Fakty, mity, manipulacje. Polityka klimatyczna. Dr hab. Jacek Wasilewski: Jak jesteśmy oszukiwani?

Zanikła proobywatelska misja prasy i telewizji, także w kontekście nagłaśniania doniesień naukowych. W ciągu ostatnich dwóch dekad w USA nastąpił 20-procentowy spadek zaufania do mediów, podobnie jest u nas. Dziennikarze nie są postrzegani jako obiektywni, dostrzega się, jak bardzo są spolaryzowani, stronniczy. Nieco lepiej jest w krajach o większym poziomie zaufania społecznego, np. w Skandynawii. Natomiast w krajach Europy Wschodniej zaufanie do mediów się obniża.

Z dr. hab. Jackiem Wasilewskim, medioznawcą, specjalistą komunikacji społecznej z Uniwersytetu Warszawskiego, członkiem Komisji Żywego Słowa Rady Języka Polskiego, rozmawia Halina Drachal

Kiedyś koncerny tytoniowe podważały wyniki badań pokazujące wpływ palenia tytoniu na zachorowalność na raka płuc. Podobnie dziś zachowują się koncerny naftowe w kontekście emisji gazów cieplarnianych?

– Proces ukrywania, zaprzeczania, udowadniania, że „to nie my”, zaczął się na dużą skalę już w latach 70. XX w., gdy jedna z amerykańskich firm paliwowych zareagowała zaprzeczaniem na wiadomość o rosnącym stężeniu dwutlenku węgla w atmosferze. Pojawiła się narracja, że to nie my, może ktoś inny, a tak naprawdę to wulkany mają większy wpływ. Wtedy upowszechniono „argument”, że zmiana klimatu niekoniecznie jest wynikiem działalności człowieka, bo przecież postępuje cały czas. To dawało wielu ludziom pretekst do odrzucenia odpowiedzialności za dziejące się zło.

Zwróćmy uwagę, że taką narrację narzucają firmy, których celem jest tylko i wyłącznie generowanie zysku. Są bogate i wpływowe, a rodzaj władzy, którą mają, szczególnie korumpuje. Zyskują też wpływ na sferę polityki, na decyzje podejmowane przez rządzących.

Przykładem jest to, co się działo w USA za czasów George W. Busha, powiązanego z teksańskimi potentatami paliwowymi. Jego administracja niezbyt angażowała się, mówiąc eufemistycznie, w sprawy klimatu, mimo że USA już wtedy były jednym z największych emitentów dwutlenku węgla do atmosfery. Dziś są największym, zaraz po Chinach. To właśnie Stany Zjednoczone są w znacznej mierze odpowiedzialne za katastrofy nawiedzające małe wyspiarskie kraje Pacyfiku.

Co jest przyczyną tego, że wciąż tak wiele osób wierzy w zaprzeczanie i neguje udział człowieka w emisji gazów cieplarnianych do atmosfery?

– Powodem jest upowszechnianie fałszywych wiadomości. Takich np., że naukowcy różnią się w swoich stanowiskach w sprawie zmian klimatu i te różnice sprawiają, że nic jeszcze nie jest pewne. To sianie wątpliwości jest efektem bardzo wielu działań 200 największych światowych agencji piarowych, będących na usługach firm paliwowych. Chodzi o to, by rzekomy spór między naukowcami uzasadniał zaprzestanie dążenia do natychmiastowego ograniczania pozyskiwania energii z paliw kopalnych. Dezinformowanie jest oczywiście na rękę tym, którzy z tych paliw czerpią największe zyski.

Dziś nie jest chyba trudno sprawdzić wiarygodność informacji?

– Trzeba tego chcieć, czyli mieć wątpliwości. A dla większości odbiorców w gruncie rzeczy nie ma znaczenia, czy naukowcy denialiści, spierający się z naukowcami głównego nurtu mają czy nie kompetencje do zajmowania się tym tematem. Mało kto wnika w to, czy np. jacyś naukowcy dostawali pieniądze na badania od spółek paliwowych, a więc ich wyniki były zatrute u samego źródła.

Niektórzy twierdzą, że klimat się nie zmienia, bo pamiętają, że kiedyś też zdarzały się bezśnieżne zimy i suche, upalne lata.

– Takie myślenie jest mylące. Pojedyncze przykłady o niczym jeszcze nie świadczą. Należy mówić o trendach długoterminowych, czytać wykresy, a tego przeciętni obywatele najczęściej nie potrafią. Dopiero porównanie danych z wielu lat pozwala ustalić, co się dzieje z temperaturą. Klasyczną metodą tych, którzy chcą „zamglić” wyniki, jest wybieranie jednego niewielkiego wycinka rzeczywistości porównywalnego z tym, co usiłują udowodnić. Jeśli jednak zsumujemy wszystkie wartości, widzimy że na świecie średnia temperatura się podnosi, mniej więcej od 1950 r. wyraźnie rośnie.

W Polsce dostrzegamy, że temperatura podniosła się średnio od 1,5 do 2 st. C. Porównując częstotliwość opadów śniegu czy wysokość wody w rzekach, widzimy, że jest coraz bardziej sucho, co bardzo wpływa na plony, bowiem tradycyjnie wysiewane u nas rośliny potrzebują dużo wody.

