Dyrektor Mirosław Cebula o praktycznej części egzaminu zawodowego: Martwię się o uczniów, regres widać w praktyce

Byliśmy w czołówce województwa śląskiego, jeżeli chodzi o wyniki egzaminów zawodowych, matury także wypadały nieźle. Boimy się tego, jak to wypadnie w tym roku szkolnym, ale nie ze względu na szkołę, tylko na uczniów. Pandemia rzeczywiście może pozbawić szans wielu z nich. W końcu wybrali taką a nie inną szkołę, żeby nauczyć się zawodu.

Z Mirosławem Cebulą, dyrektorem Zespołu Szkół nr 1 w Kłobucku, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Za nami ponad rok pandemii, a przed uczniami egzaminy zawodowe. Ile było zajęć praktycznych od początku roku szkolnego?

– Odbywały się we wrześniu i październiku oraz przez trzy tygodnie w styczniu. Więcej zajęć praktycznych było online niż w realu. Nauczyciele ze sporym dystansem podchodzą do egzaminu zawodowego z tego względu, że egzamin praktyczny w nowej formule jest nastawiony na uzyskanie przez uczniów określonych efektów. 90 proc. tych efektów to są efekty praktyczne, które powinny być ćwiczone na zajęciach. I tutaj się boimy, że tych umiejętności może zabraknąć, bo z powodu pandemii zabrakło zajęć w szkole.

(…)

Nie obawia się Pan, nie tylko jako dyrektor, ale też jako osoba korzystająca z różnych usług, wypuszczać takich fachowców?

– Oczywiście, że nie wyobrażam sobie tego. Kiedy uczniowie wrócili na zajęcia praktyczne w styczniu, regres umiejętności praktycznych był wyraźnie zauważalny. W zasadzie musieliśmy się skupić na powtarzaniu tego co było na początku roku szkolnego. Uczniowie zwyczajnie wielu rzeczy zapomnieli. Co będzie po tak długiej przerwie? Pojęcia nie mam. Wszystkim to spędza sen z powiek.

Jakich umiejętności trzeba ponownie uczyć?

– Mamy pracownię obrabiarek CNC. Zdalnie próbowaliśmy uczyć ich, jak zaprogramować urządzenie do obróbki, ale uczniowie nie mieli szans, żeby sprawdzić, jak przygotowany przez nich program zachowa się w praktyce, czy to wszystko zadziała. Te zajęcia były dość iluzoryczne. Tymczasem na egzaminie trzeba będzie taki program wczytać i uruchomić obrabiarkę, następnie posprawdzać ustawienia maszyny itd. Maszyny CNC same realizują pewien proces technologiczny, ale trzeba je wcześniej do tego przygotować. Oprócz zaprogramowania trzeba dobrać narzędzia, materiał. Uczniowie oceniani są też z umiejętności obsługi obrabiarek konwencjonalnych. Przy obsłudze tych urządzeń wszystkie czynności wykonuje się samodzielnie. Liczą się więc umiejętności manualne nie wirtualne. Nie da się tego nauczyć przez internet, przeglądając filmiki albo słuchając teoretycznych wywodów. Nie można się zdalnie nauczyć, nie dotykając maszyny, jak zamocować materiał, ustawić nóż tokarski, ustawić parametry skrawania, zobaczyć, czy to wszystko jest prawidłowo nastawione, sprawdzić dokładność wymiarową za pomocą przyrządów pomiarowych, takich jak suwmiarka, mikrometr itp. Wszystkie te czynności muszą być wyuczone i powtarzane.

Aż trudno sobie wyobrazić uczniów na tych egzaminach. Czy ci młodzi ludzie mają szansę je zdać, czy część na nich polegnie?

– Nie wiemy. Wszystko zależy od zakresu zadań egzaminacyjnych. Całe szczęście, że do tego egzaminu nie przygotowujemy w ciągu jednego roku szkolnego, ale od pierwszej klasy technikum czy szkoły branżowej I stopnia. Tak czy inaczej, brak zajęć na pewno negatywnie wpłynie na wyniki. Nie ma się co oszukiwać. Teraz trudno powiedzieć, jaki to będzie miało wpływ na zdawalność na egzaminie. Jedna wielka niewiadoma.

Jak to nadrobić? Czy uczniowie o to pytają?

– Pytają. Dla większości tych chłopaków to jest pierwszy taki duży egzamin, my go nazywamy robotniczym. Ciągle dopytują się, co i jak będzie oceniane. Do egzaminów pisemnych z części zawodowej można ich przygotować. Online nam to nawet nieźle wychodziło. Był czas na pytania i omawianie, łącza nie szwankowały. Z częścią pisemną nie przewiduję większych problemów, ale z częścią praktyczną na pewno tak. Uczniowie nie mają w domach maszyn, na których mogliby ćwiczyć, nie mają więc wyrobionych nawyków.

(…)

Uczniowie, którzy nie kończą edukacji, będą mieli od września szansę, by nadrobić zaległości, ale ci, którzy w tym roku zdają egzaminy, już nie.

– Ta szansa im umyka. Kończy się cykl kształcenia. Kto zda, ten zda. Wielu z nich naprawdę się tym przejmuje. Tym bardziej że egzamin zawodowy jest dosyć trudny. Z części praktycznej trzeba uzyskać minimum 75 proc. punktów, a z pisemnej 50 proc. Poprzeczka zdawalności jest bardzo wysoko postawiona. W przypadku matury to jest tylko 30 proc., no ale nie można być fachowcem tylko na 30 proc. Przygotowanie do egzaminu praktycznego jest kluczowe. Martwi mnie, że zdawalność w tym roku może być dużo niższa.

Zawsze osiągaliście niezłe wyniki na maturach i egzaminach zawodowych.

– Byliśmy w czołówce województwa śląskiego, jeżeli chodzi o wyniki egzaminów zawodowych, matury także wypadały nieźle. Boimy się tego, jak to wypadnie w tym roku szkolnym, ale nie ze względu na szkołę, tylko na uczniów. Pandemia rzeczywiście może pozbawić szans wielu z nich. W końcu wybrali taką a nie inną szkołę, żeby nauczyć się zawodu.

W wielu szkołach odbywały się próbne matury, a co z próbnymi egzaminami zawodowymi?

– Mam nadzieję, że uda nam się je zorganizować także w tym roku szkolnym. Udało się w poprzednim roku szkolnym, ale wtedy uczniowie mieli więcej zajęć praktycznych. Zajęcia te udało się zrealizować w reżimie sanitarnym. Nie mieliśmy takich obaw jak teraz.

(…)

Pan się szczepił?

– Tak. Dosyć ciężko przeszedłem covid. Wiem, co to znaczy, i polecam wszystkim zaszczepienie się. Lepiej z tym nie zwlekać. Sam jestem egzaminatorem i tak jak większość nauczycieli nadal obawiam się o to, żeby się nie zarazić. Każdego dnia słyszymy, że pojawiają się nowe mutacje. Ale jak jednego dnia usłyszałem, że zmarło prawie tysiąc osób, to naprawdę zacząłem się martwić.

Dziękuję za rozmowę.

***

Przedstawiamy fragment wywiadu opublikowanego w GN nr 14-15 z 7-14 kwietnia br. Całość – w wydaniu papierowym i elektronicznym (ewydanie.glos.pl)

Fot. Archiwum prywatne

Nr 14-15/7-14 kwietnia 2021