Ośrodki interwencji kryzysowej w całym kraju są tak bardzo niedofinansowane, że rezygnują z działań na rzecz dzieci i młodzieży – poinformowała Najwyższa Izba Kontroli
NIK skontrolowała sposób działania interwencji kryzysowej na rzecz osób i rodzin. Celem interwencji kryzysowej jest przywrócenie równowagi psychicznej i umiejętności samodzielnego radzenia sobie, a dzięki temu zapobieganie przejściu reakcji kryzysowej w stan chronicznej niewydolności psychospołecznej.
W Polsce funkcjonuje jednak tylko około 170 ośrodków interwencji kryzysowej. Czyli zaledwie 45 proc. powiatów wykonuje to zadanie. „To oznacza, że 210 (ponad połowa) jednostek samorządu terytorialnego na poziomie powiatu nie realizuje zadania wynikającego z art. 19 pkt 12 ustawy o pomocy społecznej. W części powiatów lub miast na prawach powiatów utworzone zostały punkty interwencji kryzysowej. W 2020 r. działało 87 takich punktów” – czytamy w raporcie NIK.
Zaledwie 30 proc. skontrolowanych jednostek oferowało wsparcie przez całą dobę, co – zdaniem NIK – właściwie wykluczało udzielanie natychmiastowej pomocy interwencyjnej
Każdego roku z usług jednostek interwencji kryzysowej korzysta około 50 tys. osób. W 2019 r. na interwencję kryzysową przeznaczono 62,5 mln zł. To zdecydowanie zbyt mało. „W OIK pracuje zbyt mało psychologów, co spowodowane jest m.in. niskimi wynagrodzeniami. Jedna placówka w ogóle nie zatrudniała psychologa, trzy kolejne nie miały na etacie psychologa nawet przez pół roku, zatem nie mogły udzielać specjalistycznej pomocy interwencyjnej. W większości pozostałych jednostek tego typu wsparcie było świadczone jedynie w godzinach pracy OIK/PIK, co nie wypełnia wymagań ustawowych, ponieważ osoby potrzebujące nie uzyskują natychmiastowej, kompleksowej i profesjonalnej pomocy w sytuacjach kryzysowych. Z racji niedoboru psychologów pomoc interwencyjną niejednokrotnie świadczyli inni specjaliści, np. pracownicy socjalni, pedagodzy, specjaliści pracy z rodziną czy konsultanci” – czytamy w raporcie.
Na niedofinansowaniu OIK najbardziej cierpią dzieci. „Z powodu ograniczeń finansowych rezygnowano też z działań na rzecz dzieci i młodzieży” – podkreślili kontrolerzy NIK.
Za przykład podali m.in. Mławę, gdzie z uwagi na skromny budżet nie można było zatrudnić specjalistycznej kadry oraz zrezygnowano ze wsparcia psychologicznego dla dzieci powyżej 7. roku życia. Specjalistów brakowało też w Koninie, gdzie nie realizowano żadnych programów profilaktyczno-edukacyjnych dla dzieci i młodzieży.
Być może specjaliści nie chcą pracować w ośrodkach, bo te zatrudniają ich zwykle na tzw. umowach śmieciowych. „Specjaliści w ponad 60 proc. skontrolowanych jednostek byli zatrudniani na podstawie umów cywilno-prawnych, co może oznaczać brak poczucia bezpieczeństwa i stabilności zatrudnienia lub powodować rezygnację z pracy. Z ankiety przeprowadzonej przez NIK wynika, że część spośród tych osób chciałaby uzyskać zatrudnienie na podstawie umowy o pracę. Specjalistom zatrudnionym na umowach cywilno-prawnych nie gwarantowano ponadto szkoleń podnoszących ich kompetencje zawodowe” – wytknięto w raporcie NIK.
Kierownicy ośrodków interwencji chcieli, by do budżetu ich placówek dokładało się państwo, a nie tylko samorządy, lecz „mimo głosów praktyków Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej uważa, że zadanie to w całości powinno być finansowane ze środków samorządów lokalnych, więc nie opracowuje specjalnego programu wsparcia tych placówek”.
NIK zwróciła się do Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej m.in. o określenie ogólnopolskich standardów usług interwencyjnych w odniesieniu do struktury organizacyjnej i sposobu funkcjonowania ośrodków i punktów interwencji kryzysowej, minimalnego zakresu usług zapewnianych przez te placówki oraz kwalifikacji osób wykonujących usługi. „Standardy powinny stanowić pewnego rodzaju minimum, które należy spełnić, aby w profesjonalny sposób realizować interwencję kryzysową. W pracach nad standardami powinno się zmierzać do wypracowania modelu, tak jak to ma miejsce np. w przypadku specjalistycznych ośrodków wsparcia dla ofiar przemocy w rodzinie” – czytamy w raporcie.
(PS, GN)