Chcemy być przygotowani perfekcyjnie. Bo trzeba sobie jasno powiedzieć, że gdyby doszło do zakażenia, rodzice nie zostawiliby na nas suchej nitki. Tak więc pierwszym możliwym terminem otwarcia przedszkoli wydaje się 18 maja br., może nawet 25 maja.
Z Wiesławem Muszyńskim, burmistrzem Włodawy, rozmawia Katarzyna Piotrowiak
Podobno jesteście jedną z kilku lub kilkunastu gmin w kraju, gdzie nikt nie zachorował dotąd na COVID-19. Chyba że coś się nagle zmieni – oby nie…
– Wolę mówić o regionie, ale rzeczywiście wiem z doniesień medialnych, że prawdopodobnie jesteśmy jednym z niewielu takich powiatów w kraju. Trzymamy się, jak możemy.
Zastosowaliście jakieś dodatkowe środki ostrożności?
– Rozdawaliśmy od początku pandemii maseczki w ramach akcji „Maseczka dla mieszkańca”, dezynfekowaliśmy miejsca publiczne, a zanim pomyślano o tarczy antykryzysowej, my już wprowadzaliśmy pomoc dla przedsiębiorców, w tym zwolnienia z podatków od nieruchomości itp. Fakt, że nie mamy na razie żadnego przypadku zakażenia, to też zasługa samych mieszkańców. Są bardzo zdyscyplinowani, przestrzegają wszystkich reguł. Sami pytali się o kwarantannę, zanim pojawiły się oficjalne przepisy, a my udostępnialiśmy im wolne mieszkania socjalne.
Ile jest we Włodawie osób na kwarantannie?
– Powyżej 100, ale i tak mamy obawy, czy należy otwierać przedszkola. Udało nam się jakoś do tej pory zabezpieczyć mieszkańców i chcielibyśmy utrzymać ten stan. Dziś może być dobrze, ale jutro wszystko może się zmienić, dlatego bardzo mocno wahamy się z podjęciem decyzji o otwarciu. Zrobiliśmy rozeznanie wśród rodziców i w zasadzie mamy po kilkunastu chętnych do każdej z trzech miejskich placówek. To niewiele, ale i tak poziom zabezpieczenia dzieci i personelu musi być wysoki.
Chcemy być przygotowani perfekcyjnie. Bo trzeba sobie jasno powiedzieć, że gdyby doszło do zakażenia, rodzice nie zostawiliby na nas suchej nitki. Tak więc pierwszym możliwym terminem wydaje się 18 maja br., może nawet 25 maja.
W jakich warunkach sanitarnych?
– Wytyczne ciągle się zmieniają, między innymi dlatego odwlekamy tę decyzję. Wiemy natomiast, że nasz personel przedszkolny musi mieć maseczki. Tego nie można odpuścić. Tak zresztą zaleca wielu ekspertów. Nie wyobrażam sobie, aby nauczyciele zajmujący się dziećmi przebywali z nimi bez masek. Postaramy się też o zakup bardzo dobrych preparatów odkażających.
Zastanawia się Pan nad tym, czy uruchomienie przedszkoli może zmienić sytuację epidemiczną w powiecie?
– Tak, cały czas. Kiedy pojawi się jeden przypadek, zaraz może być ognisko zakażenia. Decyzję ostatecznie podejmuje i tak samorządowiec, ale oczywiście kiedy informuje o tym rząd, to jest w pewnym sensie na nas wymuszone. Ja uważam, że to za wcześnie, że należy jeszcze zaczekać. Wiem jedno: my nie możemy stracić czujności. Nie możemy zluzować swoich nowych nawyków. Skoro to działa, to musimy nadal przestrzegać procedur, o co apeluję w mediach społecznościowych do wszystkich mieszkańców.
Czy w wyniku przestoju szkół i przedszkoli nauczyciele mają się bać obcinania pensji?
– Nie. Wynagrodzenia są wypłacane jak zwykle, z wyjątkiem zajęć dodatkowych.
Widzi Pan jako samorządowiec dezinformację, brak informacji?
– Jedno i drugie. Trudno tu cokolwiek przewidzieć. Ciągle myślimy, jak przeprowadzić egzaminy ósmoklasisty. Na razie nie wiadomo, czekamy na wytyczne.
Dziękuję za rozmowę.
***
Wywiad pochodzi z Głosu Nauczycielskiego nr 20-21 z 13-20 maja br. Czytajcie w wydaniu papierowym i elektronicznym (ewydanie.glos.pl)