Niektórzy, przychodząc do liceum, mówią, że od podstawówki uczą się ze mną chemii na YouTubie. Są ciekawi, kim jestem, co robię. Przekonałem się, że ja jestem dla nich potwierdzeniem tego, że nauczyciel może być przedsiębiorczy. Czasami, jeżeli mamy trochę czasu, słuchamy na lekcjach podcastów o przedsiębiorczości. Ciągle zbieram nowe doświadczenia i przekonuję, że szeroko pojęta edukacja jest kluczem do działania. Powtarzam im ciągle, że jeśli chcą coś w życiu osiągnąć, to muszą postawić na kreatywność.
Z Dawidem Łasińskim*, nauczycielem chemii w Zespole Szkół im. gen. Dezyderego Chłapowskiego w Bolechowie – Panem Belfrem, youtuberem, streamerem, digitalshaperem, szkoleniowcem, rozmawia Katarzyna Piotrowiak
Przed Panem Belfrem i nauczycielem z „internetów”, jak Pan osobie mówi, wykład na temat: „Nauczyciel influencer – lans czy odpowiedzialność?”**. Czy jest jakaś niewidoczna cienka granica, którą można przekroczyć?
– Myślę, że jest. Od lat buduję markę osobistą i wiem, że bardzo łatwo jest sprzedać się i skończyć tylko na sprzedaży, nie dając z siebie żadnej wartości. Wtedy to jest dla mnie lans.
W ciągu sześciu lat wiele wydarzyło się wokół marki Pana Belfra. Ludzie zaczęli korzystać z moich doświadczeń, wyszkoliłem tysiące nauczycieli. I nadal jara mnie uczenie się i uczenie innych.
Jakie były początki? Czy Pan Belfer poszedł w „internety”, bo pozazdrościł czegoś np. „Babce od histy” i „Babie od polskiego”?
– Jak Pan Belfer startował, to nie wiedział, że w sieci zaistnieje „Babka od histy”. Kiedy powstawał w mojej głowie pomysł na Pana Belfra, mój research zaczynał i kończył się na Przemku Staroniu. Przemek był wtedy jedynym influencerem, przy którym wyświetlało się „nauczyciel”. Funkcjonował wtedy jak Profesor Snap, bo intensywnie działał na Snapchacie. Pomyślałem sobie: „Ooo, dobra, w takim razie zrobimy coś na YouTubie”. To był luty 2017 r.
Dziś po wpisaniu w wyszukiwarce „nauczyciel influencer” pojawia się dużo więcej nazwisk. Można powiedzieć, że to już pewien trend.
– Tak i jestem dumny z każdego nauczyciela, który próbuje zawalczyć o swoje miejsce w internecie i jest mi miło móc się z kimś porównywać. To przyjemne, kiedy czujemy, że „rośniemy”, że są ludzie, którzy chcą nas obserwować. Wtedy zapraszam ich na warsztaty, a oni wpadają na wirtualne szkolenia.
Wielu nauczycieli po doświadczeniach w nauczaniu zdalnym zaczyna się zastanawiać, jak zaistnieć w internecie. Czym Pan się inspirował?
– To jest model, który został przeniesiony z branży gamingowej i zaczyna świetnie działać w branży edukacyjnej. Ale przecież nauczycielom influencerom nie chodzi tylko o to, żeby sprzedać czapeczkę. Ja wzorowałem się m.in. na reZim, który przez lata dojrzewał jako twórca internetowy. Jego sposób narracji był dla nie wzorem. Oglądałem też Rocka. Spodobało mi się, że nie musiał napinać muskułów, żeby zaistnieć, a przecież był niemal 40-latkiem, kiedy startował w sieci. A to dużo jak na tę branżę.
Cudownie było patrzeć, jak ktoś dojrzały, kto ma dzieci, siada przed komputerem, gra w Minecrafta i opowiada. Do tej grupy, która mnie zainspirowała, zaliczyłbym jeszcze Lekko Stronniczych. Oni nauczyli mnie, jak skracać dystans przez kamerę.
Na swoim kanale YouTube ma Pan ponad 68 tys. subskrybentów. Można powiedzieć, że się udało, że Pan Belfer osiągnął sukces?
– Tak, bo znalazłem sposób na to, aby ta druga osoba, która mnie słucha, myślała, że siedzimy w kafejce, pijąc kawę. Tylko że my siedzimy po dwóch stronach monitora. Marketingu uczyłem się m.in. od Pawła Tkaczyka, specjalisty od storytellingu, czyli budowania więzi klienta z marką za pomocą opowieści. Powstało coś, co miało być nieco egoistyczne, ale mimo wszystko miało porządnie zatrząść systemem.
Jak Pan siebie widzi obecnie?
– Zdarzyło się dużo więcej, niż zakładałem w 2016 r., kiedy wracałem do domu po niezdanym egzaminie na nauczyciela dyplomowanego. Nie zdałem go, bo nie zgłosiłem oficjalnie radzie pedagogicznej, że nadal prowadzę założone kilka lat wcześniej kółko filmowe, z tego też powodu administracyjnie odrzucono moją teczkę.
Wtedy pomyślałem, że skoro system jest nie dość elastyczny, nie patrzy na mnie po ludzku, nie docenia tego, że od lat staram się robić różne innowacje z moimi uczniami, nie dostrzega mnie jako nauczyciela, który stara się dzieci zaciekawić światem, a nie tylko chemią, to czas, żeby pomyśleć także o sobie.
Nie kusi, żeby porzucić szkołę, zostać tylko Panem Belfrem?
