Jarosław Feliński, ekspert ochrony danych osobowych o zdalnym nauczaniu: Stan prowizorki

Ustawodawca, niestety, nie odrobił tej rocznej lekcji, nie zrobił nic, żeby nauczyciel mógł rozliczać, kto jest po drugiej stronie ekranu. Zrzucono to na karb tzw. możliwości technicznych, czyli kanału transmisyjnego oraz dostępu dzieci do różnych urządzeń. Myślę, że można to było uregulować już po doświadczeniach pierwszych trzech miesięcy.

Z Jarosławem Felińskim, ekspertem ochrony danych osobowych, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Włączam laptop, internet, sprawdzam komunikaty systemu antywirusowego, loguję się do wybranej przez szkołę platformy i zaczynam lekcje tak od strony technicznej wygląda lekcja online z perspektywy nauczyciela. Niby nic nadzwyczajnego, ale…

– Ale zapominamy, że korzystając z prywatnego laptopa, jesteśmy pozbawieni poziomu ochrony, jaką daje szkolny system zabezpieczeń. Czym innym jest system antywirusowy w prywatnym laptopie, a czym innym ten od pracodawcy, kompatybilny ze szkolnym serwerem. Serwer działa jak blokada. Osłona jest służbowa i formalna. Dyrektorzy szkół ponoszą odpowiedzialność z tego tytułu na podstawie ustawy o informatyzacji. Jeden z paragrafów rozporządzenia Krajowe Ramy Interoperacyjności, aktu wykonawczego do tej ustawy, mówi, że dyrektorzy gwarantują, iż cały sprzęt jest policzalny, a użytkownicy mają świadomość, jak go stosować oraz wykorzystywać znajdujące się w nim oprogramowanie. Ponadto zdają sobie sprawę z odpowiedzialności, czyli wiedzą, jak wstępnie rozpoznać zagrożenie. A my nie kształciliśmy w ramach przygotowania zawodowego ani nauczycieli, ani uczniów, bo na lekcjach edukacji dla bezpieczeństwa nie ma ani jednej godziny o patologiach w sieci… To czego można się spodziewać?

Zdecydowana większość nauczycieli od początku pandemii pracuje na prywatnym sprzęcie. Teoretycznie wiedzą, czego można się spodziewać.

– Ci, którzy dostali sprzęt od pracodawcy, często nie byli w lepszej sytuacji. Od nauczycieli otrzymywałem zgłoszenia, że komputer nie nadawał się do pracy zdalnej. Był absolutnie niedostosowany do potrzeb, ponieważ nikt w ten sprzęt przed pandemią nie inwestował. Fatalny sprzęt oznacza, że mogą pojawić się poważne problemy z zabezpieczeniem informacji. Z kolei w przypadku prywatnego laptopa pojawia się dodatkowo obawa o bezpieczeństwo przechowywanych w nim zasobów czy to szkolnych, czy to rodzinnych.

Jak bardzo są narażone na działania hakerów prywatne/poufne zasoby nauczyciela oraz jego rodziny w trakcie zdalnego nauczania?

– Niejedno może się zdarzyć. Te zasoby, o których mówię, dotyczą także informacji zewnętrznych, jak oceny uczniów, notatki, opinie itp.Wszyscy pamiętamy, jak na początku w zdalne nauczanie włączali się nawet ci, którzy nie byli zapraszani do uczestnictwa w lekcjach na platformie.

Ochrona danych osobowych i cyberbezpieczeństwo to tematy rzadko podejmowane w przestrzeni publicznej. Czy po roku zdalnego nauczania zmieniło się cokolwiek w regulacjach prawnych?

– Jako doradca, konsultant oraz inspektor w podmiotach oświatowych przygotowałem wstępne podsumowanie, taki bilans roczny nt. aspektów prawnych nauki zdalnej oraz sposobach monitorowania tej pracy na gruncie przepisów prawa i codziennej praktyki.

