Mowa niebezpieczna godzi też w nauczycieli. Prof. Krystyna Skarżyńska: Agresywny język służy pokazaniu siły

Język nienawiści obniża status atakowanej osoby lub grupy, która jest przedstawiana jako słabo zarabiająca, pozbawiona autorytetu, taka, z którą władza na pewno się nie liczy. Przykład, niestety, idzie z góry, a więc rodzice i uczniowie coraz częściej czują, że mogą „poużywać” sobie na nauczycielach. I robią to.

Agresywny język coraz częściej służy pokazaniu własnej siły i zdobyciu poklasku. Reagujmy na to…

Z prof. dr hab. Krystyną Skarżyńską, psychologiem społecznym w Katedrze Psychologii Społecznej i Osobowości Uniwersytetu SWPS, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

W swoich badaniach zajmuje się Pani m.in. agresją i mową nienawiści. Jak dużą siłę niszczącą może mieć siła nienawiści, jeśli jest kierowana przeciwko całym grupom zawodowym, np. nauczycielom?

– Kiedy nauczyciele w kwietniu 2019 r. domagali się podwyżek, mieliśmy do czynienia z przykładem takiego operowania językiem przez ludzi władzy i przychylne jej media, które miało usprawiedliwiać nieprzejednaną postawę rządzących wobec żądań protestujących.

Aktualna władza dezawuuje każdą grupę, której chce coś zabrać albo czegoś nie dać. Tak było również w kwietniu. O protestujących nauczycielach mówiono m.in., że nie zasługują na spełnienie ich postulatów, bo są roszczeniowi, za mało pracują, za dużo chcą, działają na zlecenie opozycji i że zarabiają więcej, niż mówią. Taki był w dużym skrócie przekaz rządzących.

Było jeszcze coś, co brzmiało już mniej wprost. Ale dawało się wyczuć: nauczyciele „nie są naszymi wyborcami”. Wcześniej podobnie negatywne mówiono o lekarzach rezydentach, a teraz o sędziach. Gdy chcemy komuś „dowalić”, skompromitować go czy ośmieszyć – to język staje się potężną i skuteczną bronią.

Mówiono też, że jeśli nauczyciele chcą zarabiać więcej, to niech skorzystają z 500+. Czy to jest mowa nienawiści, czy mowa pogardy?

– Wszystko jedno, czy nazwiemy to mową nienawiści czy pogardy, jest to mowa niebezpieczna. Uważam, że ten termin jest przydatniejszy, bo za słowem „nienawiść” kryją się bardzo różne emocje, a wspólne jest to, że szkodzi ona osobie czy grupie, wobec której jest wymierzona, i psuje relacje społeczne. Można używać mowy niebezpiecznej niekoniecznie z powodu nienawiści, istotny jest jej negatywny skutek. Operowanie taką mową może np. wynikać z chęci zaistnienia, wyróżnienia się z tła. Jak ktoś werbalnie zmasakruje, zgniecie swojego rozmówcę, jakąś grupę zawodową, to jest zauważany, cytowany.

Do jakiego stopnia mowa niebezpieczna, jak ją Pani nazywa, niszczy ocenę, wizerunek osoby czy grupy zawodowej?

– Język nienawiści obniża status atakowanej osoby lub grupy, która jest przedstawiana jako słabo zarabiająca, pozbawiona autorytetu, taka, z którą władza na pewno się nie liczy.

Przykład, niestety, idzie z góry, a więc rodzice i uczniowie coraz częściej czują, że mogą „poużywać” sobie na nauczycielach. I robią to. To groźne, bo wiemy, że operowanie takim językiem poprzedza wrogie zachowania.

Stwarza kulturę wrogości wobec atakowanej werbalnie grupy. Nauczycielowi wtedy trudno jest się bronić, np. wyjaśniać swoim uczniom powody słownego ataku na jakąś grupę, zwłaszcza że funkcjonuje on w dość sztywnych ramach programowych. I nawet gdyby chciał coś z tym zrobić – myślę tu np. o edukacji antydyskryminacyjnej, warsztatach przeciw agresji czy niebezpiecznej/złej mowie, to przy obecnym programie nauczania nie ma na to czasu. Uważam, że nie wystarczą doraźne działania, gdy w efekcie nienawistnej, pogardliwej mowy zdarzy się w szkole jakaś tragedia. W każdej szkole trzeba zatrudnić specjalistów od radzenia sobie z agresją i różnymi formami przemocy w relacjach interpersonalnych.

Kto powinien być takim specjalistą? Psycholog?

– Najlepiej dwóch psychologów, w tym jeden powinien być specjalistą od doraźnych kryzysów. Zadaniem drugiego byłoby przekazywanie uczniom i nauczycielom aktualnej wiedzy psychologicznej o emocjach i budowaniu społecznych relacji, np.: o tym, jak można wyrażać swoje gniewne emocje, żeby nie ranić innych ludzi. Chociaż w szkole jest już na to trochę za późno.

