Na wschodzie kraju dzieją się straszne rzeczy. Rosjanie zbombardowali szkoły, szpitale, biblioteki. Palili nawet książki naszych ukraińskich pisarzy i poetów. W niektórych bibliotekach zostawili tylko książki rosyjskich autorów. Powiem więcej, zmuszano nauczycieli, żeby po rosyjsku uczyli także przedmiotów ścisłych, jak matematyka, fizyka i chemia. Tym, którzy się opierali, rosyjscy żołnierze przystawiali broń do skroni. To wszystko działo się na lekcjach, kiedy w ławkach siedzieli uczniowie.
Z Ludmiłą Rado, nauczycielką języka ukraińskiego w liceum ogólnokształcącym w obwodzie tarnopolskim w Ukrainie, rozmawia Katarzyna Piotrowiak
Nauczyciele ukraińscy organizują lekcje dla swoich uczniów od początku wojny. Agresja Rosji przybiera jednak na sile, jest coraz więcej ofiar, coraz więcej zniszczonych miast i wsi. Czy zajęcia nadal są organizowane?
– Mieszkam w zachodniej części Ukrainy, gdzie może nie ma takiego zagrożenia jak w innych częściach kraju, ale prawda jest taka, że obecnie żadne miejsce w Ukrainie nie jest bezpieczne. Kilka dni temu zbombardowany został Lwów i jedna trzecia miasta była bez prądu. Jednak my w obwodzie tarnopolskim cały czas prowadzimy zdalne nauczanie. Nasza platforma lekcyjna i internet działają. Możemy łączyć się zdalnie.
Każdy uczeń ma dostęp do internetu?
– My, nauczyciele, jesteśmy świadomi, że obecnie nie każde dziecko może mieć dostęp do internetu, dlatego jest zgoda władz oświatowych, by 30 proc. lekcji nie odbywało się w formie spotkań online. Nauczyciele przygotowują i nagrywają lekcje, testy, zadania na wybrane tematy, a następnie udostępniają je dzieciom, by mogły zajrzeć do tych materiałów w dowolnej chwili.
Chcę jednak podkreślić, że wojna trwa już ponad dwa miesiące, a mimo to 80 proc. uczniów uczestniczy w lekcjach online w czasie rzeczywistym i według planu lekcji.
A co z dziećmi, które z powodu wojny musiały opuścić swoje domy?
– To nie musi być przeszkodą. W klasie V mam dziecko z obwodu kijowskiego, w VIII z Charkowa, a w VII z Mariupola. W innych klasach też są takie sytuacje. Trzeba jednak dodać, że nie da się tak od razu rozpoczynać każdej lekcji od wprowadzania nowego materiału. Zawsze staramy się najpierw rozmawiać z uczniami, pytać, co dzieje się w ich domach, jak się czują. Jeśli w czasie lekcji słyszymy alarm bombowy, natychmiast przerywamy zajęcia. Do komputerów wracamy, kiedy alarm zostaje odwołany.
Przerywacie lekcje i biegniecie do schronów?
– Uczniowie najczęściej ukrywają się w piwnicach. Szukają bezpiecznego miejsca. O tym decydują ich rodzice. Ja mieszkam w Tarnopolu, a pracuję 10 km od Tarnopola, w bloku na piątym piętrze, więc niespecjalnie mam dokąd uciekać. W pobliżu nie mam żadnego schronu. Ponadto mam pod opieką chorego ojca, który nie porusza się samodzielnie. Nie chcę go zostawiać samego, a nie dałabym rady go wynieść z mieszkania. Alarm czy nie, zostaję.
(…)
Czy uczniowie ukraińscy, którzy są w Polsce, mają szansę, aby zdać ukraińską maturę w lipcu?
– Tak. Mogą wrócić i zdawać w Ukrainie. Wystarczy się zarejestrować. Zresztą większość chyba już dawno to zrobiła, bo rejestracja ruszyła w styczniu.
To będzie możliwe? Mam na myśli realia wojny.
– Jestem przekonana, że to się uda. Nasze wojsko tak walczy na terenach wschodnich, że jesteśmy pewni, że Rosjanie tutaj nie dotrą. Nasi nie przepuszczą ich dalej.
Pytanie, czy rodzice puszczą dzieci?
– Myślę, że nie powinno być większych problemów. Zresztą matura będzie i tak nieco inna niż w poprzednich latach. W tym roku odbędzie się przy komputerze w szkole. W sytuacji alarmu czy innego zagrożenia dziecko będzie mogło egzamin powtórzyć następnego dnia. Dostanie inny wariant arkusza, ale matura będzie taka sama. Z tego, co słyszeliśmy, uczniowie będą mogli przystępować do egzaminów przez 10, może kilkanaście dni. Będzie więc czas, żeby zdać.
