NIK miażdży reformę Zalewskiej

Minister Anna Zalewska nierzetelnie przygotowała i wprowadziła zmiany w systemie oświaty – takie oskarżenie pod adresem szefowej MEN wysunęła Najwyższa Izba Kontroli

Takie wniosek znalazł się w obszernym, ponad 100-stonnicowym raporcie NIK „Zmiany w systemie oświaty”.

– Ten raport potwierdza to, o czym mówimy od trzech lat. Zebrane przez NIK dane na temat rewolucyjnie przeprowadzanej reformy edukacji są porażające. Przede wszystkim zaś przeczą tezom minister Anny Zalewskiej, która powtarzała, że dzieci nie zauważą zmiany. Odczuły reformę, i to boleśnie. Podobnie zresztą jak ich nauczyciele. A prawda jest taka, że gdyby nie starania samorządów, byłoby jeszcze gorzej – ocenił prezes ZNP Sławomir Broniarz.

Do jakich wniosków doszła NIK po analizie skutków reformy Zalewskiej? „Minister edukacji narodowej w latach 2016-2018 nierzetelnie przygotował i wprowadził zmiany w systemie oświaty. Przygotowując reformę, nie dokonał rzetelnych analiz finansowych i organizacyjnych skutków projektowanych zmian” – taką ocenę wystawiła NIK zmianom wprowadzonym przez Zalewską.

Według kontrolerów, szefowa MEN wprowadziła reformę, choć nie dysponowała pełnymi i rzetelnymi informacjami na temat:
* kosztów reformy
* stanu przekształcenia lub likwidacji gimnazjów
* liczby nauczycieli przeszkolonych z nowej podstawy programowej
* możliwości przyjęcia do szkół średnich tzw. podwójnego rocznika

Według NIK, sposób przygotowania nowych podstaw programowych był nierzetelny. Nic dziwnego, że podstawy programowe są przeładowane, a ich jakość jest źle oceniana przez nauczycieli, skoro ministerstwo edukacji nie potrafiło nawet poprawnie zlecić przygotowanie tych dokumentów. „W zawieranych umowach z ekspertami nie wskazano etapu edukacyjnego i typu szkoły, którego mają dotyczyć treści nauczania zawarte w założeniach. Nie wskazano w nich również na szczególną sytuację uczniów, którzy rozpoczęli naukę w wieku sześciu lat oraz uczniów rozpoczynających nową podstawę programową na etapie klas VII i VIII. Ograniczono się jedynie do ogólnych zapisów przedmiotu umowy” – czytamy w raporcie.

Zalewska wielokrotnie twierdziła, że jej reforma jest „policzona”. W rzeczywistości było jednak inaczej. NIK wytknęła, że w latach 2014-2017 wydatki samorządów na zadania oświatowe wzrosły o 12,1 proc., a subwencja poszła w górę tylko o 6,1 proc. Luka wyniosła aż 7,5 miliarda złotych Zalewska założyła np. że reforma przyniesie samorządom 82 mln zł oszczędności w kosztach dowożenia dzieci do szkół, tymczasem wydatki na ten cel wzrosły o ponad 67 mln zł. NIK zwróciła też uwagę, że ministerstwo edukacji uwzględniło jedynie 38,5 proc. kwoty, jakie samorządy zgłosiły o zwrot z rezerwy w subwencji oświatowej.

Największy cios dla zmian wprowadzanych przez Zalewską stanowi jednak podsumowanie przez NIK skutków reformy: „Pomimo dużego zaangażowania wszystkich podmiotów odpowiedzialnych za reformę, zmiany te nie przyczyniły się do zasadniczej poprawy warunków nauczania, opieki i wychowania w polskim systemie szkolnym (56 proc. kontrolowanych szkół) lub wręcz odnotowano ich pogorszenie (34 proc. kontrolowanych szkół). Ponadto w 59 proc. szkół objętych kontrolą stwierdzono nieprawidłowości w obszarze organizacji pracy szkoły, warunków lokalowych, wyposażenia sal lekcyjnych w pomoce dydaktyczne, ergonomii oraz zapewnienia bezpieczeństwa pobytu uczniów w szkole. Stwierdzono również pewne problemy w zakresie zapewnienia higieny procesu nauczania”.

