Dr Agnieszka Tomasik: Dziś trzeba planować nie najbliższy rok szkolny, ale trzy lata do przodu

W moim gabinecie jest huśtawka, są wygodne fotele, aranżacja ma sprzyjać także trudnym rozmowom. Skracam tym dystans. Kto się huśta na tej huśtawce? Wszyscy. Przychodzą uczniowie, przychodzą nauczyciele, którzy chcą odpocząć. Teraz siedzą na niej wicedyrektorki. W gabinecie mam też hula-hoop. Kręcę sobie hula-hoop, jak jestem zmęczona. Nie jest to mój pomysł, po prostu jeden z naszych nauczycieli, który jest tiktokerem, popularyzuje hula-hoop w social mediach. Kręcimy czasami też na przerwach… kiedy widzimy, że dzień zbliża się ku końcowi, a tu zostało jeszcze tyle spraw do rozwiązania. W edukacji nigdy nie da się zamknąć wszystkich tematów do końca.

Z dr Agnieszką Tomasik, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 8 w Gdańsku, pedagogiem specjalnym, wykładowcą akademickim, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Jak zadbać w szkole o komfort pracy? Jak Pani się stara to robić?

– Komfort pracy w szkole to słabo rozpoznany temat, ale staram się o to dbać. Prowadzę bardzo dużo działań wytchnieniowych i dobrostanowych. Taki mam styl pracy i zarządzania. Monitoruję, czego potrzeba nauczycielom, żeby się im lepiej pracowało. Podczas wakacji zrealizowaliśmy ich marzenie, poprawiliśmy jakość internetu na terenie szkoły.

Bardzo też dbamy o to, by stosować balans między pracą a życiem prywatnym. Rok szkolny rozpoczęliśmy tak naprawdę w ostatnich dniach sierpnia, podczas spotkania wyjazdowego rady pedagogicznej.

Jak się zmotywowaliście?

– Zatańczyliśmy przy ognisku, odwiedziła nas również kosmetyczka. Mieliśmy też warsztaty z odporności zawodowej.

Skąd się wziął pomysł na te wyjazdowe rady pedagogiczne?

– Kiedy pojawiają się nowe twarze, jest szansa na szybkie zintegrowanie się. Poznanie się. Co bardzo dobrze wpływa na taki „onboarding” pracowniczy. Poza tym początek roku zawsze kojarzył się z długimi, męczącymi naradami, więc wymyśliliśmy, żeby się spotykać na wyjeździe i wszystkie sprawy omawiać w ciągu dwóch dni. Ten wyjazd to jest w zasadzie nasz 1 września.

Co jest stałym elementem tych wyjazdów?

– Oprócz tego, że omawiamy zadania i prezentuję plan nadzoru pedagogicznego, mam też zawsze speech motywujący i wyznaczający kierunki. W tym roku mówiłam o trzech pojęciach, wokół których będziemy pracować. Będziemy rozwijać siebie w kierunku „agility”, czyli zwinności zawodowej. Nad podobnymi kompetencjami będziemy również pracować u uczniów. Następnie „wellbeing”, czyli wszelakie tematy dobrostanowe, dlatego zrobiłam nauczycielom króciutki wykład o tym, jak dbać o swoje siły i starać się ich nie wyczerpywać w ciągu całego roku. Trzecia rzecz to „creation”. Liczę na to, że twórczość będziemy rozwijać w różnych ciekawych projektach z uczniami. Standaryzujemy również zebrania z rodzicami, żeby każdy wychowawca prowadził te spotkania aktywizująco.

Relacje z rodzicami uległy znaczącym zmianom w ostatnich latach. Ich ustandaryzowanie ma pomóc w kontaktach ze szkołą?

– Nie tylko. Każdy rodzic powinien otrzymać taką samą usługę edukacyjną, nieważne, do której sali wchodzi w trakcie wywiadówki. Pomocne okażą się na pewno przygotowane podczas rady wyjazdowej scenariusze zebrań z rodzicami, ale też narzędzia, które będą w trakcie tych zebrań wykorzystywane. Zaplanowaliśmy, że w tym roku szkolnym każdy rodzic otrzyma od wychowawcy karteczki z dwoma pytaniami: „Czego oczekujesz od szkoły?”, „Co zrobię dla szkoły?”. To taka wymiana różnych usług i dobrodziejstw.

Dzięki temu nauczyciele wchodzą z lepszymi nastrojami w rok szkolny?

– Problemów jest masa, o czym świadczyły chociażby te autobusy pełne nauczycieli, które 1 września jechały przed gmach MEiN w Warszawie. Druga sprawa z tego, co zauważyłam, inne nastroje są wśród nauczycieli, a inne wśród naszych planistów. Jak 1 września przyjechałam do szkoły, to wicedyrektorki przekazały, że mają ogromne trudności ze zbudowaniem planu lekcyjnego, bo większość nauczycieli ma ponad półtora etatu.

Nikt jeszcze o tym nie mówi, ale w obecnych czasach trzeba planować nie najbliższy rok szkolny, ale trzy najbliższe lata do przodu. W przyszłym roku do szkoły trafi pół rocznika, zamiast ośmiu klas otworzymy cztery. I co wtedy? Będę nagle zwalniać kilkunastu nauczycieli?

Jak chce Pani zapobiec zwolnieniom i przetasowaniom kadrowym?

