Choroby zawodowe nauczycieli. Co roku odnotowuje się około 300 przypadków przewlekłych chorób narządu głosu

Z obserwacji wynika, że o stwierdzenie choroby zawodowej ubiegają się nauczyciele, którzy są już przeważnie na emeryturze, starają się o rozpoznanie wraz z zakończeniem pracy zawodowej. Rzadko zdarza się, że ktoś ubiega się o stwierdzenie choroby zawodowej w trakcie pracy.

Z dr. n. med. Marcinem Rybackim, kierownikiem Przychodni Chorób Zawodowych przy Instytucie Medycyny Pracy im. prof. Jerzego Nofera w Łodzi, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Jest Pan w posiadaniu raportu dotyczącego skali chorób zawodowych w Polsce. Interesują nas te dotyczące nauczycieli. Czy można powiedzieć, ile z nich zostaje rozpoznanych co roku?

– Na 2022 chorób zawodowych rozpoznanych w Polsce w 2018 r., przewlekłych chorób narządu głosu odnotowano 282 przypadki. Co roku skala jest podobna. Oczywiście są to głównie nauczyciele.

Te 282 przypadki to dużo czy mało?

– To 14 proc. wszystkich przewlekłych chorób zawodowych. Trudno ocenić, czy to dużo, czy mało. W Polsce mówi się raczej o tym, że liczba przypadków chorób zawodowych jest niedoszacowana. Pracownicy często obawiają się zgłaszać podejrzenie chorób zawodowych w trakcie zatrudnienia.

Nauczyciele też mają takie obawy?

– Takich danych nie ma, ale z obserwacji wynika, że o stwierdzenie choroby zawodowej ubiegają się nauczyciele, którzy są już przeważnie na emeryturze, starają się o rozpoznanie wraz z zakończeniem pracy zawodowej. Rzadko zdarza się, że ktoś ubiega się o stwierdzenie choroby zawodowej w trakcie pracy. Zaznaczam, że są to wyłącznie nasze obserwacje.

Nauczyciele zgłaszają się tak późno, bo obawiają się utraty pracy?

– Można tak przypuszczać. Zapewne częstym powodem występowania o stwierdzenie choroby zawodowej po przejściu na emeryturę jest także możliwość uzyskania wyższych świadczeń finansowych otrzymywanych w wieku emerytalnym.

Sądzę, że nikogo to nie zdziwi, że nauczyciel po latach pracy w szkole wystąpi o orzeczenie choroby zawodowej jeśli się leczył i są ku temu przesłanki.

– Nie, to absolutnie nie dziwi. W tym przypadku ZUS może przyznać prawo do renty i jeśli będzie to prawo do renty z tytułu choroby zawodowej, to w tym momencie pracownik ma wybór: może sobie wybrać emeryturę plus pół renty albo rentę plus pół emerytury. Czyli będzie miał zwiększone świadczenia. Zaznaczmy, że może tak być, ale nie musi, bo rozpoznanie choroby zawodowej nie uprawnia automatycznie do przyznania świadczeń rentowych.

Czy likwidacja Instytutu Medycyny Pracy w Sosnowcu* wpłynie na postępowania o uznanie choroby zawodowej? Opóźni je?

– Nie wiem, ile badań było wykonywanych w Sosnowcu w trybie odwoławczym, a ile w Instytucie Medycyny Wsi w Lublinie. Nie posiadam takich danych. Mogę tylko powiedzieć, że w 2018 r. mieliśmy w Łodzi ok. 90 badań w trybie odwoławczym związanych z narządem głosu. To są przypadki, które dotyczyły głównie nauczycieli. W 2019 r. było ich ok. 80. Instytut w Sosnowcu zawiesił swoją działalność w ubiegłym roku.

Jak wynika z odpowiedzi nadesłanej do Głosu przez likwidatora placówki, proces likwidacji rozpoczął się 28 października 2019 r., a od połowy ubiegłego roku instytut nie prowadzi już działalności leczniczej.

– Czyli nagromadziło się trochę dokumentacji, bo przez kilka miesięcy nie przyjmował już pacjentów. Do nas trafiło 50 spraw więcej.

Czyli jest więcej pracy?

– Oczywiście, że jest.

Słyszałam o kolejkach. Czy dacie radę z natłokiem badań?

– Tak, obecnie proces odwoławczy się wydłużył, ale wynika to z przyczyn losowych. Od grudnia 2019 r. zmagamy się z brakiem lekarza foniatry. Zapewniam jednak, że damy radę. Czas oczekiwania na badanie foniatryczne, po tym jak już wpłynie do nas dokumentacja, standardowo wynosił niewiele ponad miesiąc. Jeżeli badamy tygodniowo trzech – czterech nauczycieli, to rocznie mamy ok. 140-150 badań. Po powrocie foniatry do pracy będziemy starać się nadrobić zaległości, by przywrócić dotychczasowy czas procesu orzeczniczego.

Nie macie foniatry, czyli nie robicie badań?

– Planujemy ruszyć z nimi pełną parą od połowy lutego. Jesteśmy przygotowani, żeby przyjmować w tygodniu dwa razy więcej nauczycieli niż do tej pory – ok. sześć – osiem osób tygodniowo. Ta dokumentacja, która nam zalega, a którą przejęliśmy z Sosnowca, zostanie rozpatrzona, a badania wykonane. Trzeba też wziąć pod uwagę, że w związku z likwidacją ośrodka w Sosnowcu wiele spraw było nierozpatrzonych, a dokumentacja oczekiwała na formalne przesłanie do placówki. Dokumentację z Sosnowca przekazano nam dopiero we wrześniu. To były sprawy osób, które pojawiły się przed majem, czyli tuż przed likwidacją instytutu. Pięć miesięcy się tymi sprawami nikt nie zajmował. Będziemy to nadrabiać. Taki mamy cel. Oczywiście, gdyby nie brak foniatry wynikający z przypadku losowego, już dawno byśmy to zrobili.

(…)

Dziękuję za rozmowę.

*Instytut Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu zakończył działalność i od października 2019 r. znajduje się w stanie likwidacji. Zniknęła jedna z placówek, do której nauczyciele mogli składać odwołania w sprawie urlopów zdrowotnych i chorób zawodowych

***

To jest fragment wywiadu z Głosu Nauczycielskiego nr 5 z 29 stycznia br. Całość w wydaniu papierowym oraz w wydaniu elektronicznym: ewydanie.glos.pl