Pięć lat więzienia za „tęczowy piątek” czy zajęcia sprzeczne z linią polityczną PiS? To możliwe po wejściu w życie lex Wójcik

Jeśli lex Wójcik wejdzie w życie, to dyrektorów szkół i placówek oświatowych będzie można karać za cokolwiek, nawet za brak monitoringu w szkole, czy zaproszenie do szkoły np. uchodźcy albo seksuologa – ostrzegali prawnicy i eksperci edukacyjni podczas zorganizowanego dziś w Sejmie przez posłów Koalicji Obywatelskiej wysłuchania publicznego. Dyrektorzy będą ponosili większą odpowiedzialność za błędy w opiece nad dziećmi chodzącymi do ich szkoły niż rodzice tych dzieci. Sejm zajmie się ustawą w tym tygodniu

Czy funkcja dyrektora szkoły stanie się wkrótce poczekalnią do aresztów i więzień w całej Polsce? Tego można się obawiać po lekturze nowelizacji ustawy – Prawo oświatowe autorstwa ministra – członka Rady Ministrów Michała Wójcika, jednego z liderów Solidarnej Polski i bliskiego współpracownika Zbigniewa Ziobry. Projektem grożącym nauczycielom pełniącym funkcję dyrektora odpowiedzialnością karną za dość ogólnie sformułowane przewinienie sejmowa Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży zajmie się 26 stycznia br. Dokument zostanie uchwalony przez Sejm prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu.

Ustawa wprowadzi do Prawa oświatowego, do rozdziału 10. zatytułowanego „Przepisy karne” art. 188a. Zgodnie z nim, „kto, kierując jednostką organizacyjną wymienioną w art. 2 pkt 1–8 (szkołą, przedszkolem, placówką oświatową – przyp.red.), przekracza swoje uprawnienia lub nie dopełnia obowiązków w zakresie opieki lub nadzoru nad małoletnim, czym działa na szkodę tego małoletniego, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”.

Jeżeli prokurator dojdzie do wniosku, że następstwem czynu z tego paragrafu była „śmierć małoletniego, ciężki uszczerbek na jego zdrowiu lub doprowadzenie małoletniego do obcowania płciowego lub do poddania się innej czynności seksualnej albo do wykonania takiej czynności, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”.

Kolejny przepis ustawy obejmuje odpowiedzialnością za „przekroczenie swoich uprawnień lub niedopełnienie obowiązków” osoby kierujące żłobkiem i klubem dziecięcym, a jeszcze następny – osoby kierujące placówkami pieczy zastępczej. Kary są identyczne, jak w przypadku dyrektorów szkół – do 5 lat więzienia, a w szczególnych okolicznościach – do 8 lat.

Według adwokata Pawła Wójcika, znajdujące się dziś w Kodeksie karnym przepisy pozwalają karać m.in. dyrektorów, którzy przekraczając uprawnienia lub niedopełniając obowiązków narażą zdrowie lub życie uczniów. Co zresztą w uzasadnieniu do ustawy potwierdzili jej autorzy. – Jeżeli nie chodzi o deklarowany cel ustawy, to o co chodzi? Chodzi o to, co dziś penalizowane nie jest, a co ustawodawca chciałby spenalizować. Chodzi o naruszenie innych obowiązków lub dyrektorów, obowiązków administracyjnych i organizacyjnych, które dziś penalizowane nie są – tłumaczył mec. Wójcik. – Można w to wrzucić prawie wszystko – dodał.

Jego zdaniem, lex Wójcik sprawi, że karalne stanie się łamanie pewnych rozwiązań wprowadzonych przez inną nowelizację Prawa oświatowego – ustawę nazywaną potocznie lex Czarnek. Zgodnie z nią, dyrektorzy zostaną poddani bezpośredniej kontroli kuratorów, a rodzice będą mogli wybrać zajęcia dodatkowe dla swoich dzieci tylko z listy zatwierdzonej przez kuratora.

– W lex Czarnek znajduje się głośny przepis stanowiący, że prowadzenie zajęć dodatkowych będzie wymagało zgody kuratora. Na gruncie obecnych przepisów niedopełnienie tego obowiązku przez dyrektora nie jest penalizowane – przypomniał adwokat. Po wejściu w życie lex Wójcik będzie już można pociągnąć do odpowiedzialności karnej dyrektora, który pomimo braku zgody kuratora zorganizuje w swojej placówce zajęcia dodatkowe oczekiwane przez rodziców. – Prokurator może uznać, że doszło do przekroczenia obowiązków na szkodę małoletniego. Nie wiemy, jak to oceni sąd, ale samo wszczęcie postępowania jest sankcją, szykanowaniem. Postępowania karne mogą się toczyć miesiącami, latami. Każdy chce sobie oszczędzić takich sytuacji. Chodzi o to, żeby spenalizować naruszenie obowiązków o charakterze administracyjnym, organizacyjnym – tłumaczył mec. Wójcik.

