Władze Liverpoolu zamierzają wprowadzić w szkołach dwutygodniowy lockdown. Jak poinformował burmistrz miasta Joe Anderson, jest to główny element walki w pandemią koronawirusa wynikający m.in. z konieczności zadbania o zdrowie nauczycieli
Liverpool, półmilionowe miasto w zachodniej Anglii, ma trzeci największy w kraju wskaźnik zakażeń koronawirusem. Władze miasta, na wniosek nauczycielskich związków zawodowych, postanowiły wprowadzić w szkołach dwutygodniowy lockdown. W tym czasie dzieci będą się kształciły zdalnie.
Decyzja zapadła m.in. w efekcie skierowania ok. 20 tys. uczniów i 1300 nauczycieli na izolację oraz kwarantannę. Wśród nauczycieli i uczniów w Liverpoolu stwierdzono jak dotąd 900 przypadków zakażeń.
Według Joe Andersona, burmistrza miasta, „wirus wymknął się spod kontroli”, o czym świadczy m.in. 30 zgonów na COVID w ciągu tygodnia. Szpitale znajdują się na granicy wydolności.
– Wiem, że ta decyzja może przeszkadzać rodzicom, ale jednocześnie nasza kadra nauczycielska znajduje się pod ogromną presją – wyjaśnił burmistrz Liverpoolu. – Mamy tysiące nauczycieli, którzy w tej chwili się izolują – dodał.
Lockdown w szkołach został zaplanowany na przełomie października i listopada, gdy uczniowie mają zwyczajową, tygodniową przerwę jesienną w nauce. W rzeczywistości więc młodzież straci jedynie tydzień nauki stacjonarnej.
– Nauczyciele i uczniowie są bardzo zestresowani – podkreślił Damian McNulty ze związku zawodowego nauczycieli NASUWT.
Dodał, że lokalny system testowania i kierowania na kwarantannę praktycznie się zatkał, w efekcie czego szkoły musiały same prowadzić śledztwa dotyczące kontaktów zakażonych dzieci i odsyłać uczniów do domu.
(PS, GN)