Pierwsza sprawa, która boli najbardziej, to permanentny stan doraźności, a nawet prowizorki. To rodzi kolejne nieprzyjazne dla szkoły i uczniów skutki. Bo zakłócenia są nie tylko natury technicznej, np. związane z brakiem dostępu do sprzętu i sieci.

Problemem jest także brak jednoznacznych przepisów, które by odpowiadały, w jaki sposób realizowana jest transmisja lekcji do domów uczniów i nauczycieli, a także wsparcia dyrektorów przez inspektorów ochrony i administratorów systemów IT w kontekście zmiany trybu rozporządzania danymi uczniów.

O jakiej prowizorce Pan mówi?

– Otóż ustawodawca podkreśla bardzo mocno w art. 3 tzw. specustawy covidowej z marca 2020 r., że w okresie obowiązywania stanu zagrożenia epidemicznego może polecić pracownikowi wykonywanie pracy zdalnej, a pracodawca powinien mieć narzędzia, żeby to miejsce pracy umiejętnie wyposażyć. Pracodawca, delegując pracownika, nie ma wpływu na to, czy pracownik ma zagwarantowane bezpieczeństwo i higienę pracy oraz gwarancję zabezpieczenia urządzenia, jakim się posługuje. Nie wie, czy pracownik ma warunki do wykonywania pracy. Tymczasem nauczyciel jako funkcjonariusz publiczny obarczony jest też odpowiedzialnością za to, co i jak robi. Ustawodawca silnie to akcentuje, wskazując, że można używać narzędzi, pod warunkiem ochrony tajemnic prawnie chronionych, których ujawnienie mogłoby narazić pracodawcę na szkodę.

To dotyczy także przetwarzania informacji będących własnością szkoły. Zgodnie z tymi przepisami pracodawca powinien – teraz wejdę w rolę nauczyciela – wyposażyć mnie w komputer, dzięki któremu będę mógł prowadzić bezpiecznie zajęcia i komunikować się z dyrektorem czy uczniem.

Sposób komunikowania się staje się coraz poważniejszą przeszkodą w prowadzeniu zajęć. Nauczyciele informują, że na monitorach mają coraz więcej pustych ikonek. Nie zacząłby Pan od uregulowania tego problemu?

– Nauczyciele sygnalizują ten problem od dawna, mówią, że sytuacja staje się coraz trudniejsza, a oni muszą mieć dostęp do uczniów, żeby wiedzieć, kto jest kim, kto siedzi przed komputerem, kto uczestniczy w lekcji. Ustawodawca, niestety, w przepisach się nie popisał, nie odrobił tej rocznej lekcji, nie zrobił nic, żeby nauczyciel mógł rozliczać, kto jest po drugiej stronie ekranu. Zrzucono to na karb tzw. możliwości technicznych, czyli kanału transmisyjnego oraz dostępu dzieci do różnych urządzeń. Myślę, że można to było uregulować już po doświadczeniach pierwszych trzech miesięcy.

Zauważył Pan w tym roku jakiekolwiek ruchy MEiN mające na celu poprawienie tej sytuacji?

– Absolutnie nie. Nie ma takich pomysłów ani inicjatyw usprawniających tzw. zdalne nauczanie, mimo że stan, w którym się znaleźliśmy, potrwa jeszcze przez kilka lat. Wirus mutuje. Minister Czarnek jest przecież prawnikiem, konstytucjonalistą, tym bardziej jest zaskakujące, że sam niczego nie zainicjował, a ministerstwo nie zaproponowało ustawowych zapisów o „lekcji audio-wideo” w celu zniwelowania biernego udziału ucznia w zajęciach online.

(…)

Przedstawiamy fragment wywiadu opublikowanego w GN nr 14-15 z 7-14 kwietnia br. Całość – w wydaniu papierowym i elektronicznym (ewydanie.glos.pl)

Fot. Archiwum prywatne

Nr 14-15/7-14 kwietnia 2021