilkanaście lat starać się o stopień nauczyciela dyplomowanego i dostawać za to takie pieniądze jak obecnie.

Jak długo można ten problem zamiatać pod dywan?

– Oby nie za długo. Zawód nauczyciela musi odzyskać należny mu szacunek i prestiż. Ja zawsze chciałam być nauczycielem, dlatego tak mnie boli, kiedy słyszę od ucznia: „Mam iść na studia, zostać nauczycielem i tak zarabiać?”. Takie nastawienie do naszego zawodu to wynik politycznej nagonki. Kto nie jest nauczycielem, nigdy nie zrozumie, co czujemy, kiedy słyszymy takie słowa.

Z czego – w tak trudnej sytuacji – może być dziś zadowolony dyrektor?

– Z tego, że ten rok szkolny udało nam się zamknąć. Egzaminy zawodowe odbywały się w trzech formułach – z 2017 r. i 2019 r., ale też wcześniejszej. Były tak często modyfikowane, że czasami sami się dziwimy, że dajemy sobie z tym wszystkim radę. Może w czasie wakacji mówienie o byłych już egzaminach wydaje się nie na czasie, bo uczniowie o szkole nie myślą, zapewniam jednak, że ten temat jest bardzo aktualny.

Szkolnictwo zawodowe funkcjonuje wyłącznie dzięki operatywności dyrektorów i nauczycieli przedmiotów zawodowych. Z MEiN realnego wsparcia w tym zakresie nie dostajemy. Są tylko dyrektywy.

Jakie wsparcie byłoby konieczne, o czym konkretnie trzeba pomyśleć?

– O podręcznikach do niektórych kierunków zawodowych. Mam na myśli np. nasz kierunek – chłodnictwo i klimatyzacja. Nie doczekaliśmy się podręcznika, całą wiedzę przekazują uczniom nauczyciele zawodu. Specjalista, który podejmuje się pracować w szkole, dowiaduje się od nas, jaki jest zakres programowy, pokazujemy mu, z jakiego materiału są egzaminy, i dopiero wtedy on sam dostosowuje sposób kształcenia, korzystając często ze swoich notatek ze studiów albo z informacji w czasopismach branżowych.

Nauczyciele próbują sami zapełnić lukę, wychwytywać zagadnienia, które mogą okazać się przydatne. Bazują też na wiedzy, którą nabyli w miejscu pracy. Uczniowie są kształceni wyłącznie na podstawie tego, co nauczyciel sam wie.

Tacy nauczyciele są z pewnością bezcenni.

– I to jak! Sami organizują sobie miejsce pracy, sami zapewniają odpowiednie materiały. A ja jako dyrektor szkoły szukam firm i przedsiębiorstw, z którymi możemy współpracować, z którymi możemy wspólnie wykształcić młodzież. Już nawet nie mówię o szkoleniach, bo to jest odwieczny problem.

Ankieta Głos. Zapraszamy do głosowania:

Nauczycielu, jak spędzasz w tym roku wakacyjny urlop?

Zobacz wyniki

Loading ... Loading ...

Systemowego wsparcia brak?

– System daje nam tylko pewne rozwiązania związane z egzaminami. Tak ja to widzę, a pracuję w szkolnictwie zawodowym już od 23 lat. Owszem, dostajemy wytyczne, jak ma wyglądać stanowisko egzaminacyjne, ale często musimy je stworzyć z własnych środków. Znalezienie konkretnego podzespołu okazało się nie lada wyzwaniem, kiedy trzeba było utworzyć specjalistyczne urządzenie konieczne do egzaminowania uczniów z zakresu znajomości układów chłodzących. Dopiero firma, z którą współpracuje szkoła, zadeklarowała, że zakupi nam konkretny element. OKE zwraca wydatki na niektóre elementy, ale koszty wielu rzeczy są na barkach szkoły, jak wymiana czy zużycie sprzętu.

Czy to urządzenie zostało zasponsorowane w całości przez przedsiębiorcę?

