Krzysztof Daukszewicz: Miałem duszę społecznikowską. Ciągnęło mnie do nauczycielstwa

Mnie po prostu nauczycieli jest żal. Tak bardzo osobiście żal. Nauczyciele w większości to są ludzie misyjni, którzy zawsze myśleli i nadal myślą, zresztą tak samo jak ja, że jeżeli coś z siebie damy, to młodzież, którą wychowywaliśmy, którą uczyliśmy, będzie mądrzejsza. Sprowadzanie nauczycieli do tego, żeby musieli liczyć grosze i zastanawiać się, czy przeżyją za to przez miesiąc, jest totalnym absurdem.

Z Krzysztofem Daukszewiczem, satyrykiem, autorem tekstów i kompozytorem, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Widzieliśmy Pana w miasteczku edukacyjnym. W swoich tekstach komentuje Pan to, co się dzieje w oświacie. Integruje się Pan ze środowiskiem nauczycielskim od zawsze, teraz chyba szczególnie…

– Zastanawiam się, czy można powiedzieć, że się integruję.

Sympatyzuje Pan?

– Ja wywodzę się z tego środowiska. Ukończyłem Liceum Pedagogiczne nr 8 w Szczytnie i później jeszcze przez dwa lata uczyłem w szkole. Też niedaleko Szczytna. Mam przyjaciół wśród nauczycieli. Uważam, że licea pedagogiczne to były fantastyczne szkoły. To znaczy, ja trafiłem na naprawdę świetną szkołę.

Niewielu kojarzy Pana z pracą w szkole, najczęściej ta część Pana życiorysu jest pomijana, nawet nieznana. Jak to się stało, że wybrał Pan liceum pedagogiczne i został nauczycielem?

– Urodziłem się w nadleśnictwie Wichrowo i marzeniem mojej mamy było, abym został księdzem albo nauczycielem. Mnie jakoś bardziej ciągnęło do nauczycielstwa.

Poza tym w latach 60., a maturę zdawałem w 1966 r., nauczyciel to był ktoś. Był to człowiek darzony szacunkiem.

(…)

A tak na serio, to jak jest z tą sympatią do nauczycieli?

– Oczywiście, że jest sympatia. Mnie wychowano w duchu takim, że im bardziej wykształcone społeczeństwo, tym mądrzejsi ludzie i kraj lepiej się rozwija. Natomiast jak patrzę na te wszystkie reformy, które w tej chwili stosuje wobec szkół i nauczycieli pan Czarnek, to widzę, jak wkracza do szkół wstecznictwo.

W kształceniu młodych ludzi cofamy się powoli, ale jak widać, skutecznie. Już nawet nie o lata, tylko o dziesięciolecia.

(…)

Wróćmy do Pana koncertu w miasteczku edukacyjnym. Miasteczko było wydarzeniem, które pokazało, jak wiele jest osób, dla których ważna jest edukacja. Wcześniej trudno było to ocenić. Pana zdaniem nauczyciele mogą liczyć na szerokie wsparcie społeczne czy nie?

– Nie wiem, jak wygląda to wsparcie ze strony innych osób, ale mnie po prostu nauczycieli jest żal. Tak bardzo osobiście żal. Nauczyciele w większości to są ludzie misyjni, którzy zawsze myśleli i nadal myślą, zresztą tak samo jak ja, że jeżeli coś z siebie damy, to młodzież, którą wychowywaliśmy, którą uczyliśmy, będzie mądrzejsza. Sprowadzanie nauczycieli do tego, żeby musieli liczyć grosze i zastanawiać się, czy przeżyją za to przez miesiąc, jest totalnym absurdem.

Nauczyciel ma w tej chwili ciężko. Nie darzą go szacunkiem ani młodzież, ani rodzice, a władza w szczególności. Jeżeli mam możliwość, żeby pomóc nauczycielom, to pomagam. Bo wiem, co ci ludzie czują.

(…)

Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 51-52 z 21-28 grudnia br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl 

Fot. Koncert Krzysztofa Daukszewicza w miasteczku edukacyjnym ZNP

Nr 51-52/21-28 grudnia 2022