Nauczycielka, 51 lat przy tablicy: czuję się dyskryminowana. Jest wiele niejasności

Zdalne nauczanie prawdopodobnie będzie kontynuowane we wrześniu. Tak wygląda sytuacja. Niektórzy z nas pewnie będą musieli wystarać się o lepszy sprzęt. Dobrze byłoby też, żeby nauczyciel miał jakieś ulgi przy opłatach za internet.

Z Heleną Piontek-Szopą, nauczycielką edukacji wczesnoszkolnej w Zespole Szkolno-Przedszkolnym nr 12 w Katowicach, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

 Nauczyciele 60+ coraz częściej czują się zagrożeni. Pani również?

– Dzisiaj rano posadziłam kwiaty w ogrodzie. Wprawiam się do zbierania tych truskawek, o których wspominał minister Ardanowski. Może się przydać. Prawdę mówiąc, mam dosyć wysłuchiwania ataków na nauczycieli. Ostatnie lata pokazały, że są grupy osób, które nie znają umiaru. Raz mówi się nam, że jak masz 60+, to trzeba cię chronić i jednocześnie odsuwać od pracy, a kiedy wzrasta liczba zakażeń, to luzuje się obostrzenia.

(…)

Będzie Pani prowadzić zajęcia opiekuńcze w szkole?

– Do szkoły nikt się nie zgłosił. Rodzice się boją.

Ale przecież „się odmrażamy”?

– Jest zbyt wiele niejasności, dlatego rodzice wolą dzieci nie posyłać. Zwłaszcza że w wielu rodzinach są górnicy.

To mamy tę pandemię czy nie?

– Zdalne nauczanie prawdopodobnie będzie kontynuowane we wrześniu. Tak wygląda sytuacja. Niektórzy z nas pewnie będą musieli wystarać się o lepszy sprzęt. Dobrze byłoby też, żeby nauczyciel miał jakieś ulgi przy opłatach za internet. Zdalne nauczanie zwiększa jednak nie tylko częstotliwość korzystania z łącz internetowych, ale też szybciej zużywają się wykupione pakiety. Nie wszyscy mają abonament bez limitu. Dzieci też mają różny dostęp do sprzętu. Niedawno dostaliśmy do szkoły pięć tabletów, które rozdaliśmy dzieciom.

Na całą szkołę to chyba mało…

– Niektóre dzieci mają, na szczęście, stypendia szkolne. Rodziny jakoś sobie radzą. A jak już ktoś nie ma ani telefonu, ani komputera, to przychodzi do szkoły po wydrukowane materiały. Radzimy sobie.

Nauczyciele 60+ również?

– Pewnie, że tak, a mimo to spotyka nas taka dyskryminacja. Słyszałam, że nie trzeba nas badać, bo jak nie pracujemy, to jesteśmy zdrowi. A jeśli jesteśmy chorzy na cokolwiek, to mamy odejść na emeryturę. Czytam różne komentarze w internecie. W odpowiedzi chciałoby się napisać, że każdy kiedyś będzie miał tyle lat, ale uznałam, że w tej chwili to nie jest dla takich krytykantów ważne. Nie można uzależniać oceny nauczyciela od jego wieku. Są ludzie, którzy wypalają się w pracy, mając zaledwie 30 lat, a są i tacy, którzy mogą długo pracować. Przecież ja pracuję dlatego, że lubię ten zawód i chcę się z młodszymi podzielić swoimi doświadczeniami. Dlaczego mam odchodzić? Bo ktoś tak uważa? Przy skromnej nauczycielskiej emeryturze nie stać człowieka na zbyt wiele. Z taką emeryturą na Rodos mało kto lata. Nędza. I to po tylu latach uczenia i wychowywania dzieci! Takie są efekty finansowe na emeryturze. Niech się jednak tak nie spieszą z wysyłaniem nas na emerytury, bo za chwilę nie będzie miał kto uczyć w szkołach.

Ale na razie nikt nie zwalnia Pani z pracy?

– Nie. Z tego, co wiem, wszystkie moje koleżanki i koledzy z dużym doświadczeniem w szkole chcą zostać w pracy.

Ile to już lat przy tablicy?

– 51 lat.

(…)

Ile czasu zajmuje Pani praca zdalna z uczniami?

– Nie liczę tego, dużo czasu zajmuje mi znajdywanie ciekawych filmów, obrazków, żeby maluch mógł coś ciekawego obejrzeć. Jeśli ma przeczytać tekst o dżungli, to nie ma innego wyjścia. Kto mu to pokaże? Pracujemy w trudnym środowisku, dlatego te oceny tak bardzo leżą nam na sercu. Proszę sobie wyobrazić, co czujemy, kiedy z opóźnieniem dowiadujemy się, jaką gehennę ma taki maluch w domu. Dziecko trzeba docenić za każdy wkład w zdalne lekcje.

Dziękuję za rozmowę.

 ***

To jest fragment wywiadu z Głosu Nauczycielskiego nr 23-24 z 3-10 czerwca br. Pełna wersja – w wydaniu drukowanym oraz elektronicznych (ewydanie.glos.pl)

Fot. Archiwum prywatne