Dariusz Martynowicz: Strajk to wołanie o godność

To właśnie etos  zawodu każe nam głośno zaprotestować. Tak dalej być nie może! – mówi w wywiadzie dla Głosu Nauczycielskiego Dariusz Martynowicz, nauczyciel języka polskiego w V Liceum Ogólnokształcącym im. Augusta Witkowskiego w Krakowie.

Będzie Pan strajkował?

– Tak, będę strajkował. Dziś to jest jedyna droga do tego, żeby pokazać, że edukacja powinna stać się jednym z priorytetów dla dobrze rozwijającego się państwa. Bo ten strajk jest wołaniem o godność dla wszystkich, którzy tworzą edukację. Jednym z głównych powodów do strajku jest oczywiście moja płaca i to, jak traktuje się nauczycieli, ale jest on także możliwością wykrzyczenia, że edukacja jest po prostu ważna!

To ile Pan zarabia?

– Jestem nauczycielem dyplomowanym i na rękę dostaję 2700 zł, w tym dodatek stażowy (pracuję w szkole 11 lat) i za wychowawstwo. Ponieważ wróciłem z urlopu dla poratowania zdrowia, nie mam dodatku motywacyjnego. I już niebawem osiągnę szczyt finansowych możliwości w moim zawodzie.

Co motywuje Pana do pracy, skoro nie jest to pensja?

– To trudne pytanie. Jestem na takim etapie życia, że zastanawiam się nad swoją przyszłością i nad tym, czy praca w szkole jest faktycznie tym, co będę dalej robił. Na pewno nieustannie motywują mnie moi uczniowie. I takie drobne sytuacje, które nadają mojej pracy sens: kiedy jestem zniechęcony i myślę, czy nie odpuścić, dostaję nagle wiadomość od absolwenta z podziękowaniami za wspólne lata i z informacją, że moje lekcje polskiego wiele zmieniły w jego życiu. Dla takich chwil warto być nauczycielem i są one ważniejsze niż pieniądze.

Jak Pan dorabia?

– Udzielam korepetycji, prowadzę szkolenia dla nauczycieli, ponieważ interesuję się nowymi technologiami w edukacji.

Ile przeciętnie trwa dzień Pańskiej pracy?

– Po powrocie z urlopu dla poratowania zdrowia ten dzień jest już krótszy. Ale przed urlopem zaczynał się bardzo często o 5.30 rano, kiedy wstawałem do pracy, do której dojeżdżam prawie godzinę, i nierzadko kończył około 20-21, bo po lekcjach szedłem na jakieś szkolenia czy dawałem korepetycje. Do tego dochodziło sprawdzanie prac w niedzielę, bo w sobotę nie miałem siły po prostu na nic. Często odsypiałem cały tydzień i ciężko było mi się nawet zmobilizować do zabawy z moimi dziećmi.

(…)

Dlaczego został Pan nauczycielem?

– Dzięki mojej polonistce z liceum, która była osobą o niesamowitej wiedzy i wielkiej charyzmie. W jej oczach widać było, jaką radość daje jej praca z nami i że kocha to, co robi. I wtedy pomyślałem, że praca nauczyciela może zmieniać świat.

Co zostało z tego ideału po 11 latach pracy?

– Nadal wierzę, że ta praca ma sens i ogromne znaczenie, ale nie w naszych realiach.

To przez te realia zastanawia się Pan nad odejściem ze szkoły?

– Tak, nastroje w oświacie nigdy nie były tak złe. Polska edukacja jest w fatalnym stanie. A byłaby w jeszcze gorszym, gdyby nie nauczyciele, którzy wiele serca wkładają w to, co robią, borykając się często z brakiem zrozumienia, a wręcz z atakami. I są w tej walce o edukację samotni.

(…)

Cały wywiad – w GN nr 13 z 27 marca br. Rozmawiała Anna Wojciechowska