W aż 16 proc. skontrolowanych gmin nie zapewniono w części szkół warunków do realizacji podstawy programowej. W co czwartej gminie w części szkół współczynnik zmianowości przekraczał wartość 1, co oznaczało prowadzenie zajęć w wydłużonym czasie. W co piątej gminie nie zapewniono uczniom możliwości nauki w jednym budynku szkolnym.

Według NIK, istnieje poważna obawa co do przyszłości tzw. podwójnego rocznika w szkołach średnich. Czemu? Do dnia zakończenia kontroli NIK, czyli do stycznia 2019 r., „stopień zaawansowania przygotowania powiatów i szkół przez nie prowadzonych stwarzał ryzyko niezapewnienia absolwentom szkół podstawowych i gimnazjów pełnej oferty edukacyjnej w roku szkolnym 2019/2020″. Co trzeci powiat nie miał jeszcze oferty edukacyjnej dla kandydatów do klas I, a prawie co drugi powiat nie zadbał o odpowiednią kadrę nauczycielską potrzebną do kształcenia tzw. podwójnego rocznika”. W 19 proc. szkół, do których 1 września trafi podwójny rocznik i które będą uczyły według dwóch podstaw programowych, brakuje wyposażenia niezbędnego do realizacji przedmiotów obowiązkowych. 38 proc. szkół nie miało bazy lokalowej spełniającej wszystkie wymogi bezpieczeństwa i higieny.

Gdy Zalewska zapewniała w mediach, że szkoły są przygotowane na przyjęcie tzw. podwójnego rocznika, to w rzeczywistości sprawdziła dostępność sal dla uczniów jedynie w 13 proc. szkół średnich! W ogóle pominięto np. technika i szkoły branżowe I stopnia, a także placówki funkcjonujące w zespołach. A część danych, które otrzymała, były błędne.

Uczniowie jednocześnie nie będą mieli równych warunków ubiegania się o miejsca w szkołach średnich. Dlaczego? Kontrolerzy stwierdzili, że np. za opanowanie 50 proc. wymaganych treści uczniowie mogli uzyskać w różnych szkołach ocenę dopuszczającą, dostateczną lub dobrą. Tymczasem oceny na świadectwach – obok wyników egzaminów – są istotnym elementem podczas rekrutacji.

Nic dziwnego, że uczniowie klas VII-VIII oraz ich rodzice narzekają na przeładowaną podstawę programową. Realizują bowiem podstawę, która tak naprawdę nie była przygotowana dla nich! Izba zwróciła uwagę, że podstawa dla siódmoklasistów i ósmoklasistów została „zaprojektowana jako spójna całość dla cyklu nauczania w klasach I-VIII dla uczniów rozpoczynających naukę w wieku 7 lat”. Kontrolerzy zgodzili się z wnioskami, jakie w różnych dokumentach prezentował Rzecznik Praw Dziecka na temat przeładowanej podstawy programowej. Według NIK, błędów tych można by uniknąć, gdyby podstawy programowe zostały skonstruowane poprawnie, a za ich opracowanie zabraliby się eksperci wybrani w sposób przejrzysty i transparentny. Niestety tylko co piąty ekspert został wskazany przez instytucje związane z systemem oświaty, pozostałe 80 proc. zostało wyłonione decyzją Zalewskiej. Za napisanie podstawy programowej wychowania do życia w rodzinie wzięli się np. pracownicy MEN, a nie eksperci! Prawie 1/3 uczestniczących w badaniu NIK dyrektorów szkół podstawowych uważa, że podstawę należy zmienić, bo jest zbyt obszerna, nieprzystająca do realiów szkolnych i zbyt obciążająca dla uczniów.

NIK potwierdziła też, że wzrosła liczba nauczycieli, którzy zbierają godziny na etat w kilku szkołach, co „utrudnia organizację pracy w tych szkołach”.

(PS, GN)