Dyrektor Katarzyna Wachowska: Ciągle zmagamy się z dylematem – szkoła czy zdrowie

Niektórzy jeszcze ukradkiem łzy ocierają. Czujemy się niepewnie, niezależnie od tego, ile osób jest danego dnia w szkole, jakie rząd podejmuje decyzje – mówi wywiadzie dla Głosu Katarzyna Wachowska, dyrektor Szkoły Podstawowej w Osieku nad Wisłą. W październiku nauczycielka ze szkoły w Osieku zachorowała na Covid-19 i niestety walkę o życie przegrała… Z dyrektor Katarzyną Wachowską rozmawiamy m.in. o tej tragedii.

Z Katarzyną Wachowską, dyrektor Szkoły Podstawowej w Osieku nad Wisłą, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Kiedy Pani poczuła, że jest na pierwszej linii frontu?

– Chyba już w marcu, kiedy ogłoszono początek pandemii i okazało się, że przechodzimy na nauczanie zdalne. Od początku czuliśmy strach, bo to nie jest tak, że skoro zależy nam na tym, aby młodsze dzieci mogły chodzić do szkoły, to nie obawiamy się o swoje zdrowie. Ciągle zmagamy się z dylematem – szkoła czy zdrowie.

W przypadku waszej szkoły spełnił się, niestety, czarny scenariusz. Z powodu COVID-19 życie straciła jedna z nauczycielek.

– Mówili, że może tak źle nie będzie na wsi. A jak w nas uderzyło, to w najtragiczniejszy sposób.

Pamięta Pani ten dzień?

– Tak, to była niedziela rano. Miałam wyciszony telefon, żeby choć jednego dnia trochę dłużej odpocząć. Po wybudzeniu zobaczyłam, że mam w nim szereg nieodebranych połączeń i SMS-sów od koleżanek. Niestety, nasza Beata przegrała walkę o życie z covidem. To był szok. Poszłam na długi spacer, ale…

Wszystko w porządku?

– Nadal głos mi się łamie, kiedy o tym wszystkim mówię. To było… przerażające. Beata (pedagog szkolny od 16 lat – red.) w ciągu tygodnia nam odeszła. Człowiek widzi koleżankę każdego dnia, jak chodzi po korytarzach, rozmawia z nią, planuje, a tu nagle jej już nie ma.

Pandemię mamy od marca, ale zapewniam, że mimo obecności koronawirusa od tylu miesięcy, nie można się na coś takiego przygotować. Strasznie to wszyscy przeżyliśmy.

Jak długo chorowała?

– Tydzień i trzy dni. Kiedy poszła na zwolnienie lekarskie, napisała mi tylko, że ją głowa boli i jej nie będzie. Zaraz potem napisała, że ma duszności, że dziwnie się czuje. W niedzielę wylądowała w szpitalu, zapadła w śpiączkę i już się nie obudziła. Miała 44 lata.

Jak szkoła pozbierała się po tej tragedii?

– Wprowadziłam trzy dni dyrektorskie, żeby wyciszyć trochę atmosferę w szkole i w domach uczniów. Po pierwsze, byliśmy zszokowani, że zmarła nauczycielka, po drugie, wszyscy na wszystkich patrzyli trochę z bojaźnią, co będzie dalej. Stwierdziliśmy, że nawet gdybyśmy chodzili do szkoły, to i tak nie będzie żadnej nauki. Do tego wszystkiego rodzice uczniów…Okazało się, że jedna połowa ma obawy, a druga do tego stopnia czuje strach, że nie chciała puścić dzieci na lekcje.

Łącznie ten czas wyciszenia trwał tydzień. Był nam naprawdę potrzebny. Wszyscy musieliśmy sobie w głowach poukładać tę tragedię, żeby wrócić do pracy i stanąć przed dziećmi.

Gdzie pani Beata mogła zakazić się koronawirusem?

– Poza szkołą. Tak wynika z naszych informacji.

Ale testy Wam zrobiono?

