Mateusz Kacprowski: Inspiracją jest dla mnie prof. Banach i szkoła lwowska. Zależy mi na zmianie

Przed wojną matematycy we Lwowie spotykali się w kawiarni Szkocka i rozważali różne problemy matematyczne, niektóre nierozwiązane do dziś. My spotykamy się w gronie matematycznych entuzjastów, nie większym niż 15 osób, wyłonionych spośród najbardziej utalentowanych uczniów, inni matematycy podrzucają nam takie perełki ze swoich klas. Raz w roku organizuję szkolny konkurs Matematyczni Mistrzowie z Płockiej, w którym każdy ma szansę się sprawdzić.

Z Mateuszem Kacprowskim, matematykiem w I Liceum Ogólnokształcącym im. Henryka Sienkiewicza w Płońsku, Nominowanym do tytułu Nauczyciel Roku 2022, rozmawia Halina Drachal

Dwa ukończone kierunki magisterskie – matematyka i informatyka, do tego studia podyplomowe z nauczania fizyki, zarządzania oświatą oraz Master of Public Administration. Sporo jak na początek, to tak na wszelki wypadek?

Może i trochę tak, bo nigdy nie wiadomo, co życie przyniesie. Ale przede wszystkim, mówiąc nieco górnolotnie, lubię poszerzać horyzonty. Mam trzy pasje: matematykę, muzykę i politykę.

A propos muzyki, właśnie założyliśmy w „Sienkiewiczu” zespół muzyczny „Płocka 56”, złożony z nauczycieli. Jestem absolwentem Szkoły Muzyki i Tańca „Nutka”, klasy śpiewu solowego i fortepianu.

Co dziś, gdy na młodych czeka wiele intratnych finansowo posad, sprawia, że wybierają pracę w szkole? Jakieś nauczycielskie korzenie w rodzinie?

Nie mam takich. Przeciwnie, wszyscy starali mi się ten pomysł wybić z głowy, bo zawód trudny, niepopłatny, niedarzony szacunkiem, ale im mocniej naciskali, tym bardziej utrwalali w moim postanowieniu. Bo wymyśliłem sobie, że zostając nauczycielem, będę mógł różne rzeczy zmieniać. Lubię mieć wpływ na to, co mnie otacza. No i w piątym roku pracy, dostrzegając niedoskonałości tej profesji, doceniam to, że mogę robić to, co zawsze chciałem, i zmieniać świat wokół siebie, pokazując młodym, że można i że warto.

Jakiś konkret poproszę.

Dzięki współpracy z nauczycielami, uczniami i przyjaciółmi udało mi się uzyskać dofinansowanie i zrealizować projekt „Second Life” z programu #MazowieckaAktywacja. Razem z Joanną Chojnowską napisaliśmy projekt, w ramach którego dla społeczności lokalnej została zaprojektowana ekologiczna przestrzeń rekreacyjna, odbyły się warsztaty i spotkania promujące ekologię, zbudowaliśmy meble z europalet.

Nie zawsze wszystko się udaje, ale warto próbować. Wcześniej udało mi się dostać środki z fundacji mBanku na działalność „Matematycznych Mistrzów z Płockiej”.

Niektóre szkoły jakby przyciągały ludzi pragnących zmiany. Przed laty dyrektorem I LO w Płońsku był polonista Krzysztof Karulak, entuzjasta ruchu innowacyjnego w edukacji, współpracownik i przyjaciel naszej redakcji. Entuzjastą innowacji pedagogicznych jest także młody matematyk Mateusz Kacprowski. Ta opisana w Pana zgłoszeniu do naszego Konkursu „Z matematyką na studia wyższe” nie jest przecież jedyna.

Fakt, cały czas jestem w trakcie tworzenia nowych. Generalnie podczas nauczania skupiamy się na realizacji podstawy programowej. Wiadomo, musimy młodzież przygotować do matury. Ale tracimy w ten sposób przestrzeń, w której moglibyśmy pokazać im coś więcej, tak by rozumieli, po co się tego w ogóle uczą. Trudno mi czasem odpowiedzieć na pytanie, dlaczego uczymy się tyle tych wzorów, po co nam to czy tamto. Projekt „Z matematyką na studia wyższe” jest próbą stworzenia przestrzeni dla zainteresowanych matematyką, bo brakuje jej do rozwoju. Zarówno dla ucznia, jak i nauczyciela, by wspólnie mogli więcej czasu poświęcić na zgłębianie tego, co daną grupę interesuje. Wbrew urawniłowce, jaką wymusza system: dużo, szybko i po łebkach.

(…)

Prowadzi Pan innowacyjny zespół Matematycznych Mistrzów z Płockiej.

Tworząc go, wzorowałem się na lwowskiej szkole matematycznej. Przed wojną matematycy we Lwowie spotykali się w kawiarni Szkocka i rozważali różne problemy matematyczne, niektóre nierozwiązane do dziś. My spotykamy się w gronie matematycznych entuzjastów, nie większym niż 15 osób, wyłonionych spośród najbardziej utalentowanych uczniów, inni matematycy podrzucają nam takie perełki ze swoich klas. Raz w roku organizuję szkolny konkurs Matematyczni Mistrzowie z Płockiej, w którym każdy ma szansę się sprawdzić.

