Były senator PiS Waldemar Bonkowski (obecnie niezrzeszony) ocenił, że dla ambitnych uczniów niedostanie się do renomowanej szkoły nie powinno stanowić przeszkody, bo taki uczeń… może się uczyć nawet w domu.
– To nie zamyka drogi i jak już raz poszedł do gorszej szkoły, to do końca życia jest skazany, że będzie na gorszych studiach – tak senator Bonkowski skomentował problemy uczniów, którzy z powodu zdublowanego reformą szkolnictwa rocznika nie mogą się dostać do wybranych szkół.
Argumentował, że jeśli uczeń jest ambitny, może się uczyć w gorszej szkole, a nawet w domu, to nie zamyka jego drogi do lepszych studiów. – Będzie ambitny, to będzie się kształcił. Można się nawet w domu uczyć, jak się chce – stwierdził Bonkowski w TVN24.
To kolejny kuriozalny komentarz na temat chaosu związanego z podwójnym rocznikiem. Przypomnijmy, że kilka dni temu do dymisji podał się Andrzej Stanisławek, wiceszef ministerstwa nauki i szkolnictwa wyższego, który wyraził zdanie, że „uczniowie, którzy nie dostali się do żadnej szkoły, mogą poszukać odpowiedniej za granicą”.
Wcześniej lubelska kurator oświaty Teresa Misiuk tłumaczyła uczniom, którzy nie dostali się do wybranych szkół, że „nie wszystkie marzenie się spełniają”. A ostatnio minister środowiska Henryk Kowalczyk ocenił, że to „media wymyśliły sobie problem” z podwójnym rocznikiem.
Złe wieści są takie, że nawet, żeby uczyć się w domu, trzeba być przypisanym do szkoły. A więc trzeba się do niej dostać. #justsayin https://t.co/cBBs1cVrAQ
— Justyna Suchecka (@jsuchecka) July 11, 2019
Tematem braku miejsc dla uczniów, którzy bardzo chcą się uczyć w liceach, zainteresowała się także Zofia Lisiecka, znana w Trójmieście ekspertka od edukacji, szefowa Fundacji Edukacyjnej ODiTK. Proponuje – stwórzmy liceum online.
– Liceum online to byłby eksperyment, przyznaję. Ale różne elementy takiego rozwiązania były już testowane, więc jestem optymistką. W przyszłym tygodniu zorganizujemy jako Fundacja Edukacyjna ODiTK spotkanie w Trójmieście z rodzicami, nauczycielami, kadrą uczelni wyższych, dyrektorami i dyrektorkami zaprzyjaźnionych szkół. Chcemy zorientować się, jakie mamy zasoby, możliwości. Czy mamy ludzi, którzy są w stanie to poprowadzić. Chcemy też porozmawiać o tym czego w tej sytuacji chcemy, co najlepiej wsparłoby uczniów, jak sobie to wyobrażają uczniowie, rodzice, nauczyciele – wyjaśniła Lisiecka w rozmowie z Wirtualną Polską.
Po rozmowie z rodzicami – a takich telefonów odbiera dziennie dziesiątki – mówi, że ci są chętni na każde rozwiązanie, które spowoduje, że ich dzieci dostaną wysokiej jakości edukację odpowiadającą ich potrzebom i marzeniom. – Żeby nie miały poczucia, że przegrały ze względu na kilka niefortunnych politycznych decyzji – podsumowuje.
Młodzież, która ostatecznie nie znajdzie miejsca w wybranych liceach, będzie musiała podjąć naukę w innych szkołach, między innymi w branżowych.
(JK, GN)