Dyrektor przedszkola: mam nadzieję, że nie będziemy uczestnikami eksperymentu

Nie wyobrażam sobie jednak powrotu dzieci w tej nowej niepewnej rzeczywistości, w tym reżimie sanitarnym, tak jak nie wyobrażałam sobie otwarcia przedszkola 6 maja – mówi Głosowi Małgorzata Motała, dyrektor Przedszkola Publicznego w Danielowicach.

Tęsknią wszyscy, ale…

Z Małgorzatą Motałą, dyrektor Przedszkola Publicznego w Danielowicach, pedagogiem specjalnym, nauczycielem wychowania przedszkolnego i edukacji wczesnoszkolnej, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

 Otwierać przedszkola czy nie – o tym mówią dziś wszyscy: nauczyciele, rodzice uczniów, samorządowcy. Pani placówka będzie otwarta?

– Bardzo bym chciała już wrócić do pracy i otworzyć przedszkole. Od czasu pandemii pojawiam się w nim kilka razy w tygodniu, ale jest naprawdę dziwnie. Nigdy jeszcze nie było tam takiej ciszy. Tęsknią wszyscy, rodzice też… Jedni chcą iść do pracy, inni może chcieliby trochę odpocząć od dzieci. Nie wyobrażam sobie jednak powrotu dzieci w tej nowej niepewnej rzeczywistości, w tym reżimie sanitarnym, tak jak nie wyobrażałam sobie otwarcia przedszkola 6 maja. Mamy jednak szczyt zachorowań. Moim zdaniem nie byłoby to bezpieczne.

Samorząd się z Panią zgodził?

– Danielowice to mała wioska w niedużej rolniczej gminie w województwie dolnośląskim. Ostatecznie po konsultacjach z dyrektorami wójt podjął decyzję, że nasze placówki pozostaną jeszcze zamknięte. Gmina jest nieduża, ale mamy już kilka zachorowań na COVID-19. Być może dlatego nie odnotowaliśmy dużego zainteresowania rodziców uruchomieniem przedszkola.

(…)

Jak ten powrót do pracy będzie wyglądać?

– Jeżeli wrócimy do pracy, to przez następnych kilka miesięcy jak nie kilkanaście, zasady funkcjonowania przedszkola, wymagania sanitarne i bhp będą o wiele bardziej zaostrzone. Trzeba będzie ograniczyć liczbę osób wchodzących do placówki z zewnątrz, np. rodzice nie będą mogli odprowadzać dzieci do sal, na stałe będziemy musieli wprowadzić zwiększoną dezynfekcję i czujność. Nie wiem jeszcze, jak to będzie z wycieczkami lub wizytami, np. teatrzyków w przedszkolu… Na pewno będzie inaczej.

Będzie zakaz odwiedzin, jak w szpitalu?

– Trochę tak. Musimy się przygotować na wszystko. Nawet nie wiem, jak o tym mówić, bo mimo wytycznych wciąż działamy trochę na ślepo. To skomplikowana sytuacja.

(…)

Czy do końca czerwca należy w ogóle myśleć o otwieraniu przedszkoli?

– Moja prywatna opinia jest taka, że ja swoich dzieci już na pewno nie poślę w tym roku szkolnym do szkoły. Nie po to siedziały dwa miesiące w domu, żeby po dwóch tygodniach pobytu w szkole nie mogły zobaczyć się ze swoimi dziadkami przez kolejnych kilka miesięcy. Aczkolwiek rozumiem, że nie każdy ma taki komfort. Ludzie muszą wracać do pracy. Jako dyrektor myślę i pracuję nad możliwością otwarcia placówki 25 maja. Mam nadzieję, że będzie to możliwe przynajmniej dla tych, którzy tego najbardziej potrzebują. Może do tego czasu otrzymamy bardziej konkretne wytyczne, może będzie nieco bezpieczniej.

Jeśli zapadnie decyzja o przywróceniu pracy przedszkola po 24 maja, będziecie gotowi na ten moment?

– Pracujemy intensywnie. Obsługa porządkuje, dezynfekuje sale. Wynosi sprzęty i zabawki, których nie da się właściwie i skutecznie zdezynfekować. Ale… sala przedszkolna bez dywanu, na którym dzieci lubią sobie usiąść i zdjąć kapcie, to trochę jak szkoła bez ławek. Już teraz widzę, że w zasadzie sale będą puste, bo oprócz większości zabawek trzeba schować także książki. Skoro w zwykłej bibliotece każda książka musi przejść 14-dniową kwarantannę, to ja też nie mam innego wyjścia. Może zostawię książki z grubymi okładkami, które będziemy w stanie zdezynfekować. Nie wiem tylko, czy farba drukarska zostanie na miejscu (śmiech).

(…)

To są fragmenty wywiadu – całość w Głosie Nauczycielskim nr 20-21 z 13-20 maja br. Czytajcie w wydaniu papierowym i elektronicznym (ewydanie.glos.pl)

Fot. Archiwum prywatne