Czechy na granicy załamania

Czechy znalazły się w tak trudnej sytuacji wywołanej atakiem brytyjskiej mutacji koronawirusa, że już wkrótce prawdopodobnie będą musiały poprosić Niemcy o otworzenie szpitali dla czeskich pacjentów

Minister zdrowia Czech Jan Blatny poinformował, że w ciągu 2-3 tygodni czeskie szpitale najpewniej kompletnie zapchają się w efekcie napływu chorych na koronawirusa. Lekarze będą więc musieli selekcjonować pacjentów.

Jak informowaliśmy niedawno w „Głosie”, w regionach graniczących z Polską – Nachod i Trutnov, notuje się rekordowe wskaźniki nowych przypadków koronawirusa. W 60 proc. chodzi o niebezpieczną, brytyjską mutację B117.

W liczącym 550 tys. mieszkańców regionie zaczyna brakować wolnych łóżek na oddziałach kowidowych i na oddziałach intensywnej terapii. Pacjenci przewożeni są do szpitali oddalonych nawet o ok. 250 km, ponieważ wszystkie szpitale w okolicy są przepełnione.

Według Blatnego, wkrótce w tak trudnej sytuacji może się znaleźć cały kraj. – Przygotowujemy szpitale do uruchomienia systemu funkcjonowania w sytuacji niedoboru środków, ustalając priorytety wśród przyjmowanych pacjentów. Jak w przypadku katastrof – wyjaśnił Blatny.

Rząd zamierza poprosić Niemcy o otwarcie swoich szpitali dla czeskich pacjentów.

Mimo to, władze Czech zamierza luzować część obostrzeń sanitarnych, jak np. otworzyć od poniedziałku 22 lutego cześć zamkniętych dotąd sklepów, a 1 marca przywrócić nauczanie stacjonarne w szkołach (pod warunkiem wdrożenia szerokiej akcji testowania uczniów i nauczycieli).

Czechy, to tuż po Portugalii, najbardziej dotknięty koronawirusem kraj w Europie. Zanotowano tam jedne z największych na kontynencie wskaźniki zakażeń. Liczba zgonów w przeliczeniu na wielkość populacji jest niższa tylko w porównaniu z sytuacją panującą w Wielkiej Brytanii.

(PS, GN)