W zasadzie minister Kopeć przyznał nam rację, że nie ma wyraźnej podstawy prawnej do takich praktyk. Trochę więc opadły mi ręce – mówi dyrektor Mirosław Wróblewski z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich
Z Mirosławem Wróblewskim, dyrektorem Zespołu Prawa Konstytucyjnego, Międzynarodowego i Europejskiego w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich, rozmawia Jarosław Karpiński
MEN udzieliło wreszcie odpowiedzi na zapytanie RPO w sprawie gromadzenia informacji o strajkujących nauczycielach, w tym ich danych wrażliwych, w Systemie Informacji Oświatowej. Czy ta odpowiedź jest dla Rzecznika satysfakcjonująca?
– Oczywiście, że ta odpowiedź nas nie satysfakcjonuje. MEN nie podało żadnej podstawy prawnej. W zasadzie minister Kopeć przyznał nam rację, że nie ma wyraźnej podstawy prawnej do takich praktyk. Trochę więc opadły mi ręce. Minister odpisał, że ustawa nakazuje dyrektorom szkół odnotować przyczynę braku zajęć. Ale żeby była podstawa do przetwarzania tego typu informacji wrażliwych to musi być wyraźne wskazanie o jaki charakter nieobecności chodzi. Zdaję sobie sprawę z problemów praktycznych, natomiast wymaganie kierowane przez MEN do szkół żeby bez podstawy prawnej zbierać dane o strajkujących nauczycielach nie ma oparcia w przepisach powszechnie obowiązującego prawa.
Co dalej?
– Obawiam się, że więcej informacji od MEN nie uzyskamy w tym zakresie. Dlatego będziemy się zastanawiać nad wykorzystaniem innych kroków. Być może wystąpimy do Urzędu Ochrony Danych Osobowych o zastosowanie środków, które pozwoliłyby uświadomić MEN, że istnieje konieczność przetwarzania danych osobowych wyłącznie na podstawie przepisów prawa.
UODO też podnosił larum w tej sprawie.
– Urząd ma uprawnienia, które pozwalają mu na wymuszenie zgodnego z prawem działania. Być może MEN powinno się w przyszłości zastanowić nad nowelizacją odpowiedniego rozporządzenia, natomiast na obecną chwilę przyznają de facto, że nie było podstaw do zbierania informacji o strajkujących nauczycielach.
Kurz po strajku nauczycieli trochę już opadł, ale w jego trakcie pojawiały się pełne niepokoju pytania w jakim celu rząd zbiera informacje o protestujących? Czy można powiedzieć, że te działania były nielegalne?
– Istnieje ogólny obowiązek podania przyczyn nieobecności nauczyciela w szkole, ale on ma charakter zamkniętego katalogu i nie ma tam mowy o wyjaśnianiu przyczyn brania udziału w strajku. Dlatego powtórzę, że RPO nie zadowala się wyjaśnieniami MEN i rozważamy dalsze działania.
Czy do RPO wpływały skargi od nauczycieli w związku ze zbieraniem danych na ich temat?
– Tak, ale nie było ich dużo. Ja pamiętam kilka takich skarg. Sprawą zajęliśmy się jednak z urzędu.
Strajkujący nauczyciele pewnie nie zdawali sobie nawet sprawy, że ich dane są gromadzone?
– Tak właśnie podejrzewam. Potwierdza to fakt, że skargi zaczęły wpływać po informacjach w mediach na ten temat.
Prawo do strajku nauczycieli od momentu jego zawieszenia jest coraz częściej podważane. Na razie werbalnie… Co na to RPO?
– Prawo do strajku jest zapisane w art. 59 Konstytucji. Z drugiej strony jest oczywiście prawo do nauki, obowiązek nauki. Mamy niestety do czynienia z konfliktem tych wartości. Nie można zakazać całkowicie prawa do strajku, ale nie można też uniemożliwić prawa do edukacji. Zadaniem państwa jest znajdowanie rozwiązań, które pozwalają na zachowanie obu tych praw. Jak rząd sobie z tym radził, to już zostawiam do własnych przemyśleń. Oczekiwania RPO nie mogą więc być skierowane ani w stosunku do rodziców ani w stosunku do nauczycieli. Mogą być kierowane do MEN i apelowaliśmy do resortu o jak najszybsze rozwiązanie tego sporu.
Pojawiły się informacje, że rząd chciałby zrobić z nauczycieli urzędników.
–To są rozwiązania, które mogłyby przewrócić cały system. One skutkowałyby przebudową całego aparatu państwowego. Bo nauczyciele musieliby wtedy zostać podporządkowani bezpośrednio premierowi. To nie są więc przemyślane propozycje, a raczej używa się ich jako straszaka na nauczycieli żeby już nie strajkowali.
Dziękuję za rozmowę.
Odpowiedź MEN znajduje się tutaj