– Muszę tak zaplanować pracę na kolejne trzy lata, żeby zbalansować te zmiany w liczbie klas. W tym roku mamy więcej godzin, ale już w następnym nie będziemy schodzić z etatów tylko z nadgodzin. W roku szkolnym 2024/2025 nauczyciele będą mieli średnio 1,25 etatu.

Liczy Pani na to, że te manewry poprawią nauczycielom nastrój?

– Ja chcę im przede wszystkim dać stabilizację zawodową, bo co z tego, że teraz mają więcej godzin i więcej pieniędzy przy tej mizerii finansowej w oświacie, skoro już za rok mogliby stracić nawet pracę. Tak się pracować nie da. Dlatego już teraz wiedzą, że nie grozi im zwolnienie w przyszłym roku i mogą spokojnie sobie swoje życie zawodowe planować. Pracę w kolejnym roku szkolnym będą mieli. Podkreślam tę kwestię nieustannie, bo wszystko to, co dzieje się obecnie w edukacji, jest niezwykle krótkowzroczne.

Nauczyciele pracują do granic możliwości, a jednocześnie trzeba zadbać o ich bezpieczeństwo zatrudnienia na przyszłe lata. Trudny moment.

– Trudniejszego chyba nie było. Nie bez znaczenia jest w tym wszystkim aspekt finansowy. Z jednej pensji nauczycielskiej i jednego etatu nie da się przeżyć. Nauczycielskie pensje są niebezpiecznie blisko minimalnej krajowej. Sytuacja jest fatalna. Bo albo mamy etat i nie możemy za niego przeżyć, albo mamy półtora lub dwa etaty i żyjemy godniej.

 

(…)

Jaka jest Pani definicja dobrostanu, co się za tym kryje?

– To jest poczucie takiego komfortu i bezpieczeństwa, które pozwala na bycie twórcą, realizowanie wszystkich swoich planów i marzeń edukacyjnych. Dlatego wzięłam sobie za cel usuwanie wszelkich kłód przed pracownikami, żeby pracowali jak najlepiej. Mnie wtedy też jest łatwiej.

Ilu nauczycieli będzie pracowało na ponad półtora etatu?

– Ok. 60 proc. To bardzo dużo, ale moja szkoła jest jedną z największych w Gdańsku.

Komfort pracy to także wygodne krzesło, dostęp do ksero, czajnika oraz kawy i herbaty. W Waszej szkole poszliście jednak znacznie dalej. Jak wiele przestrzeni udało się przystosować do nowych warunków pracy?

– Non stop trwają prace. Nowe przestrzenie tworzymy w naszej szkole od sześciu lat. Zawsze się znajdzie jakieś miejsce do zagospodarowania. Pokój nauczycielski jest tak zaaranżowany, żeby przypominał living room. Jest miejscem bardziej wypoczynkowym, z aneksem kuchennym, płytą indukcyjną, fotelami, kanapami z poduchami, różnorodną roślinnością i specjalnie dobranym oświetleniem. Ma kameralny charakter. Nauczyciele mają się tu czuć dobrze. Zorganizowaliśmy również drugi pokój, ale do pracy. Trzecia przestrzeń to rodzaj pokoju spotkań. Takich miejsc, gdzie można poczuć się swobodniej, jest coraz więcej. W ubiegłym roku przygotowaliśmy taki kompleks dla nauczycieli szkół podstawowych, w tym roku dla liceum ogólnokształcącego. To, co robię, jest wyłącznie wyrazem mojego myślenia o szkole i zarządzaniu.

Ma Pani naśladowców?

– Działalność Kreatywnej Pedagogiki, oddolnego ruchu gdańskich nauczycieli, zaczęła się wiele lat temu. Od początku zwracaliśmy uwagę, że przestrzeń jest ważna. Początkowo skupialiśmy się bardziej na komforcie uczniów, organizowaliśmy im miejsca do wypoczynku i rozmów, obecnie skupiamy się na dobrostanie nauczycieli. Zmiany zachodzą w wielu szkołach. Ostatnio jeden z moich kolegów pokazywał mi zdjęcia nowych przestrzeni w swojej szkole. Temat krąży wśród nas od 10 lat i jak widać, robimy postępy. Nowym trendem jest dbałość o szkolne gabinety dyrektorskie. Rezygnujemy z tradycyjnego dyrektorskiego wystroju na rzecz nowoczesnych rozwiązań.

U siebie Pani je też zastosowała?

– Do tego stopnia, że telewizja nie chciała go filmować. Usłyszałam, że nie wygląda jak szkoła, podobnie zareagowali na widok pokoju nauczycielskiego.

Co tak szokuje osoby spoza szkoły?

– W moim gabinecie jest huśtawka, są wygodne fotele, aranżacja ma sprzyjać także trudnym rozmowom. Skracam tym dystans.

Kto się huśta na tej huśtawce?

– Wszyscy. Przychodzą uczniowie, przychodzą nauczyciele, którzy chcą odpocząć. Teraz siedzą na niej wicedyrektorki. W gabinecie mam też hula-hoop. Kręcę sobie hula-hoop, jak jestem zmęczona. Nie jest to mój pomysł, po prostu jeden z naszych nauczycieli, który jest tiktokerem, popularyzuje hula-hoop w social mediach. Kręcimy czasami też na przerwach…kiedy widzimy, że dzień zbliża się ku końcowi, a tu zostało jeszcze tyle spraw do rozwiązania. W edukacji nigdy nie da się zamknąć wszystkich tematów do końca.

Dziękuję za rozmowę.

Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 36-37  z 6-13 września br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl 

Fot. Archiwum prywatne

Nr 36-37/6-13 września 2023