Debata (prawie) bez edukacji

Choć edukacja najmłodszych w okresie pandemii stała się kluczowym problemem większości polskich rodzin, to trudna sytuacja oświaty została podczas wczorajszej debaty prezydenckiej praktycznie przemilczana zarówno przez TVP jak i kandydatów

W środę wieczorem TVP zorganizowała debatę prezydencką, w której wzięło udział 11 kandydatów na ten najważniejszy w Polsce urząd.

Prawie półtoragodzinna debata poświęcona została różnym zagadnieniom, ale niestety nie licznym problemom, jakie dotknęły w ostatnich miesiącach oświatę, nauczycieli, uczniów i rodziców. A w praktyce – niemal każdą rodzinę w naszym kraju. To w okresie pandemii ujawniły się wszystkie bolączki polskiej szkoły – niedofinansowanie, złe prawo, brak procedur, kiepskie wyposażenie szkół, indolencja rządzących, którzy nie potrafią zmierzyć się z konkretnymi wyzwaniami.

Szkoda, że organizatorzy debaty nie poprosili kandydatów o przedstawienie swoich pomysłów np. na zorganizowanie zdalnego kształcenia, przygotowanie szkół w czasie kryzysu, poprawienie jakości kształcenia, zadbanie o odpowiednie wynagrodzenie nauczycieli i pracowników oświaty, a także na walkę z wykluczeniem edukacyjnym.

Podczas wczorajszej debaty można było odnieść wrażenie, że zarówno organizatorzy jak i kandydaci zawarli ciche porozumienie, by o tym po prostu nie mówić.

Kandydaci usłyszeli tylko jedno pytanie, które w pośredni sposób zahaczało o szkolne życie. Prowadzący debatę Michał Adamczyk z TVP postanowił bowiem zapytać osoby ubiegające się o najważniejszą funkcję w państwie o… możliwość przygotowywania dzieci do I komunii na terenie szkoły.

„Czas pierwszych komunii świętych, a zatem, czy jest pan za umożliwieniem dzieciom przygotowania się do I komunii świętej na lekcjach religii w szkole?” – tak brzmiał pytanie, które padło z ust redaktora TVP.

Kandydaci nie skorzystali z okazji, by poruszyć jakiś inny temat dotyczący edukacji. Niemal wszyscy odpowiadali jednym zdaniem przechodząc chwilę potem na inne, bliższe im kwestie.

– O tym, czy religia powinna być w szkole, czy nie, powinni decydować rodzice – stwierdził Rafał Trzaskowski (KO), prezydent Warszawy.

Podobną opinię wyraził publicysta i społecznik Szymon Hołownia: – O tym, czy lekcje religii powinny odbywać się w szkole i w jakiej formie powinny się odbywać, powinna decydować wspólnota szkolna. Nie ministrowie, nie biskupi, ale nauczyciele, rodzice, uczniowie.

Nieco więcej miejsca poświęcił temu tematowi lider Unii Pracy. – Jako młody człowiek uczęszczałem na lekcje religii do sal katechetycznych w kościołach. Chciałbym, żeby dzisiaj też tak było. Fikcją jest religia w szkole, która powoduje, że część dzieci, która nie chce uczestniczyć w lekcjach religii, jest stygmatyzowana i tak naprawdę przymuszana do siedzenia w kącie. Religia i przygotowanie do komunii świętej powinno odbywać się nie w szkole, ale w kościele. To miejsce dla osób, które praktykują, a nie szkoła, która powinna być świecka – tłumaczył Waldemar Witkowski.

Mirosław Piotrowski, historyk, publicysta, nauczyciel akademicki, zadeklarował się jako zwolennik nauczania religii „nie tylko w szkołach polskich, ale także w szkołach europejskich”. Dlatego religii nie powinno się w planie zajęć na końcu, by „nie zniechęcać” uczniów do chodzenia na te zajęcia.

Paweł Tanajno, przedsiębiorca, opowiedział się za „świeckim państwem” i za tym, by tworzyć klasy dla tych, którzy chcą chodzić na religię oraz dla pozostałych dzieci.

Stanisław Żółtek, przedsiębiorca, tłumaczył, że pracujący w szkołach księża „nie są już sługami Kościoła, ale pracownikami ministerstwa edukacji”.

Prezydent Andrzej Duda powołał się na art. 48 Konstytucji, który daje rodzicom prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnym światopoglądem. – Religia jest w szkołach, ale rodzice decydują, czy dzieci będą na religię chodziły. Rozumiem, że są to też rodzice, którzy chcą, by ich dzieci przystąpiły do I komunii. Chyba łatwiej byłoby i dzieciom i rodzicom, gdyby można było do I komunii przygotować się w szkole – ocenił Andrzej Duda.

– Dzisiaj nie jest problemem, czy lekcje religii odbywają się w szkołach. Tak jest w większości krajów europejskich. Dostępne powinny być też lekcje etyki. Problemem jest to, że w polskim kościele jest polityka – mówił Władysław Kosiniak-Kamysz, lider PSL.

– Temat religii w szkole to temat zastępczy. Nie ma teraz żadnego konfliktu społecznego w tej sprawie – oświadczył Krzysztof Bosak, przedstawiciel Konfederacji.

– Trzeba wyprowadzić lekcje religii ze szkół – krótko uciął temat Robert Biedroń, kandydat Lewicy.

Marek Jakubiak, biznesmen, uważa, że należy się zastanowić nad tym, „kto jest katechetą” i sprzeciwił się „wyrzucaniu religii ze szkoły”.

W dalszej części debaty temat oświaty praktycznie już się nie pojawił. Jedynie Mirosław Piotrowski skrytykował reformę Anny Zalewskiej i opowiedział się za przywróceniem emerytur nauczycielskich. – Oświata i edukacja od 5 lat jest w chaosie. Tak zwana reforma wprowadziła chaos w oświacie. Rok temu protestowali nauczyciele, na ich barki zrzucono całą tę reformę, a także na uczniów i rodziców – mówił Piotrowski. – Nauczyciele są grupą niedowartościowaną. Trzeba im dobrze płacić i dobrze ich traktować. Dlatego postuluję powrót do dawnej emerytury nauczycielskiej, czyli po 30 latach pracy, w tym po 20 latach pracy przy tablicy – dodał.

Piotrowski odniósł się też do wydarzeń z ostatnich dni: – A przy okazji bardzo współczuję wszystkim ósmoklasistom i ich rodzicom, że zostali przez rząd wpędzeni w tak kuriozalny egzamin, którego być nie powinno – dodał.

Debatę prezydencką można obejrzeć TUTAJ

(PS, GN)