– Państwo do końca nie wiecie, co będzie przestępstwem, jakie zachowanie zostanie uznane przez organy ścigania za przestępstwo. Obowiązki dyrektorów szkół są bardzo rozległe i dotyczą różnych sfer. W prawie oświatowym mamy np. przepis mówiący, że dyrektor powinien w razie zagrożenia bezpieczeństwa zapewnić w szkole monitoring. Ktoś może powiedzieć, że przez brak monitoringu doszło do określonych zdarzeń, co świadczy o braku opieki nad małoletnim. Pretekstów do wszczynania postępowań wobec nauczycieli nieprzychylnych władzy będzie bardzo dużo – dodał.

Adwokat zwrócił też uwagę na nieproporcjonalność przepisów. W Kodeksie karnym znajdują się bowiem przepisy dotyczące odpowiedzialności funkcjonariuszy publicznych za przekroczenie uprawnień lub niedopełnienie obowiązków. Podobnymi rozwiązaniami chce się objąć całą grupę zawodową nauczycieli pełniących funkcję dyrektorów. Tyle, że funkcjonariusze publiczni są jednocześnie chronieni dużo bardziej niż zwykli obywatele – np. przed znieważeniem czy naruszeniem nietykalności. Dyrektorzy na taką ochronę liczyć nie mogą. Ponadto w przypadku funkcjonariuszy publicznych mówimy o karze pozbawienia wolności do lat 3, a w przypadku dyrektorów – do 5 lat, w szczególnych sytuacjach zaś – do lat 8.

– Nauczyciele staną się jedyną taką grupę zawodową, której przypisano tak ostrą odpowiedzialność karną nie przyznając jednocześnie ochrony – ostrzegł adwokat.

Dojdzie do absurdalnych sytuacji, ponieważ dyrektorzy będą ponosili, jeśli chodzi o sprawowanie opieki nad dziećmi, większą odpowiedzialność niż np. rodzice tych dzieci czy opiekunowie prawni. – W przypadku dyrektorów mówimy o odpowiedzialności za skutki, za które nie odpowiadają nawet rodzice – podkreślił mec. Wójcik. – To niesprawiedliwość i aksjologiczna niespójność – dodał.

Według Adama Kalbarczyka, nauczyciela i byłego wieloletniego dyrektora liceum, w szkołach ryzykowne stanie się organizowanie imprez np. przez samorząd uczniowski, czy zapraszanie do placówki przedstawicieli środowisk uznawanych przez obecną władzę za wrogów (np. sędziów, seksuologów). – Za pomocą lex Wójcik będzie bardzo łatwo w takiego dyrektora uderzyć – przekonywał. Ryzykowne staną się w szkołach takie imprezy jak akcje wsparcia osób LGBT czy „tęczowe piątki”. – Będzie można tłumaczyć, że to prowadzi do seksualizacji, a dyrektor stanie się podejrzanym – podkreślił były dyrektor.

Drugim celem władzy – jego zdaniem – jest wywarcie na dyrektorów presji, by pewnych osób nie zatrudniali w charakterze nauczycieli. W uzasadnieniu do projektu zapisano bowiem, że jeśli dyrektor nie zweryfikuje, czy zatrudniany nauczyciel nie jest np. pedofilem, to dyrektora będzie można pociągnąć do odpowiedzialności karnej. – Dyrektorzy mają dostęp do rejestru przestępców, więc w tym przepisie jest inny cel. Chodzi o powiedzenie dyrektorom: „Zanim zatrudnicie nauczyciela, sprawdźcie, jakie ma poglądy, czy przypadkiem nie organizacje zajęć w zakresie seksualności człowieka”. Wszystkich niesłusznie myślących nauczycieli można w ten sposób nie zatrudnić w szkole, a nawet ich zwalniać – wyjaśnił.

Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZG ZNP, przypomniał, że sposób prac nad lex Wójcik był skandaliczny i niezgodny z przepisami dotyczącymi procedury legislacyjnej w ramach rządu, które zakazują przepisywanie rozwiązań z jednej ustawy do drugiej. – Ta ustawa w ogóle nie powinna być procedowana – podkreślił wiceprezes ZG ZNP. Dodał, że lex Wójcik trzeba nałożyć nie tylko na lex Czarnek, ale też na projekt ustawy o sygnalistach i podstawę programową do przedmiotu historia i teraźniejszość. Pakiet tych rozwiązań pozwoli nałożyć na szkoły kaganiec.

– W oświacie obowiązuje Karta Nauczyciela i rozdział 10, który za tej władzy został poprawiony. Mówi on o postępowaniu dyscyplinarnym wobec nauczycieli. Nie dość, że tworzy się ustawę, której nie powinno być, to jeszcze chce się rozwiązać problem, który jest zapisany w Karcie. Są instrumenty, by zrealizować to, co autor ma na myśli. Prawo oświatowe jest od spraw organizacyjnych szkoły, a nie od rozwiązywania spraw karnych – zauważył Krzysztof Baszczyński.

