Według ekspertów Polskiej Akademii Nauk, nasz kraj powinien zmienić strategię testowania i skupić się na badaniu osób, które z racji obowiązków zawodowych kontaktują się z innymi. Chodzi m.in. o nauczycieli
Do takich wniosków doszedł Zespół ds. COVID-19 przy Prezesie Polskiej Akademii Nauk, który opublikował kolejne już stanowisko na temat kroków, jakie należy podjąć, aby skutecznie walczyć z pandemią koronawirusa.
Kluczowa jest tu odpowiednia strategia testowania, która – według specjalistów – przypomina dziś raczej „rozpoznanie bojem” niż przemyślane działania. „Testowanie w kierunku SARS-CoV-2 to jedno z podstawowych narzędzi zwalczania epidemii. Warto sobie jednak zdać sprawę, że cele testowania zmieniają się w zależności od fazy epidemii” – podkreślił zespół.
W początkowej fazie epidemii, czyli wiosną br. racjonalne było testowanie w kierunku wykrywania i kontroli łańcuchów zakażeń i ewentualnych ognisk epidemicznych. Na przełomie sierpnia i września, gdy obywatele wracali z wakacji do pracy, do szkoły i na uczelnie, dzienna liczba wykrytych przypadków zaczęła dramatycznie rosnąć. Zdaniem specjalistów, już wtedy należało „wprowadzić surowe zalecenia utrzymywania dystansu między osobami, dezynfekcji i noszenia masek”. Wtedy też powinno się rozbudować system testowania, tak, aby mógł przyjąć zwielokrotnioną liczbę zachorowań spodziewaną na jesieni.
Niczego takiego jednak nie zrobiono, w efekcie czego jesienią gwałtownie przybyło zarówno nowych przypadków zakażeń jak i ofiar śmiertelnych. System testowania przestał być wydolny, podobnie zresztą jak system kierowania na kwarantannę.
„A tymczasem przyjęty w Polsce sposób testowania w zasadzie ciągle ogranicza się do osób, które mają wyraźne objawy zakażenia dróg oddechowych. W związku z tym osoby zakażone, które nie mają objawów choroby lub mają objawy skąpe czy nietypowe nie są identyfikowane. Szacuje się, że jest ich nawet do dziesięciu razy więcej niż raportowanych dziennie przypadków, a wiele wskazuje na to, że to właśnie te osoby są głównie roznosicielami wirusa” – czytamy w stanowisku.
Obecny system testowania nie dostarcza więc wiarygodnych informacji o prawdziwym rozmiarze pandemii w Polsce. A tym samym nie pozwala wdrożyć odpowiednich rozwiązań na walkę z chorobą.
Dlatego Polska potrzebuje nowej strategii testowania. „Kogo testować? W związku z tym potrzebna jest zmiana podejścia do strategii testowania w Polsce i skupienie się na testowaniu tych, które z racji swoich obowiązków zawodowych mają kontakt z wieloma osobami i mogą przyczyniać się do istotnego rozprzestrzeniania się epidemii. Są to między innymi pracownicy ochrony zdrowia, nauczyciele, służby mundurowe, pracownicy służb komunalnych i fabryk, których funkcjonowanie jest nieodzowne dla kraju” – ocenili eksperci PAN.
Ich zdaniem, przedstawiciele tych zawodów, w tym nauczyciele, powinny „mieć dostęp do łatwego i szybkiego testowania”, co umożliwi im normalną pracę, a w przypadku stwierdzenia zakażenia – izolację.
„Inne osoby w obecnej sytuacji epidemicznej, gdy czują się źle lub odczuwają jakiekolwiek objawy choroby układu oddechowego powinny bezwzględnie założyć, że mają COVID-19. Powinniśmy powszechnie przyjąć zasadę, że jeżeli źle się czujemy, należy zostać w domu i unikać kontaktów z innymi. Dopiero wtedy, gdy niepokojące nas objawy ustąpią i nie pojawią się ponownie przez kolejne 2-3 dni, możemy wrócić do normalnego funkcjonowania” – zalecili eksperci z PAN.
Jednocześnie powinien powstać system monitorowania stanu zdrowia całej populacji. Pomocne tu może się stać „systematyczne testowanie w kierunku SARS-CoV-2 reprezentatywnej części społeczeństwa (grupy osób wybranej losowo z bazy PESEL i monitorowanej panelowo, czyli powtarzane testowanie tej grupy)”. Dopiero taki „sposób testowania pozwoli na prowadzenie prawdziwie racjonalnej walki z epidemią. Dopiero z jego pomocą będzie można odpowiedzieć na wiele pytań, między innymi czy otwarcie szkół spowoduje nagły przyrost liczby wykrytych przypadków. Czy otwarcie teatrów, kin, muzeów, basenów i siłowni wpłynie znacząco na rozwój epidemii”.
„Jednym słowem postulujemy, aby na tym etapie rozwoju epidemii głównym celem testowania było uzyskanie obrazu penetracji wirusa SARS-CoV-2 w grupach szczególnie narażonych na poważne konsekwencje COVID-19 oraz testowanie populacyjne poprzez losowo dobraną próbkę” – wyjaśnili eksperci.
Takie testowanie jest możliwe, ponieważ naukowcy dysponują dwoma rodzajami narzędzi pozwalającymi stwierdzić obecność SARS-CoV-2 w organizmie.
„Jednym z nich są testy antygenowe, które obecnie systemowo powinny być stosowane w przypadku osób, u których pojawiają się niepokojące objawy wskazujące na COVID-19 i które chcą wiedzieć, czy nie stanowią zagrożenia. Drugim są testy genetyczne, które obecnie powinny być systemowo stosowane wyłącznie w przypadku osób, które choć nie obserwują u siebie objawów charakterystycznych dla COVID-19, podejrzewają, że zaraziły wirusem (przed mniej więcej tygodniem), i które z racji pełnienia społecznie ważnych funkcji (w ochronie zdrowia, szkolnictwie czy służbach mundurowych) potrzebują w 100 proc. wiarygodnej informacji, że do infekcji istotnie doszło” – czytamy w stanowisku zespołu.
Stanowisko przygotował interdyscyplinarny zespół doradczy ds. COVID-19 przy Prezesie PAN. Przewodniczącym zespołu jest prezes PAN prof. Jerzy Duszyński, a jego zastępcą – prof. Krzysztof Pyrć (Uniwersytet Jagielloński). Funkcję sekretarza pełni dr Aneta Afelt (Uniwersytet Warszawski). Członkami zespołu są ponadto prof. Radosław Owczuk (Gdański Uniwersytet Medyczny), dr hab. Anna Ochab-Marcinek (Instytut Chemii Fizycznej PAN), dr hab. Magdalena Rosińska (Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny), prof. Andrzej Rychard (Instytut Filozofii i Socjologii PAN), dr hab. Tomasz Smiatacz (Gdański Uniwersytet Medyczny).
(PS, GN)