– A po co? Skoro za każdym razem, wracając ze szkoły, czuję, że to ma sens. Ja muszę mieć kontakt z ziemią.
Dlatego nadal jest Pan w tym systemie?
– I dlatego od lat staram się nadal hakować ten system. Od tej porażki na egzaminie minęło kilka lat, ale nadal myślę tak samo: nie mam nic do stracenia, wykorzystam swoją wiedzę inaczej. Wtedy trudno było się z tym pogodzić, bo jednak za sprawą mojej innowacji uczniowie dostawali ogólnopolskie nagrody, założyliśmy telewizję gminną, dostawaliśmy granty.
Ale po latach jestem wdzięczny za doświadczenie tej sytuacji. Pan Belfer inaczej by nie powstał, nie udałoby się też zdobyć pieniędzy i sprzętu na kółko filmowe.
Jak na to wszystko reagują uczniowie?
– Niektórzy, przychodząc do liceum, mówią, że od podstawówki uczą się ze mną chemii na YouTubie. Są ciekawi, kim jestem, co robię. Przekonałem się, że ja jestem dla nich potwierdzeniem tego, że nauczyciel może być przedsiębiorczy. Czasami, jeżeli mamy trochę czasu, słuchamy na lekcjach podcastów o przedsiębiorczości.
Ciągle zbieram nowe doświadczenia i przekonuję, że szeroko pojęta edukacja jest kluczem do działania. Powtarzam im ciągle, że jeśli chcą coś w życiu osiągnąć, to muszą postawić na kreatywność.
A co robi uczeń, kiedy słyszy coś takiego?
– Zagląda na moją stronę. To jest chyba w tym wszystkim najważniejsze. Dlaczego? Bo uczniowie wciąż słyszą, że ten, kto prowadzi z nimi lekcje przy tablicy, to jest „ten nieudacznik nauczyciel”. Dlatego ja już we wrześniu mówię uczniom wprost, że mogłoby mnie tu nie być, że jestem tutaj z nimi, bo to lubię. Oni wtedy zaczynają rozumieć, że edukacja to jest ich szansa.
To „mogłoby mnie tu nie być” oznacza, że Pan Belfer poradziły sobie finansowo bez uczenia chemii w szkole?
– Dałbym radę się utrzymać z powodzeniem, ale ja za bardzo kocham uczyć. Nie wyobrażam sobie Pana Belfra, który byłby tylko nauczycielem wirtualnym. Nie, zdecydowane nie. Uwielbiam pracę w szkole i przenoszę tę atmosferę z sali lekcyjnej i pokoju nauczycielskiego do sieci, aby dać coś innym – uczniom, nauczycielom, ale też rodzicom. Daję im szeroką perspektywę.
Pan Belfer ma żółtą koszulkę z logo PB, okulary, marynarkę, a w ręce trzyma wskaźnik do tablicy. Czy tak samo wygląda Pan w klasie?
– W klasie uczniowie mają lekcje z Dawidem Łasińskim. To podstawowa zasada. Zdejmując koszulkę z logo, które kształtem nawiązuje do logo Supermana, staję się mężem, ojcem, nauczycielem. Kiedy jednak występuję w roli Pana Belfra, na konferencjach, webinarach, zakładam żółtą koszulkę, staram się tu i tam edutainment prowadzić. To ma być wartość dla widza w dowolnym wieku. Internet lubi wyraziste rzeczy, wyraziste postaci. W internecie trzeba „być bardziej…”. Chociaż początkowo nie wiedziałem, jak się do tego wszystkiego zabrać, jak zaistnieć w sieci. Szukałem, a temat miałem pod ręką – chemia.
Usiadłem do komputera i zrobiłem transmisję. W ciągu trzech miesięcy nagrałem całą podstawę programową z gimnazjum i wrzuciłem na YT. Pewnie byłoby dużo lepiej, gdyby nie reforma pani Zalewskiej, ale przyszedł czas pandemii i okazało się, jak bardzo to jest potrzebne.
(…)
Reakcje nauczycieli na to, co Pan Belfer robi w sieci, są pewnie różne?
– Tu jeszcze jest wiele do zrobienia, ale z roku na rok jest coraz lepiej. Niektórzy obawiają się oceniania i śmieszności. Ja też to przeżyłem, kiedy mi mówili: „Dawid wygłupiasz się w tym internecie” albo „Lansujesz się kosztem innych”. To było w 2017 r.
Trzeba zmienić myślenie, bo inaczej oddamy w sieci pole patokanałom, gdzie wylewa się na nas, nauczycieli i na szkoły, kubły pomyj. To robią ludzie, którzy też mają pokończone studia. Musimy się bronić.
Nauczycieli influencerów jest ciągle za mało?
– Absolutnie za mało. Biorąc pod uwagę skalę problemu, uważam, że każdy nowy nauczyciel będzie kolejnym cudem w sieci. Bo tylko nauczyciel będzie zawsze powtarzał, że warto się uczyć. My inaczej nie potrafimy.
Dziękuję za rozmowę.
Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 8 z 22 lutego br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl
Fot. Archiwum prywatne
*Dawid Łasiński jest również finalistą Konkursu Nauczyciel Roku 2019 oraz Twórcą Roku 2021
**Wykład Dawida Łasińskiego odbył się 11 marca br. w Poznaniu na Konferencji „A teraz zadbaj o siebie”.
>> Dawid Łasiński znalazł się jako jeden z nauczycieli na już #Listę100 osób, które przyczyniły się do tego, aby wzmacniać #cyfrowekompetencje Polek i Polaków w 2022. Lista dostępna jest TUTAJ: