Oblany test. Marnowane środki, nietrafione projekty, błędy w arkuszach – NIK o egzaminach

Ogromne pieniądze wydawane na system egzaminów zewnętrznych są w dużej mierze marnowane. Także z powodu ostatniej reformy w oświacie. Do takich ustaleń doszła Najwyższa Izba Kontroli. We wnioskach z kontroli Izba rekomenduje podwyższenie progu zdawalności egzaminów wynoszącego dziś 30 proc. pkt.

NIK już po raz kolejny sprawdziła, czy system egzaminów funkcjonuje sprawnie, rzetelnie i prawidłowo oraz czy ma wpływ na jakość edukacji. Po lekturze raportu trudno o optymizm.

Zmiany w systemie egzaminacyjnym wprowadzane są powoli i topornie. Na co wskazała już kontrola NIK przeprowadzona w 2014 r. Wprawdzie Centralna Komisja Egzaminacyjna od tego czasu

usprawniła system egzaminów,

wdrożyła jednolite procedury wglądu do arkuszy egzaminacyjnych i weryfikacji prac uczniów, a także wprowadziła trzyletni cykl przygotowania arkuszy egzaminacyjnych, ale to wszystko za mało. Według NIK „system egzaminów zewnętrznych nie jest nadal w pełni sprawny”.

Izba pokazała to na kilku przykładach. Kontrolerom nie podoba się m.in. sposób przygotowania arkuszy egzaminacyjnych. Arkusze do testu pisemnego z kształcenia zawodowego przygotowywano w sposób uproszczony, bez ich „próbnego zastosowania na odpowiedniej populacji uczniów”. CKE nadal też korzystała z autorskich testów tworzonych przez OKE, a nie z testów stworzonych z wykorzystaniem banków zadań. CKE i OKE nie mają nawet formalnych i jednolitych na poziomie całego kraju kryteriów wyłaniania autorów i recenzentów zadań egzaminacyjnych! Co więcej – CKE nie zamierza takich kryteriów wprowadzić, uznając to za działanie „formalne i zbędne”. Być może dlatego, że – jak przyznała kontrolerom sama CKE – brakuje autorów zadań, nie zgłaszają się oni do konkursów mimo zwiększenia wynagrodzeń.

W tej sytuacji trudno uniknąć błędów. Dla przykładu, w egzaminach zawodowych normą jest

zmiana klucza punktowania zadań

już po przeprowadzonym egzaminie, a przed elektronicznym sczytaniem wyników. Wszystko to następuje w efekcie uwag, jakie spływały do OKE i CKE na temat poszczególnych zadań ze strony uczniów, nauczycieli, szkół i egzaminatorów. Takich zgłoszeń w ostatnich latach było 212, w efekcie czego skorygowano 101 zadań, w tym 46 z uwagi na błędy o charakterze merytorycznym. Zmiany trzeba było przeprowadzać także w egzaminie praktycznym.

Teoretycznie CKE powinna korzystać z banków zadań, ale w praktyce było inaczej. Spośród prawie 35 tys. zadań kształcenia ogólnego znajdujących się w bankach wykorzystano zaledwie 190. W tym 125 zadań w arkuszach egzaminu gimnazjalnego, którego już się nie przeprowadza. Z banków nie korzystano, bo znajdujące się w nich zadania… miały fatalną jakość.

„W przypadku tak newralgicznych przedmiotów maturalnych, jak: biologia, matematyka, fizyka i chemia nie korzystano w ogóle z tych zadań, a z języka polskiego wykorzystano jedynie po pięć zadań w 2016 r. i w 2017 r. Wynikało to m.in. z niskiej jakości zadań i związanego z nią ryzyka z ich korzystania” – czytamy w raporcie. Trudno powiedzieć, w jaki sposób zadania trafiały do banku. Szczególnie w sytuacji, kiedy recenzenci zgłaszali do nich poważne zastrzeżenia.

(…)

Generalnie nie udało się przekształcić systemu egzaminacyjnego w coś więcej niż tylko tradycyjną metodę selekcji uczniów do kolejnych etapów kształcenia. Według NIK egzaminy powinny pełnić „funkcję diagnostyczno-ewaluacyjną związaną z możliwością monitorowania i wartościowania procesów edukacyjnych”. Dzięki temu zarówno szkoły, jak i instytucje państwowe otrzymałyby rzetelną informację na temat poszczególnych roczników uczniów.

Izba stwierdziła, że wyniki egzaminów jedynie w nieznacznym zakresie są wykorzystywane

do oceny jakości pracy szkół,

nauczycieli czy też doskonalenia nauczania. Nie pomaga w tym CKE, której rolę sprowadzono niemal wyłącznie do organizacji i przeprowadzenia egzaminów. Komisja nie wspomaga natomiast w pracy nauczycieli, co „jest niekorzystne dla systemu oświaty”. CKE nie udostępniła szkołom m.in. testów diagnostycznych, mimo takiego obowiązku zapisanego w ustawie o systemie oświaty.

Dewastującą rolę odegrała tu reforma Anny Zalewskiej, która praktycznie zburzyła system egzaminów pozwalający szkołom na to, by co trzy lata mogły diagnozować rozwój swoich uczniów. „W konsekwencji likwidacji sprawdzianu i egzaminu gimnazjalnego również wskaźniki EWD, pozwalające na pogłębione porównywanie, analizę i ewaluację wyników egzaminacyjnych na różnych poziomach zarządzania oświatą, praktycznie przestają pełnić swoją funkcję” – zauważyła NIK. I dalej: „Przerwanie stabilności systemu egzaminacyjnego uniemożliwia skuteczne monitorowanie procesów edukacyjnych oraz skutków reform oświatowych i zmian programowych”.

Problemem nie jest brak pieniędzy na sfinansowanie zmian. Wręcz przeciwnie. W latach 2007-2018 na modernizację systemu egzaminacyjnego przeznaczono ogromną kwotę prawie 304 mln zł. Mimo to „nie zmodernizowano w sposób znaczący i trwały systemu egzaminacyjnego, przy czym sytuację tę skomplikowało radykalne przekształcenie struktury systemu oświaty w 2016 r.”.

Kompletnym fiaskiem zakończyły się dwa kluczowe dla CKE projekty – e-ocenianie i wspomniane już banki zadań. Pierwszy z projektów kosztował 20,3 mln zł, a drugi – prawie 37 mln zł, ale mimo to – jak podkreślili kontrolerzy – „nie udało się osiągnąć zakładanych efektów”.

(…)

Zaniechania i błędy odbijają się na uczniach. NIK wytknęła CKE, że instytucja ta ma poważne problemy z rzetelnym sprawdzaniem prac egzaminacyjnych młodzieży. CKE np. nie weryfikowała wszystkich arkuszy tych egzaminatorów, którzy popełniali błędy. Według NIK jest to konieczne, ponieważ istnieje „wysokie ryzyko błędu egzaminatora”, a w latach 2014-2018 na 42 tys. wniosków o weryfikację prac, 10,5 tys. (czyli 25 proc.) okazało się zasadnych. Według NIK to tylko „wierzchołek góry lodowej”.

NIK ponowiła swój wniosek o podwyższenie progu zdawalności egzaminów wynoszącego dziś 30 proc. pkt.

Piotr Skura

***

Źródło: „Informacja o wynikach kontroli. System egzaminów zewnętrznych w oświacie”, NIK 2019

To są fragmenty artykułu opublikowanego w Głosie Nauczycielskim nr 3 z 15 stycznia br. Całość w wydaniu drukowanym i na ewydanie.glos.pl

Fot. Thinkstock