Nagły wybuch pandemii w placówkach oświatowych w Kolding w Danii sprawił, że tamtejsi eksperci zaczynają zastanawiać się nad sensem ponownego otwarcia szkół
Kolding to 60-tysięczne miasto w południowej Danii. Tamtejsze szkoły stały się ogniskami brytyjskiej mutacji koronawirusa B117. To mutacja, która rozprzestrzenia się o ok. 50 proc. szybciej od „zwykłego” wirusa, w dużo większym stopniu atakuje też dzieci i młodzież. Według „The Copenhagen Post”, z powodu dużej liczby zakażeń wśród dzieci i personelu od piątku zawieszono działalność dwóch szkół i ośmiu przedszkoli. Kolding jest dziś drugą gminą w kraju pod względem liczby nowych przypadków koronawirusa.
Zdaniem prof. Viggo Andreasena, epidemiologa z Uniwersytetu w Roskilde, „coś się dzieje z mutacją B117 wśród dzieci, czego nie dostrzegaliśmy w przypadku starego koronawirusa”. – Jeśli zobaczymy więcej takich przykładów, to będziemy musieli zadać sobie pytanie, czy otwieranie szkół nie jest zbyt ryzykowne – ocenił.
– Na podstawie tego, co wydarzyło się w Kolding, widzimy duży potencjał infekcji wariantem brytyjskim, nawet przy obecnych ograniczeniach – zauważył prof. Allan Randrup Thomsen, wirusolog z Uniwersytetu w Kopenhadze i doradca duńskiego rządu. – Po pojawieniu się wariantu brytyjskiego nastąpi wyraźny wzrost liczby zakażonych i hospitalizowanych w kwietniu – dodał.
W Polsce brytyjska mutacja koronawirusa to już 10 proc. nowych przypadków zakażeń. Wskaźnik ten w ciągu tygodnia podwaja się.
(PS, GN)