Władze Niemiec obawiają się skutków brytyjskiej mutacji koronawirusa i zamierzają przedłużyć lockdown przynajmniej do połowy lutego. Według agencji Reuters, decyzja ta odbije się m.in. na pracy szkół
Na początku roku rząd federalny porozumiał się z rządami landów w sprawie przedłużenia lockdownu do 31 stycznia br. W tym czasie szkoły i przedszkola są zamknięte. W okresie przedświątecznym zajęcia odbywały się zdalnie. Rodzicom dzieci w wieku przedszkolnym zaoferowano natomiast płatne urlopy. Władze zaapelowały do pracodawców o umożliwienie rodzicom pracy w trybie homeoffice.
Niemal pewne jest, że obostrzenia nie wygasną z końcem miesiąca. Reuters dotarł bowiem do przygotowanego przez rząd projektu przedłużenia lockdownu do 15 lutego. Kanclerz Angela Merkel chce ponadto wprowadzić w transporcie publicznym i sklepach obowiązek noszenia masek medycznych FFP2, które są znacznie skuteczniejsze od zwykłych maseczek zakrywających usta i nos. Niedawno taki wymóg wprowadziła na swoim terenie Bawaria.
Projekt rządu zakłada też wydłużenie lockdownu w szkołach i placówkach oświatowych do połowy lutego.
Jeszcze dziś Merkel spotka się z przedstawicielami landów, by zastanowić się nad wspólnymi działaniami mającymi powstrzymać pandemię. Jednym z pomysłów jest zmuszenie pracodawców do wprowadzenia na większą skalę pracy zdalnej.
Wprawdzie statystyki zakażeń w Niemczech spadają, ale rząd obawia się efektów pojawienia w tym kraju zmutowanej, brytyjskiej wersji koronawirusa, która przenosi się znacznie łatwiej między ludźmi.
– Od kilku tygodnia dzienna liczba infekcji spada lub pozostaje w stagnacji, co jest dobrą wiadomością. Mamy natomiast teraz do czynienia z bardzo agresywną mutacją, na którą musimy odpowiedzieć – tłumaczył burmistrz Berlina Michael Mueller.
W ciągu ostatniej doby w Niemczech przybyło 11 369 przypadków koronawirusa. Zmarło 989 osób.
(PS, GN)