Od najmłodszych lat powinniśmy uczyć dzieci, że człowiek jest niezwykle delikatną istotą, że każdego boli, kiedy jest obrażany, wyśmiewany, że trzeba innego traktować tak, jak by się chciało samemu być traktowanym przez innych.

Ludzie dorośli, a zwłaszcza dzieci i młodzież, znajdujący się w otoczeniu osób agresywnych językowo i autorytetów akceptujących takie zachowania, zaczynają traktować niebezpieczną mowę jako normę i po prostu obojętnieją na jej groźne dla środowiska skutki. Mowa nienawiści przestaje im przeszkadzać, staje się „normalnym” sposobem kontaktowania się z innymi. I także dlatego ta mowa jest tak niebezpieczna.

Co pokazują diagnozy społeczne dotyczące tego problemu?

– W latach 2014-2017 realizowałam projekt finansowany przez Narodowe Centrum Nauki „Akceptacja agresji w życiu społecznym i polityce”. Wykonałam szereg badań, w tym część na dużych ogólnopolskich reprezentatywnych grupach osób dorosłych. Pytałam w nich o różne czynniki, które sprzyjają akceptacji agresji bądź ją blokują. Okazało się, że emocje, gniew czy złość, i owszem, mają wpływ na to, że jedni ludzie używają krzywdzących słów względem innych. Ale używanie agresywnego języka częściej wynika z przekonania, że przecież wszędzie jest agresja, zawsze była i będzie. Istotnym elementem podtrzymującym to przekonanie jest też zespół poglądów określany w literaturze jako społeczny darwinizm. Zgodnie z nim świat jest społeczną dżunglą, w której aby przetrwać i mieć sukces życiowy, trzeba wykorzystywać słabość innych, więc każde działanie, żeby „wyjść na swoje”, jest dozwolone.

A co z zasadą: nie krzywdź bliźniego swego?

– W społecznej dżungli nie zważa się na szkody innych, idziesz do celu po trupach, akceptujesz agresję werbalną i niewerbalną. Ale warto wiedzieć, że w ogólnopolskich próbach nie widać dużej aprobaty dla agresji w świecie społecznym. Jej wzrost odnotowujemy głównie wśród najmłodszych badanych, w przedziale wiekowym 18-24 lata. W tej grupie jest też wyższa akceptacja dla przekonania, że świat jest dżunglą społeczną, oraz dla tak zwanej absolutnej wolności od wszelkich barier zewnętrznych. Czyli m.in. mogę mówić, co chcę, nie obchodzą mnie odczucia drugiego człowieka, bo mam prawo wyrazić swoje zdanie i swoje emocje.

(…)

To jacy jesteśmy? Widzimy agresję coraz wyraźniej, ale czy to nas hamuje, czy raczej zachęca do stosowania agresywnej mowy?

– Przeciętny Polak raczej nie lubi agresji, ale też często w zachowaniu krzywdzącym innego człowieka, w języku dosadnym, a nawet brutalnym, widzi nie agresję, tylko rodzaj siły – „Och, jaki on odważny”, „bezkompromisowy”, „On(a) mówi prosto z mostu”, bo jest szczery aż do bólu w ocenie innych. Wiemy z badań, że ocena brutalnej mowy zależy w dużym stopniu od tego, kto jej używa: jeśli ktoś z naszej grupy, ocena jest bardziej pozytywna, niż gdy podobnego języka używa ktoś „obcy”, „nie nasz” , „mój wróg”. Dopóki będzie dość powszechne myślenie o innym, mającym np. inne zdanie w ważnej dla nas sprawie, jak o wrogu, a nie o kimś, w kim możemy mieć wsparcie czy przynajmniej wzbudzić życzliwe zainteresowanie, tym będzie gorzej.

Jak zmieniać to nastawienie? Nauczyciel sam tego nie dokona. Uczniowie żyją także poza szkołą, doświadczają wielu przejawów lekceważenia, obrażania, pogardy i obserwują je.

My, wszyscy obywatele, musimy uważniej traktować siebie i innych. Na pewno nie można pozostać obojętnym na przejawy agresji i wrogości. Bez naszego nieakceptującego, wyrażającego sprzeciw reagowania, niebezpieczna mowa stanie się społecznie akceptowanym i łatwym sposobem na zaprezentowanie własnej siły, wyrazistości, na zdobycie poklasku.

Jak się bronić? Reagować czy nie reagować?

– Najlepiej jest opanować emocje i odpowiadać na obelgi spokojnym głosem, np.: „Nie życzę sobie, aby pan/pani o mnie czy o moich kolegach i koleżankach lub o sąsiadach tak mówił/mówiła. Jeśli pan/pani nie przestanie, złożę skargę na policji lub wniosę sprawę do sądu”. Warto pamiętać, że wszyscy jeszcze mamy prawa człowieka i obywatela.

Dziękuję za rozmowę.

***

Publikujemy obszerny fragment wywiadu, który ukazał się w Głosie Nauczycielskim nr 1-2 z 1-8 stycznia br. Całość – w Głosie oraz na ewydanie.glos.pl

Fot. Jakub Ostałowski