Sprawa jest precedensowa, także dlatego że dotarła do Sądu Najwyższego, a ten przyznał nam rację. (…) Niedawno rozmawiałem np. z prezesem jednego z oddziałów ZNP. Mówił mi, że u nich również zaczęły się takie „oszczędności” w oświacie. Poradziłem mu, by wykorzystał orzeczenie SN i sprawę skierował do sądu. Przyznam, że my sporo ryzykowaliśmy. Dlatego z premedytacją zaczynaliśmy od kierowania pozwów wobec pojedynczych szkół, bo w razie naszej przegranej wieść rozeszłaby się po całym kraju, a inne samorządy skwapliwie by z tego skorzystały. Chodzi bowiem o duże kwoty.
Z Andrzejem Pabisem, prezesem Oddziału ZNP w Gorlicach (Małopolska), rozmawia Jarosław Karpiński
ZNP w Gorlicach wygrał w sądzie proces z samorządem, dzięki czemu szkoły i placówki oświatowe odzyskają ponad 2 mln zł. O co konkretnie chodzi?
– Sprawa jest precedensowa, także dlatego że dotarła do Sądu Najwyższego, a ten przyznał nam rację. Wszystko zaczęło się w 2017 r. Starostwo powiatowe, poszukując oszczędności, postanowiło „przeinterpretować” artykuł 53 Karty Nauczyciela, dotyczący zakładowego funduszu świadczeń socjalnych, który mówi o tym, w jaki sposób należy dokonywać odpisu dla nauczycieli pobierających emerytury, renty lub świadczenia kompensacyjne.
Jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach…
– Artykuł 53 ust. 1 KN mówi, że dla nauczycieli dokonuje się corocznie odpisu na zakładowy fundusz świadczeń socjalnych w wysokości ustalanej jako iloczyn planowanej, przeciętnej w danym roku kalendarzowym, liczby nauczycieli zatrudnionych w pełnym i niepełnym wymiarze zajęć (po przeliczeniu na pełny wymiar zajęć) skorygowanej w końcu roku do faktycznej przeciętnej liczby zatrudnionych nauczycieli (po przeliczeniu na pełny wymiar zajęć) i 110 proc. kwoty bazowej, obowiązującej w dniu 1 stycznia danego roku.
Natomiast w ust. 2 jest mowa, że dla nauczycieli będących emerytami, rencistami lub nauczycielami pobierającymi nauczycielskie świadczenie kompensacyjne dokonuje się odpisu w wysokości 5 proc. pobieranych przez nich emerytur, rent oraz nauczycielskich świadczeń kompensacyjnych. Czyli chodzi o 5 proc. mnożone przez 12 miesięcy w roku.
Samorząd uznał jednak, że skoro literalnie nie zapisano, że kwota ma być mnożona przez 12 miesięcy, czyli odpisywana z całego roku, to może ją sobie zmniejszyć do miesiąca. Od 2017 r. starostwo zaczęło więc zabierać nauczycielom z zakładowego funduszu świadczeń socjalnych znaczące kwoty.
Przykładowo przekazywali do placówki oświatowej 5 tys. zamiast 50 tys. zł.
Od razu poszliście do sądu?
– Nie. Na początku próbowaliśmy rozmawiać, chodzić po prośbie i naciskać, żeby starostwo się z tego wycofało. Niestety się nie udało.
Zwróciliśmy się więc o pomoc do Państwowej Inspekcji Pracy. Otrzymaliśmy ogromne wsparcie, ale starostwo było impregnowane na argumenty, więc byliśmy zmuszeni skierować sprawę na drogę sądową.
Zaczęliśmy ostrożnie, od pojedynczego pozwu dotyczącego zaległości za 2017 r. Sprawy ciągnęły się w sądach przez kilka lat. Po uzyskaniu pierwszego prawomocnego wyroku zaproponowaliśmy starostwu podpisanie ugody, ale propozycja została odrzucona. Wobec powyższego złożyliśmy kolejne pozwy. Przy trzecim orzeczeniu sąd apelacyjny zwrócił się z pytaniem prawnym do Sądu Najwyższego, jak należy interpretować art. 53 KN.
I w ten sposób doczekaliście się wreszcie wiążącego orzeczenia?
– Tak. 23 lutego 2022 r. odbyła się rozprawa w SN i sędziowie jednoznacznie orzekli, że to nasza interpretacja i argumentacja była właściwa, a nie starostwa. Po tym rozstrzygnięciu samo starostwo zaproponowało podpisanie odpowiednich ugód. Doszło do tego 21 marca br. Specjalnie dotychczas nie nagłaśnialiśmy sprawy, bo o pieniądzach lepiej rozmawiać w ciszy.
Na czym polega to porozumienie?
– W myśl porozumienia starostwo ma wypłacić szkołom i placówkom oświatowym w powiecie gorlickim kwotę ponad 2 mln zł. Zgodziliśmy się, żeby zwracanie zaległych środków za 2019 r., 2020 r., 2021 r., i 2022 r. zostało rozłożone w czasie na trzy lata.
Ten wyrok jest ostrzeżeniem także dla innych samorządów.
– Tak, sprawa jest bardzo ważna dla innych samorządów. Niedawno rozmawiałem np. z prezesem jednego z oddziałów ZNP. Mówił mi, że u nich również zaczęły się takie „oszczędności” w oświacie. Poradziłem mu, by wykorzystał orzeczenie SN i sprawę skierował do sądu.
Przyznam, że my sporo ryzykowaliśmy. Dlatego z premedytacją zaczynaliśmy od kierowania pozwów wobec pojedynczych szkół, bo w razie naszej przegranej wieść rozeszłaby się po całym kraju, a inne samorządy skwapliwie by z tego skorzystały. Chodzi bowiem o duże kwoty.
Kto się najbardziej przyczynił do Waszego sukcesu?
– Nasz sukces jest oczywiście wypadkową działań wielu osób. Szczególnie serdeczne podziękowania kieruję do pani Lidii Rzeszutko, inspektora tarnowskiego oddziału Państwowej Inspekcji Pracy, która wykonała ogromną pracę, by zebrać dane ze szkół i placówek, oraz do naszego prawnika, mec. Marietty Buszki, która od początku prowadziła sprawy i to jej argumenty przekonały de facto Sąd Najwyższy. Podziękowania należą się także kolegom prezesom z oddziałów w Bieczu i Bobowej, z którymi wspólnie rozpoczynaliśmy ten bój i wspólnie zakończyliśmy go podpisaniem porozumień, oraz prezesom Okręgu Małopolskiego ZNP: obecnemu Arkadiuszowi Boroniowi oraz byłej prezes Grażynie Ralskiej, którzy dawali mi zielone światło, by kierować sprawy na drogę sądową.
Dziękuję za rozmowę.
Wywiad ukazał się w Głosie Nauczycielskim nr 13 z 30 marca br.
Fot. Archiwum prywatne