Rząd zamiast skupiać się na utrzymaniu węgla, powinien wprowadzać programy, które przygotowałyby rolników do stosowania roślin bardziej odpornych na suszę. Tylko że wtedy trzeba by przyznać, że zmiana klimatu jest problemem i sami na nią zapracowaliśmy.

Jakie są najpopularniejsze fałszerstwa klimatyczne?

– Zacznijmy od stosowanych strategii. Pierwsza to wspomniane już zaprzeczanie istnieniu zmiany klimatu i roli człowieka w tym procesie – to nie my, to natura. Druga to taki niby racjonalizm, odrzucanie zielonych technologii jako czegoś niepewnego, ryzykownego. Mówi się więc, że energia odnawialna to mrzonka, bo co zrobimy, gdy nie będzie wiatru? Przemilcza się pożytki płynące z wprowadzenia zielonej energii – wodoru, wiatrowej czy pochodzącej ze słońca. Kolejna strategia polega na przekonywaniu, że obrońcy przyrody to hipokryci, mówią o ratowaniu planety, a chodzi im wyłącznie o pieniądze. Czwartą strategią jest twierdzenie, że media, chcąc się sprzedać, panikują w sprawie zmiany klimatu. Te strategie są, niestety, skuteczne.

W jaki sposób powstają takie fałszywki?

– Bardzo często próbuje się je uwiarygodnić, wykorzystując pseudonaukowe dowody, np. porównanie wielkości pokrywy lodowej obecnie np. ze stycznia i z jakiegoś innego roku z lipca w celu „udowodnienia”, że nic niepokojącego się nie dzieje. Dopiero gdy przyjrzymy się wszystkim danym, a nie wybranym, dostrzegamy manipulację. Stosowane są też techniki wyłączania. Co prawda Arktyka topnieje, ale za to gdzie indziej na Grenlandii jest dobrze, więc w sumie dla planety nie ma to wielkiego znaczenia. Mamy wrażenie niespójności, która ma wpływać na brak zaufania do naukowych doniesień o trendach globalnych.

Skąd się bierze ten brak zaufania do nauki?

– Z drastycznego spadku poziomu zaufania społecznego, zwłaszcza do mediów. Sami wydawcy się do tego przyczynili, traktując gazety jak interes, który ma przynieść jak najwyższe zyski. Zanikła proobywatelska misja prasy i telewizji, także w kontekście nagłaśniania doniesień naukowych. W ciągu ostatnich dwóch dekad w USA nastąpił 20-procentowy spadek zaufania do mediów, podobnie jest u nas. Dziennikarze nie są postrzegani jako obiektywni, dostrzega się, jak bardzo są spolaryzowani, stronniczy. Nieco lepiej jest w krajach o większym poziomie zaufania społecznego, np. w Skandynawii. Natomiast w krajach Europy Wschodniej zaufanie do mediów się obniża.

Rzeczywistość jednak nie znosi próżni.

– Dlatego coraz więcej osób kieruje swoją uwagę na social media, narażając się na treści pozbawione wszelkiej kontroli i weryfikacji. W dodatku wierzymy i identyfikujemy się z tymi, którzy są do nas podobni, bliscy nam emocjonalnie. Przyjmujemy to, co mówią, za prawdę, nie sprawdzając. Tak rozprzestrzeniają się fake newsy, zwłaszcza że większość osób czyta pobieżnie i nie do końca, pomija zamieszczone gdzieś pod koniec tekstu zastrzeżenia. Niektóre absurdalne informacje w ogóle nie powinny się pojawiać, ale się pojawiają, a brak zaufania do establishmentu sprawia, że wiele osób wierzy zarówno w to, że Ziemia jest płaska, jak i w to, że rządzą nami iluminaci albo wielkie jaszczury. I to wcale nie jest mała grupa. Tacy, co prawda, zawsze byli, ale teraz są lepiej widoczni i przez to bardziej szkodliwi.

(…)

Gdzie szukać prawdy?

– Dobrze jest wierzyć tym, którzy powołują się na sprawdzalne, cieszące się autorytetem źródła. Prawdy należałoby poszukiwać w dwóch kluczowych instytucjach. W mediach, w które dziś jednak nie wierzę, bo uważam, że doraźny interes większości wydawców jest zbyt silny, by można w nich było prowadzić merytoryczne dyskusje. Tu wiele się musi zmienić. Natomiast podmiotem, w który wierzę, są nauczyciele.

Uważam, że w takim natłoku sprzecznych informacji powodującym zagubienie rola nauczyciela jest nie do przecenienia. Dobry nauczyciel jest w stanie tak pracować z dziećmi, by nauczyć je samodzielnego, a więc krytycznego myślenia, wysnuwania wniosków, łączenia faktów. Jest on najlepszym bezpiecznikiem przed fake newsami.

Dziękuję za rozmowę.

Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 51-52 z 20-27 grudnia br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl 

Fot. Archiwum prywatne

Nr 51-52/20-27 grudnia 2023