Tam też szukam uczniów, z którymi można popracować nie tylko nad tym, co jest w podstawie. Często to oni sami podpowiadają tematy, nawet takie trochę rozważania badawcze.

A propos lwowskiej szkoły matematycznej – zainspirowałem się działalnością prof. Stefana Banacha po przeczytaniu książki Mariusza Urbanka „Genialni. Lwowska szkoła matematyczna”, którą dwa lata temu dostałem na gwiazdkę. Efektem tej lektury było zorganizowanie Powiatowego Konkursu Matematycznego im. prof. Stefana Banacha dla uczniów szkół ponadpodstawowych. W tym roku odbyła się druga jego edycja. Wzięło w nim udział 138 uczniów z całego powiatu. Mamy Ligę zadaniową Mistrzów z Płockiej, projekt „Szkoła Lwowska na Płockiej”. W arkana zawodu wprowadziła mnie pani Elżbieta Stroiwąs, z którą teraz tworzymy zgrany team, współpracując przy wspomnianych projektach i w konkursach.

Zdołał Pan wychować laureatów konkursów matematycznych, co zostało dostrzeżone, do naszego Konkursu zgłosiła Pana Elżbieta Wiśniewska, starosta płoński.

Jestem wdzięczny, że pani starosta dostrzegła to, co robię. Sama była nauczycielką języka polskiego i wspiera działania nauczycieli w podlegających jej szkołach. Dobrze wie, jaki to ciężki kawałek chleba. Cieszę się, że mieszkam tu, gdzie mieszkam. Przykre, że czasem środowisko zewnętrzne postrzega nas wyłącznie poprzez wymiar pensum i dłuższe ferie. Trzeba pracować w tym zawodzie, by wiedzieć, co jest prawdą, a co mitem.

(…)

Co młody nauczyciel chciałby zmienić w pracy szkoły?

Jeśli chodzi o matematykę, należałoby się zastanowić, czy rzeczywiście tak obszerna podstawa programowa jest dziś potrzebna i jak wpływa na ucznia. Czy konieczność rozwijania logicznego myślenia wymaga aż tak szerokiego materiału? Sądzę, że nie wszystko jest tak bardzo potrzebne. Spokojnie moglibyśmy tę podstawę programową okroić, nakierowując ją na współczesne potrzeby. Natłok często zbędnego materiału, przecież nie tylko z matematyki, powoduje, że nastolatki zwyczajnie nie dają rady. Czują się przeciążeni i są przygnieceni wymaganiami. Stąd coraz więcej zaburzeń o podłożu depresyjnym. W szkole spędzają mnóstwo czasu, nie mają go dla siebie, a „owoce” tego szaleństwa zbierają psychologowie i psychiatrzy. Powinniśmy mierzyć siły na zamiary. Ale dopóki podstawa nie zostanie uszczuplona, to my, nauczyciele, sami z niczego zrezygnować nie możemy, bo przecież uczniowie muszą zdać maturę.

Moim zdaniem koniecznie należałoby też odteoretyzować, uwspółcześnić kształcenie nauczycieli. Blok pedagogiczny na studiach jest pełen przedmiotów teoretycznych. A obecne problemy dzieci są całkiem inne niż te sprzed kilkudziesięciu lat. Sprawiła to choćby technologia. Generalnie powinniśmy zwiększyć korelację między szkolnictwem wyższym a średnim. Niby drobiazg – studentów oceniamy jak dawniej w skali 2 do 5, a uczniów od 1 do 6.

Co po tych kilku latach uważa Pan za swój sukces?

Oczywiście cieszę się, gdy moi uczniowi zwyciężają w konkursach na poziomie powiatowym, wojewódzkim i ogólnopolskim. Cieszy moja nominacja do tytułu Nauczyciel Roku i sukces w wojewódzkim konkursie „Kierunek- Innowacja”. Ale chyba najbardziej miarodajny jest stosunek absolwentów do nas, nauczycieli. To, czy zauważają nas na ulicy, czy zatrzymują się i wspominamy wspólny czas w szkole, czy też starają się ominąć szerokim łukiem. Zwykła rzecz. Myślę, że dla każdego utrzymywanie relacji z uczniami jest najważniejsze. Wydaje mi się, że jako młody nauczyciel nieźle się z nimi porozumiewam, bo niewielka różnica wieku między nami sprawia, że jestem bliżej ich świata: zainteresowań, lektur, problemów. Sztuką będzie tego nie stracić.

Na swojej płońskiej drodze edukacyjnej spotkałem trzy matematyczki: Joannę Olkowską, Krystynę Jankowską i Barbarę Kownacką, z którymi mam kontakt do dzisiaj, choć różnią nas pokolenia. Bardzo dużo im zawdzięczam i serdecznie dziękuję. Jestem absolwentem „Sienkiewicza”. Pani Kownacka kończyła pracę, gdy ja ją zaczynałem. Uczę nawet w tej samej co ona sali nr 13. Szkoła wymaga międzypokoleniowej współpracy, dlatego uczmy się od siebie nawzajem i kreujmy otaczającą nas rzeczywistość.

Dziękuję za rozmowę.

Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 14-15 z 5-12 kwietnia br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl 

Fot. Archiwum prywatne

Nr 14-15/5-12 kwietnia 2023