Dariusz Chętkowski: Nobel dla Tokarczuk pokazuje, że możemy być dumni także z naszej prozy

Dowiedziałem się o tej nagrodzie w czasie lekcji od uczniów. Myślałem na początku, że to jakiś fake news. A potem otworzyły się drzwi i weszła koleżanka polonistka, która rzuciła mi się na szyję z radością.

Z Dariuszem Chętkowskim, nauczycielem języka polskiego w XXI Liceum Ogólnokształcącym im. B. Prusa w Łodzi oraz stałym felietonistą Głosu Nauczycielskiego, rozmawia Jarosław Karpiński

Jak Pan odebrał fakt przyznania nagrody Nobla dla Olgi Tokarczuk. Można się było tego spodziewać?

– Jest to dla mnie duże zaskoczenie, że Polka otrzymała Nobla. To jest piąty literacki Nobel dla Polski. Dowiedziałem się o tej nagrodzie w czasie lekcji od uczniów, którzy nielegalnie korzystali z telefonów. Myślałem na początku, że to jakiś fake news, trudno mi było uwierzyć w tę wiadomość. A potem otworzyły się drzwi i weszła koleżanka polonistka, która rzuciła mi się na szyję z radością.

Bo to jest wielki sukces wszystkich, także tych którzy uczą o literaturze w szkołach. Mieć kolejnego noblistę, to jest taka rekomendacja, która powoduje, że nawet sami uczniowie będą czytać utwory laureata.

„Wyspa” Olgi Tokarczuk znalazła się w roku szkolnym 2019/2020 na liście obowiązkowych lektur w liceum. Proszę przypomnieć jak było do tej pory, czy książki Tokarczuk były omawiane w szkole?

– Jeśli chodzi o program w liceum po gimnazjum, to żadnej pozycji Tokarczuk nie było w spisie lektur szkolnych. Natomiast wcześniej, w liceum po szkole podstawowej, w niewielkim stopniu można było się zapoznać z jej twórczością. Na egzaminie maturalnym, na poziomie rozszerzonym pojawiały się fragmenty z dzieł Tokarczuk. Natomiast raczej się jej prozy nie omawiało, no może przy okazji „Lalki” Prusa wspominało się o tej autorce, bo ona też popełniła dzieła nawiązujące do „Lalki”. Była to jednak raczej literatura, którą czytało się prywatnie, a nie z obowiązku. A więc nadmierne jej wprowadzanie do jej omawiania w szkołach mogłoby powodować efekt odwrotny od zamierzonego.

Mówiło się o Tokarczuk, wspominało, ale ponieważ to były „olbrzymie” dzieła, szczególnie te ostatnie, to nauczyciele omawiali raczej ich fragmenty a nie narzucali całości. Jeżeli chodzi o „Wyspę” to poloniści zdecydują kiedy ją wprowadzą do nauczania, nauka w liceach czteroletnich dopiero się zaczęła.

Co mówią uczniowie, którzy zetknęli się z prozą Tokarczuk? Jest dla nich trudna? Chętnie po nią sięgają?

– Jeśli chodzi o czytanie od deski do deski, to jest „kawał ciężkiej prozy”, natomiast fragmenty są fantastyczne. Żeby czytać w całości, to ktoś musi mieć romantyczną duszę, mówię oczywiście o ludziach młodych. Musimy się przyzwyczajać do tego, że poznawanie literatury polega na wyciąganiu różnych urywków i zapoznawaniu się z nimi. Jak rozmawiałem ze swoimi uczniami to stęknęli, dlaczego J.K. Rowling nie dostała Nobla, dlaczego Harry Potter nie jest honorowany? A więc z jednej strony powinniśmy się bardzo cieszyć, że nagrodzono Polkę, a z drugiej strony część młodzieży oczekuje pewnie czegoś innego.

Może dopiero teraz rozpocznie się wśród młodych ludzi boom na książki Olgi Tokarczuk?

– Na pewno zainteresowanie jej twórczością gwałtownie  wzrośnie. Podobnie było z Czesławem Miłoszem. Gdy w 1980 r. otrzymał nagrodę Nobla, w Polsce był mało znany, bo jego nazwisko było zakazane. Przebywał przecież na emigracji w Stanach Zjednoczonych. Dopiero potem władze PRL pozwoliły na to, by przyjechał do kraju. Czasy nie są porównywalne, ale wobec Tokarczuk też istniała niechęć władzy. A teraz wszystko się zapewne zmieni. Będziemy honorowali wielką pisarkę. Oczywiście zasłużenie, tak samo jak zasłużenie został wprowadzony do kanonu lektur szkolnych Czesław Miłosz, którego nie było tam przed 1980 rokiem.

Co jeszcze pokazuje Nobel dla Tokarczuk?

–  Myślę, że do tej pory byliśmy dumni z polskiej poezji, z tego, że świat szanuje polską poezję, a wydawało nam się że prozę mamy gorszą, szczególnie w porównaniu do krajów anglosaskich, do Niemców, Francuzów. Wyjątkiem był Stanisław Lem, ceniony za granicą.

Teraz coś się może zmienić, bo ten Nobel dla Tokarczuk pokazuje, że  możemy być dumni także z naszej prozy. Także w tym kontekście wybór Olgi Tokarczuk jest doskonałą decyzją.

Dziękuję za rozmowę. 

Fot. Rajmund Nafalski