Magda Łucyan: ostatni świadkowie walczącej Warszawy i ich przesłanie

Moi rozmówcy pytani o to przesłanie dla młodych ludzi podchodzili do tego ze skrępowaniem. Oni nie poczuwają się do roli moralizatorów. Najbardziej zapadły mi jednak w pamięć trzy uniwersalne rady: Nie myśl tylko o sobie. Pomagaj słabszym. I miej odwagę cywilną w codziennym życiu.

Z Magdą Łucyan, reporterką „Faktów” TVN, autorką książki „Powstańcy”*, rozmawia Jarosław Karpiński

Pani nowa książka, która okazała się w licu br., to zbiór wywiadów z uczestnikami Powstania Warszawskiego. Jakie przesłanie dla młodzieży, dla następnych pokoleń mają Pani rozmówcy?

– Każdego z moich bohaterów na koniec rozmowy pytałam właśnie o przesłanie dla młodych. Zresztą powstańcy większość swoich słów do nich kierują, bo chcą żeby młodzi ludzie pamiętali o nich i wiedzieli co się wtedy działo.

Moi rozmówcy pytani o to przesłanie podchodzili jednak do tego z dużym skrępowaniem. Oni nie poczuwają się do roli moralizatorów i w ich słowach nie ma ani krztyny moralizatorstwa. Najbardziej zapadły mi jednak w pamięć trzy uniwersalne rady: Nie myśl tylko o sobie. Pomagaj słabszym. I miej odwagę cywilną w codziennym życiu.

Pokolenie powstańców warszawskich było edukowane i wychowywane przez przedwojennych nauczycieli, uczestnicy tego zrywu w trakcie wojny pobierali naukę na tajnych kompletach. Pani rozmówcy opowiadają o tym?

– Edukacja i patriotyczne, niepodległościowe wychowanie miały ogromny wpływ na każdego z moich rozmówców. To było pierwsze pokolenie, które urodziło się w wolnej Polsce i oni byli do tej idei bardzo przywiązani. Najpierw była kształtowana w domach, w których rodzice rozmawiali z nimi o niepodległości, o historii, polskiej literaturze i poprawnej polszczyźnie. W takich domach czytało się dużo lektur. W inteligenckich, warszawskich domach kładziono na to duży nacisk. Ale następnym ważnym miejscem była szkoła. Nie było to jednak wychowanie nacjonalistyczne, w przekonaniu, że jesteśmy lepsi niż inni, tylko takie, które kładło nacisk właśnie na to, by dobrze znać język polski, polską historię, by wiedzieć kim jesteśmy jako społeczeństwo i państwo.

To jest rozumienie patriotyzmu inne niż to, z którym często spotkamy się dzisiaj. Czy Pani rozmówcy odnoszą się do współczesnego redefiniowania patriotyzmu przez część młodych ludzi?

– W książce jakoś szczególnie tego wątku nie poruszam, bo nie chciałam, żeby książka zbyt mocno odnosiła się do współczesności, chociaż w swoich przesłaniach część moich rozmówców oczywiście się do tego odnosi. Ich rozumienie patriotyzmu jest jednak zasadniczo inne niż to, które dzisiaj przebija się do opinii publicznej najgłośniej. Moi bohaterowie podkreślają, że dzisiaj żyjemy szczęśliwie w czasach pokoju i dzisiaj postawa patriotyczna przejawia się m.in. w życzliwości wobec drugiego człowieka, w zainteresowaniu tym, co się dzieje u naszych sąsiadów, w dbaniu o lokalną społeczność, w trosce o najsłabszych, o grupy wykluczone, osoby z niepełnosprawnościami, o mniejszości. I na pewno nie podoba im się to, że cześć młodych ludzi utożsamia patriotyzm z flirtem ze skrajnymi ideologiami. Dla nich jedno z drugim się nie łączy.

Jakaś opowieść szczególnie Pani utkwiła w pamięci?

– Wszystkie historie są poruszające. Ale jest tam np. opowieść Wandy Traczyk-Stawskiej, która jako dziecko uczęszczała na tajne komplety i należała do najzdolniejszych uczniów, którzy pobierali nauki w przyśpieszonym trybie. Na początku wojny siedziała właśnie na tajnych kompletach, gdy przed budynkiem doszło do masakry ludności cywilnej. Uczniowie w pokoju płakali, modlili się. Gdy pani Wanda wyszła i widziała jak zbierają z ulicy krew i strzępy ciał, to obudziła się w niej tak ogromna złość, że postanowiła iż nie będzie się więcej uczyć, tylko chce walczyć, strzelać, żeby się zemścić. Jej bliscy przekonali ją jednak by dalej się edukowała, kształciła i dopiero później pozwolą jej się nauczyć strzelać. Ona na to przystała. Później brała udział w Powstaniu Warszawskim z bronią w ręku. By móc tą broń mieć – musiała udawać chłopaka.

A po wojnie została nauczycielką.

– Tak, potem całe dorosłe życie była pedagogiem. Pracowała z dziećmi niepełnosprawnymi. Obecnie śmieje się, że jest taką pomocą naukową. Tak jak pomocami naukowymi są książki, które można sobie otworzyć, tak ona chodzi, otwiera się i opowiada o Powstaniu, bo chce być żywą pomocą naukową.

No właśnie, bo Pani książka, nie jest tak naprawdę kolejną książką o Powstaniu Warszawskim. O czym wiec jest?

– Książek historycznych jest bardzo dużo, Powstanie Warszawskie jest znakomicie zdokumentowane, wiemy co i gdzie się działo dzień po dniu. Ja nie jestem historykiem i nie chciałam wchodzić w tę rolę. Chciałam pokazać ludzi, ich emocje, losy, przyjaźnie, miłości. Niestety także tragedie, bo każdy i każda z nich jakijeś tragedii doświadczył i doświadczyła. Na tym mi zależało. Żeby pokazać ludzi, którzy mogą nam bardzo wiele przekazać póki jeszcze są. Bo jesteśmy ostatnim pokoleniem, które ma to szczęście, że może obcować z żyjącymi uczestnikami i  świadkami tamtych wydarzeń. I niestety to nie jest żaden eufemizm, ale fakt, bo dwóch bohaterów mojej książki nie doczekało jej premiery.

Dziękuję za rozmowę.

***

*Magda Łucyan „Powstańcy. Ostatni świadkowie walczącej Warszawy. Prawdziwe historie”,
wyd. Znak Horyzont, pierwsze wydanie: 15 lipca 2019 r.