A co z opcją zdawania matury na odległość, np. z Polski?
– Mówi się od dłuższego czasu, że w innych krajach matura dla uczniów z Ukrainy będzie organizowana i nadzorowana przez ukraińskie służby dyplomatyczne. Nasze ambasady będą się starały o wyznaczenie szkół, gdzie uczniowie będą mogli pisać egzaminy. Sądzę, że ambasady będą prosić o wyznaczenie takich placówek także w Polsce.
A co z wymaganiami maturalnymi?
– Można powiedzieć, że to będzie taka uproszczona wersja matury albo inaczej mówiąc, wersja podstawowa. Młodzież będzie zdawać język ukraiński, historię Ukrainy i matematykę. Na języku ukraińskim uczniowie nie będą musieli pisać wypracowania ani rozbudowanych odpowiedzi na pytania. Będą tylko testy z odpowiedziami do wyboru, np. a,b,c. Będą też pytania, w których trzeba będzie uszeregować odpowiedzi w wymaganej kolejności itp.
A egzaminy ustne?
– Nie mamy ich już od lat.
W wyniku bombardowań i ostrzału rakietowego zniszczonych zostało wiele szkół i przedszkoli. Co Pani wiadomo o tych stratach?
– Na wschodzie kraju dzieją się straszne rzeczy. Rosjanie zbombardowali szkoły, szpitale, biblioteki. Palili nawet książki naszych ukraińskich pisarzy i poetów. W niektórych bibliotekach zostawili tylko książki rosyjskich autorów. Powiem więcej, zmuszano nauczycieli, żeby po rosyjsku uczyli także przedmiotów ścisłych, jak matematyka, fizyka i chemia. Tym, którzy się opierali, rosyjscy żołnierze przystawiali broń do skroni. To wszystko działo się na lekcjach, kiedy w ławkach siedzieli uczniowie. Co taki nauczyciel miał zrobić? Nie miał wyjścia, bał się o uczniów i o siebie.
Każdego dnia ginie w tej wojnie mnóstwo ludzi. Rosjanie strzelają do wszystkich, do ludzi, którzy stoją w kolejce po chleb, do dzieci… Wiemy, że wielu nauczycieli zginęło w ostrzałach szkół. A już nie mówię o zbrodniach w Buczy i innych miejscowościach pod Kijowem, bo cały świat o tym wie.
Boimy się, bo nie mamy pewnego jutra. Rosjanie przecież niszczą wszystko, także bloki, domy i osiedla. Ja jednak wierzę w naszą wygraną. Wśród obrońców na wschodniej granicy jest wielu absolwentów naszej szkoły. To obrońcy naszej ojczyzny. Rozmawiałam z jednym z nich. Szkołę skończył siedem lat temu, jest po studiach. Powiedział mi, że zatrzymają wroga, że nie dadzą mu zająć kraju.
Co dalej?
– 3 czerwca kończą się lekcje w tym roku szkolnym. Niedawno dostaliśmy informację, że być może zaczniemy lekcje już 1 sierpnia. Nie będziemy czekać do września, bo zimą nie będzie czym szkół ogrzewać. Różnie może być. To wojna. Nauczyciele też mają mieć skrócony urlop z 56 do 24 dni. Każdy to rozumie. Bo jaki urlop i wakacje można mieć, kiedy trwa wojna?
Kto będzie sprawdzać matury?
– Komputery wszystko sprawdzą. Wcześniej matury nie zdawało się w swojej szkole. Jak uczeń uczył się np. w szkole nr 5, to maturę zdawał w szkole nr 22. Arkusz był chowany do koperty i sprawdzany w innym regionie. Arkusze z Doniecka mogły być sprawdzane we Lwowie.
Mimo wszystko nadal będziecie uczyć.
– Nie przestaniemy, musimy pogram realizować. Niektórym dzieciom to zdalne nawet się podoba. Mnie też, bo zwykle na 45-minutowej lekcji nie ma czasu, żeby wszystkich ocenić, teraz jak się wyśle temat wypracowania, to każdemu potem można wystawić ocenę. Muszę kończyć, bo przerwałam pracę na chwilę, żeby z panią porozmawiać. Zostały mi jeszcze do sprawdzenia dwie klasy.
Dziękuję za rozmowę.
***
Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 19 z 11 maja br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl
Fot. Archiwum prywatne