– Tak. Dzięki temu mogliśmy uczniom zorganizować profesjonalny egzamin zgodny z wytycznymi. Czasami dzwonią do nas dyrektorzy szkół z różnymi pytaniami, pytają, czy mogą coś od nas pożyczyć, np. solary, które mamy na wyposażeniu od dłuższego czasu. Chcę powiedzieć, że nie wystarczy szkołom dać wytyczne, trzeba też dać im możliwości, by miały szansę je zrealizować.

(…)

Z każdym tygodniem przybywa nauczycieli, którzy deklarują, że to będzie ich ostatni rok szkolny. Czy w arkuszu organizacyjnym są wakaty?

– Nie mam jeszcze skompletowanej całej kadry nauczycielskiej. Na przełomie czerwca i lipca żegnałam pięciu nauczycieli, którzy odchodzili na emeryturę, na szczęście trzech z nich jeszcze trochę z nami popracuje. Dwóch zostanie na pół etatu, a trzeci na etat. To nauczyciele zawodu, nie miałby ich kto zastąpić.

Zostali z własnej woli czy trzeba było ich uprosić?

– Prosiliśmy ich, żeby jeszcze trochę pouczyli. Ale szukamy jeszcze anglisty, specjalistów z chłodnictwa i klimatyzacji oraz systemów energetyki odnawialnej. Jesteśmy po rozmowach z panem, który odchodzi z uczelni i być może do nas przyjdzie uczyć przedmiotów związanych z energetyką odnawialną i pompami ciepła. Nauczycielka z kierunku gazownictwo poprosiła jednak o zmniejszenie liczby godzin. Trwa nabór. Czy jeden nauczyciel wystarczy, jeszcze nie wiem. Tak czy inaczej w kwestii gazownictwa czekają nas chyba spore zmiany. Od pewnego czasu zainteresowanie kierunkiem słabnie.

Dlaczego?

– To jest bardzo trudne pytanie, bo zawód gazownika jest nadal niezwykle ważny i potrzebny. W Polsce mamy gigantyczną infrastrukturę gazową i pracownicy będą jeszcze przez bardzo długi czas pożądani na rynku pracy. Chociaż muszę powiedzieć, że najwięksi „giganci” gazowi już tak nie zatrudniają. Najwięcej pracy jest dla osób, które same zakładają firmy. Nie można więc z dnia na dzień rezygnować z kształcenia w tym kierunku. Jako szkoła, która śledzi rynek, proponujemy np. kształcenie w kierunku energetyki odnawialnej – fotowoltaiki, pomp ciepła. Chcę jednak zaznaczyć, że te kierunki powstały w naszej szkole znacznie wcześniej. Ciągła obserwacja rynku to konieczność.

Jako jedna z nielicznych szkół w kraju kształcicie pracowników dla branży gazowniczej. Co się stanie, jeśli będziecie musieli zamknąć ten kierunek?

–Nie chcemy do tego dopuścić, ale rzeczywiście rok temu nie otworzyliśmy żadnej pierwszej klasy. Być może miało to związek z pandemią, kiedy spółki gazownicze zaprzestały przyjmowania uczniów na praktyki i szkolenia – w obawie przed kwarantanną. Przez dwa lata uczniowie nie mieli możliwości zobaczenia, jak wygląda ta praca. Jeden z moich absolwentów, który skończył szkołę przed ponad 10 laty, ma własną firmę. Powiedział, że pracy jest tak dużo, że nie jest w stanie tego wszystkiego przerobić.

Obawy, kto będzie się tym zajmował za kilka lat, nie są więc bezzasadne. Ale my chcemy utrzymać się na rynku i nie stracić tego kierunku. Wiemy, że specjaliści z gazownictwa będą bardzo potrzebni. Tak jak nauczyciele. To ważne problemy i wyzwania.

Dziękuję za rozmowę.

Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 27-28 z 6-13 lipca br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl 

Fot. Archiwum prywatne

Nr 27-28/6-13 lipca 2022