Według Doroty Łobody, radnej miasta stołecznego Warszawa i szefowej Fundacji Rodzice Mają Głos, rząd nie przedstawił żadnych statystyk potwierdzających, że taka ustawa jak lex Wójcik jest potrzebna. – Czy są diagnozy pokazujące, że zmiana prawa jest niezbędna? Okazuje się, że to kolejne widzimisię ministra czy premiera. Nie ma diagnozy i nie było takich przypadków, gdzie prawo było niewystarczające, gdzie dyrektor działał na szkodę małoletniego, a prawo nie było w stanie sobie z tym poradzić – mówiła Dorota Łoboda. Jej zdaniem, intencją rządu jest stworzenie „efektu mrożącego”. – Dyrektorzy boją się podejmować pewne działania, choć nowe prawo jeszcze nie weszło w życie. Będą karani, choć za bardzo nie wiadomo, za co i po co – uzasadniła.

– To element propagandy zohydzającej szkoły. Nauczyciele byli dotąd przedstawiani jako grupa zawodowa, która nie budzi zaufania, którą trzeba skłócić z rodzicami. Teraz rząd pokazuje, że nauczyciele mogą się dopuszczać działania na szkodę uczniów. A to rząd jest sprzymierzeńcem rodziców. A jest dokładnie odwrotnie – rząd skłóca nauczycieli z rodzicami i działa przeciwko dzieciom – stwierdziła Dorota Łoboda. Jeśli w życie wejdzie lex Wójcik, to dyrektora będzie można ukarać np. za to, że uczniowie puszczą na studniówce utwór, który nie spodoba się władzy. Ale także za spotkania np. z sędziami, uchodźcami. Działalność samorządu uczniowskiego i rad rodziców zostanie sparaliżowana.

Efekty powszechnego strachu widać już dziś. W stolicy brakuje bowiem osób chętnych do objęcia funkcji dyrektorów. – W szkołach nie będzie się nic działo, nauczyciele zaczną odchodzić z pracy. Nie mamy tłumu chętnych na dyrektorów. Do konkursów nie zgłasza się nikt albo 1 kandydat. Nikt nie będzie chciał zostać dyrektorem i ja się temu nie dziwię. Dyrektorzy będą stawiani na równi z przestępcami – relacjonowała Dorota Łoboda.

– Dyrektor nie będzie wiedział, za co może być pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Będzie więc hamował inicjatywę, nie będzie podejmował ryzyka, przestawnie wychodzić na przeciw potrzebom młodzieży. To przerażające – ostrzegł Marcin Wolny adwokat z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Nie wiadomo, dlaczego tym przepisem obejmuje się tylko dyrektorów placówek oświatowych, a nie np. trenerów czy organizatorów wypoczynku dla dzieci. A także rodziców, którzy nie ponoszą takiej odpowiedzialności, jaką chce się nałożyć na dyrektorów.

Według Zofii Grudzińskiej z Obywateli dla Edukacji, władzy zależy na ograniczeniu w szkołach „wszelkich inicjatyw i dopuszczeniu tylko tych wykonujących tępo linię partii”. – Będzie można kwestionować każdy ruch dyrektora, także to, co się wydarzy poza szkołą. Nawet jeżeli żaden dyrektor nie zostanie postawiony w stan oskarżenia, to już wstawienie czegoś takiego do prawa oświatowego jest hańbą. To otwiera straszliwą puszkę Pandory – mówiła. Lex Wójcik otworzy możliwość do organizowania nagonek na nauczycieli i dyrektorów np. ze strony rodziców niezadowolonych z ocen ich dzieci.

– To nie jest żaden wypadek przy pracy, ta ustawa, to nie pomyłka, ale akt prawny, który jest częścią barbarzyńskiego programu niszczenia demokratycznego państwa i niszczenia instytucji. Po zniszczeniu sądów, innych organów, po podjętej z dużym sukcesem próbie niszczenia mediów, przyszła kolej na edukację – podsumowała prof. Mirosława Dziemianowicz z Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk.

– PiS dokonuje swoistej rewolucji. To rewolucja ideologiczna, o ogromnym znaczeniu. Takiej niszczącej siły wobec edukacji po 1989 r. nie przeżyliśmy. Te wszystkie zmiany prowadzą nie do upolitycznienia szkoły, ale do czegoś więcej. Polska szkoła pod rządami PiS ma być upartyjniona. To ma być instytucja rządzącej partii. Wszystko, co ma się tam dziać, ma być zgodne z linią partii – dodała.

W jej ocenie, szkoła ma się stać „propagandową tubą władzy, narzędziem do dyscyplinowania ludzi”. Oświata ma przypominać karne wojsko. – Mówimy o powrocie do społeczeństwa dyscypliny. Nie ma demokratycznych społeczeństw opartych na dyscyplinowaniu. Nie na zaufaniu, współpracy, ale na dyscyplinowaniu – stwierdziła prof. Dziemianowicz. Za szkołę rządzoną strachem zapłacą wszyscy. Przede wszystkim uczniowie. – Strach ogranicza procesy poznawcze. Przerażeni nauczyciele nie będą dobrze uczyć. Przerażony dyrektor będzie w pułapce. To się nazywa zniewolenie – wyjaśniła.

(PS, GN)