Otóż kiedyś „Solidarność” broniła Karty Nauczyciela jako jednego z głównych zabezpieczeń socjalnych dla nauczycieli, którzy w latach 80. zarabiali nie mniej fatalnie jak dzisiaj. Nowelizacja Karty była wtedy głównie wynikiem postulatów ze strajku nauczycielskiego. Z tamtego czasu pochodzi zresztą 18 godzin pensum.
Z Beatą Zwierzyńską, inicjatorką Edukacji w Działaniu rozmawia Jarosław Karpiński
Dlaczego nauczyciele powinni być solidarni z sędziami, czy tylko dlatego, że – jak napisała Pani na swojej stronie FB: „Nas (nauczycieli) również dyscyplinują”?
– Może zacznę od próby wyjaśnienia czym jest edukacja w demokracji? Edukacja jest jednym z filarów demokracji, bo tylko dobrze wyedukowany i poinformowany obywatel może podejmować świadome i odpowiedzialne decyzje. Podobnie jest z niezależnym wymiarem sprawiedliwości. On też jest filarem demokracji. Bez państwa prawa nie ma demokracji. Projekt ustawy zwanej potocznie kagańcową, która jest wymierzona w sędziów, przepisy dyscyplinujące nauczycieli, które zostały wprowadzone do Karty Nauczyciela, czy podobne pomysły dotyczące dziennikarzy, mają tłumić głos krytyki. Jeżeli każda grupa zawodowa będzie się temu przeciwstawiała osobno, to jej głos będzie słabo słyszalny. Choć nie rozumiem dlaczego sędziów słychać wyraźniej niż nauczycieli. Pamiętam, że gdy reforma minister Zalewskiej wchodziła w życie, to gimnazja – jako pierwsze – umierały właściwie w ciszy.
Były protesty przeciwko likwidacji gimnazjów, także kwietniowy strajk nauczycieli odbił się dużym echem.
– Myślę, że nauczyciele mają jednak mniejszą siłę przebicia, choć z ostatnich badań CBOS wynika, że mają bardzo wysokie poparcie społeczne. Ale solidarność między różnymi grupami zawodowymi jest niezbędna żeby zrozumieć globalny kontekst problemu zamachiwania się autokratycznych rządów na demokratyczne wartości. Autokraci w Europie i na świecie celowo niszczą szkolnictwo, uciszają dziennikarzy i naukowców oraz kryminalizują związkowców i aktywistów. To trend globalny.
Od 1 września 2019 roku obowiązują zaostrzone przepisy dotyczące kar dyscyplinarnych dla nauczycieli. Czy ten bat działa?
– Tak, okazuje się że przodują w tym niektóre województwa. Jak podawał „DGP” w województwach, w których rządzi PiS liczba postępowań dyscyplinarnych wobec nauczycieli wzrosła spektakularnie, nawet ponad dwukrotnie. Spóźnienie się na lekcje może być zinterpretowane jako czyn naruszający dobro dziecka i być używane jako pretekst do dyscyplinowania nieposłusznych nauczycieli. Władza ma narzędzia, którymi może skłócić dyrektorów z nauczycielami, może skłócić samorządy z nauczycielami, może wpływać na kuratorów oświaty.
Dostrzega Pani analogie pomiędzy kierunkiem zmian w polskiej edukacji, a reformą edukacji na Węgrzech. Na czym one polegają?
– Te analogie widać gołym okiem. W modelu węgierskim mamy powrót do karania uczniów i uczenia na pamięć, tamtejsze szkoły mają być tradycyjne, z ducha wręcz XIX wieczne. System edukacji na Węgrzech jest scentralizowany; punktami odniesienia dla niego są wartości narodowe i wręcz wojskowa dyscyplina . Choć Węgry są krajem świeckim jest tam położony duży nacisk na nauczanie religii w szkołach i tradycyjne role w rodzinie. MEN też stawia na wartości konserwatywne i na wychowanie patriotyczne. Minister Piontkowski w Radiu Maryja mówił, że szkoła powinna powrócić do chrześcijańskich wartości. Podobieństwa między systemem węgierskim i polskim są uderzające.
W mediach społecznościowych wzywa Pani do obrony Karty Nauczyciela. Dlaczego należy bronić tego dokumentu?
– Zajmuję się 1989 rokiem naukowo; koncentruję się na oświacie podczas negocjacji Okrągłego Stołu. Chciałam zmierzyć się z mitem Karty Nauczyciela rodem z PRL i – jak twierdzą niektórzy – wytworem stanu wojennego. Jest to nieprawda. Otóż „Solidarność” broniła Karty Nauczyciela jako jednego z głównych zabezpieczeń socjalnych dla nauczycieli, którzy w latach 80 zarabiali nie mniej fatalnie jak dzisiaj.
Obalam mit, że KARTA BYŁA WYTWOREM STANU WOJENNEGO. Nie była!Nowelizacja Karty Nauczyciela była głównie wynikiem……
Opublikowany przez Beatę Zwierzyńską Środa, 18 grudnia 2019
Nowelizacja Karty Nauczyciela była wtedy głównie wynikiem postulatów ze strajku nauczycielskiego. Z tamtego czasu pochodzi zresztą 18 godzin pensum. Nauczyciele w 1980 r. odwołali się do standardów UNESCO, które określały ilość godzin pracy nauczycieli.
Czym jest dzisiaj Karta?
Ona stanowi ochronę etyczną, moralną, ale powołując się na Timothy’ego Snydera, ta ustawa jest też swego rodzaju „instytucją”, tak samo jak związki zawodowe. Napisałam, że będę bronić Karty jak Konstytucji, choć jeżeli Konstytucja nie jest w stanie się obronić, to co dopiero Karta? Atak na Kartę Nauczyciela jest atakiem na pozycję nauczyciela, na jego bezpieczeństwo, a skoro – jak mówiłam – edukacja jest filarem demokracji – to jest to też atak na demokrację.
Rządzący wysyłają sygnały, że 2020 rok może być rokiem majstrowania przy Karcie Nauczyciela i pensum nauczycielskim.
– Tak. To drugi etap „reformy”. Pomysły zmierzające do podniesienia pensum są groźne. Skutkowałoby to pogorszeniem warunków pracy nauczycieli i obniżeniem jakości ich pracy, a co za tym idzie jakości edukacji w ogóle. Mamy do czynienia z typowo neoliberalnym podejściem, które zakłada, że wszystko ma być efektywne, opłacalne. Ktoś pomyślał, że skoro nauczyciele pracują już 40 godzin, a faktycznie więcej, to może oni sami zdecydują, że ta Karta nie jest im potrzebna.
Opublikowany przez Beatę Zwierzyńską Poniedziałek, 16 grudnia 2019
Uważam, że zawód nauczyciela powinien być chroniony jako profesja, a nie polegać na pracy na śmieciowych umowach. Nie rozumiem naiwnych nauczycieli, którzy przyłączyli się do dyskusji nad zniesieniem Karty. Na dodatek z rządzącymi, którzy nie są partnerami, bo wielokrotnie wcześniej środowisko oświatowe oszukali. Oni też łamią sędziów, którzy są przecież znaczniej silniejsi niż nauczyciele. Dlatego w pełni popieram stanowisko inicjatywy Protest z Wykrzyknikiem, że z tym rządem nie należy rozmawiać o jakichkolwiek zmianach w Karcie Nauczyciela.
Dziękuję za rozmowę.
Fot: Beata Zwierzyńska