Okrągły stół w oświacie już był. Jesienią 2018 r. obrady „okrągłostołowe” zorganizował w Pałacu Prezydenckim prezydent Lech Kaczyński. Na wniosek ZNP. Chodziło o obronę systemu edukacji i nauczycieli przed pomysłami ówczesnego rządu, m.in. pomysłami podwyższenia pensum…
Strona rządowa zasiada do tzw. okrągłego stołu na Stadionie Narodowym w Warszawie po to, by rozmawiać m.in. o swoich pomysłach wyższego pensum dla nauczycieli. 11 lat temu prezydent Lech Kaczyński zaprosił nauczycieli do rozmów przy okrągłym stole, by ich zapewnić, że na wyższe pensum się nie zgodzi.
Jesienią 2008 r. prezydent Lech Kaczyński na wniosek ZNP zwołał Edukacyjny Okrągły Stół. Zasiedli przy nim nauczyciele, związkowcy, samorządowcy, przedstawiciele organizacji pozarządowych, MEN, parlamentu i Kancelarii Prezydenta. Działo się to w rok po objęciu rządów przez koalicję PO-PSL. Obradowano w formule eksperckiej.
Lech Kaczyński jednoznacznie opowiedział się po stronie publicznej oświaty i nauczycieli.
– Edukacja jest wartością o charakterze egalitarnym. Ludzie rodzą się w różnych warunkach, a rolą państwa i samorządów jest te różnice w miarę możliwości wyrównywać
– napominał w inaugurującym wystąpieniu 23 października 2008 r.
Sprzeciwił się też podwyższaniu nauczycielom pensum i zabieraniu im uprawnień emerytalnych.
– Sprowadzenie nauczyciela do roli zwykłego pracownika jest głębokim nieporozumieniem
– podkreślał.
Gdy 12 listopada 2008 r. prezydent Lech Kaczyński podsumowywał obrady okrągłego stołu, powiedział m.in.:
– Wykonujący uczciwie swoje obowiązki, nauczyciel nie pracuje 18 godzin w tygodniu, tylko pracuje nieporównanie więcej. Sprawdzanie prac, czasami przygotowywanie się do zajęć, sprawy związane z obowiązkami wychowawcy, nauczyciela, który jest wychowawcą konkretnej klasy. To wszystko zajmuje czas. Wszyscy wiemy, że uczenie nawet dorosłych ludzi, ja uczyłem dorosłych wyłącznie w życiu na uniwersytecie, to jest praca, która jest pracą niezwykle trudną, wyczerpującą, ciężką. Tutaj więc w ogóle o przyjmowaniu zasady, że nauczyciel ma pracować w sensie ilości lekcji, 40 godzin w tygodniu, nie ma mowy, to jest po prostu niewykonalne. Wtedy trzeba byłoby ludzi na emeryturę wysyłać nie w wieku lat pięćdziesięciu tylko znacznie wcześniej. (…) Stąd mój sceptycyzm wobec rozwiązań, które pensum zmieniają.
PS
***
Na podstawie publikacji Głosu Nauczycielskiego (GN nr 16-17 z 17-24 kwietnia br.)
fot. Marek Suchecki (2)