– Nie. Sama byłam na kwarantannie, bo z Beatą spotykałyśmy się codziennie, także dzień przed jej zwolnieniem. Testów jednak żadnych nie było.

Spodziewała się Pani tych testów? Czekała Pani na nie?

– Tak. Sądziłam, że przynajmniej osoby, które bezpośrednio kontaktowały się z osobą zmarłą na COVID-19, zostaną zbadane na obecność koronawirusa. Sądziłam, że tak się dzieje z automatu. A my dostałyśmy tylko informację, że przechodzimy na kwarantannę, mamy się obserwować i kiedy będzie się coś działo, to mamy się skontaktować z lekarzem pierwszego kontaktu.

(…)

Dzięki temu, że od początku września forsowała Pani noszenie maseczek w częściach wspólnych, prawdopodobnie udało się uratować zdrowie i życie niejednemu nauczycielowi.

– Też tak sobie pomyślałam po tej tragedii, która nas spotkała. Nie da się trzymać dystansu, prosić non stop uczniów, żeby stali od siebie w odległości 1,5 czy 2 m. Ale też wśród pracowników szkoły nie da się ciągle trzymać dystansu, my przecież pracujemy z dziećmi w szkole i co chwilę mamy problemy do rozwiązania. Te maski są naprawdę bardzo potrzebne w szkołach – tańsze czy droższe, z filtrem czy bez. Mówię o tym od początku.

Jakie jest teraz samopoczucie nauczycieli, uczniów?

– Niektórzy jeszcze ukradkiem łzy ocierają. Czujemy się niepewnie, niezależnie od tego, ile osób jest danego dnia w szkole, jakie rząd podejmuje decyzje. Dlatego uważam, że w tak trudnej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, należało już wcześniej wprowadzić nauczanie zdalne dla uczniów klas V-VIII. Tłok można byłoby rozładować. Ale można też było zrezygnować w tym ciężkim czasie z lekcji muzyki i plastyki, a nauczycieli tych przedmiotów przesunąć np. do świetlicy. Pomysłów jest dużo, także od wielu rodziców, z którymi zbliżyliśmy się po tym nieszczęściu. Współczują nam, także trudnych decyzji. Zrozumieli, że naszym celem jest bezpieczeństwo, że chcemy ten rok przeżyć w spokoju i zdrowiu.

Edukacja po tej pandemii będzie taka jak kiedyś?

– Na pewno nie. Ale ja liczę na zmiany. Ten system wymaga zmian. Musi być elastyczniej. Uczniów trzeba odciążyć, a nam dać możliwość, by w danym momencie uczyć rzeczy ważnych, a inne sobie odpuścić. A teraz?

Czy jest pandemia, czy śmierć koleżanki, czy świat wokół nas się zmienia, musimy realizować wszystkie punkty podstawy programowej, bo za chwilę nas rozliczą.

Ma Pani poczucie, że ciągle jesteście kontrolowani?

– Ilu uczniów będzie, ilu było, ilu planuje przyjść itd. To nie ma żadnego przełożenia na pracę w czasie pandemii. Pamiętam, jak planowaliśmy, że w czasie wakacji będziemy ciężko pracować, żeby wdrażać wytyczne MEN. Ale żadne nie nadeszły na czas.

Jeden z polityków powiedział, że nauczyciele też przecież giną w wypadkach, to był komentarz po doniesieniach o śmierci kilku nauczycieli. Co Pani wtedy pomyślała?

– Nie ma tego jak skomentować. To chyba kwestia braku empatii. Politycy są daleko od nas. Ja nie wiem, czy oni w ogóle mają pojęcie, z czym szkoły – w takim czy innym trybie nauczania – zmagają się na co dzień.

Dziękuję za rozmowę.

***

To jest tylko fragment wywiadu opublikowanego w Głosie Nauczycielskim nr 44-45 z 28 października-4 listopada br. Całość – w wydaniu drukowanym i elektronicznym (ewydanie.glos.pl)

Fot. Archiwum prywatne