Strasznie mnie irytuje jak słyszę, że w jakiejś konkretnej sytuacji przemocowej nic się nie dało zrobić. Bo my potrafimy wysłać człowieka w kosmos, sklonować komórkę, a nie potrafimy sobie poradzić z przemocą między dziećmi?
Z Lucyną Kicińską, koordynatorką Telefonu Zaufania dla Dzieci i Młodzieży 116 111 z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, rozmawia Jarosław Karpiński
Jak wynika z oficjalnych policyjnych statystyk, które opisał „Dziennik Gazeta Prawna” na przestrzeni ostatnich pięciu lat aż sześciokrotnie wzrosła liczba nieletnich, którzy podjęli próbę samobójczą z powodu problemów w szkole. Tylko w ubiegłym roku było to aż 160 uczniów. Czy to jakiś znak czasu? Co się dzieje z młodymi ludźmi?
– Rzeczywiście, to znak czasu. Czasu ogromnej presji edukacyjnej, którą kreują szkoły, rodzice, ale mamy też do czynienia z autopresją. Z takim myśleniem, że muszę być najlepszy(a), muszę coś osiągnąć, muszę odnieść sukces. I to się dzieje już na bardzo wczesnym stadium edukacyjnym. Bo jeżeli dziecko w trzeciej, czy czwartej klasie zaczyna już mówić o tym, że musi mieć zaplanowaną ścieżkę kariery, by zostać nauczycielem, lekarzem, czy prawnikiem, to jest to zdecydowanie za wcześnie. Adekwatne do tego wieku byłyby zmieniane co tydzień plany, by zostać strażakiem, piłkarzem, nauczycielką albo projektantką. Im dziecko jest starsze tym ta presja i autopresja związana z szeroko pojętym sukcesem są bardziej dotkliwe, ponieważ im dłużej jest pozostawione sam ze swoim problemem, tym bardziej temu problemowi ulega, tym bardziej on się rozprzestrzenia na inne sfery życia.
Jeżeli dziecko w trzeciej, czy czwartej klasie zaczyna już mówić o tym, że musi mieć zaplanowaną ścieżkę kariery, by zostać nauczycielem, lekarzem, czy prawnikiem, to jest to zdecydowanie za wcześnie.
Wzrost statystyk dotyczących samobójstw nałożył się czasowo na zmiany w systemie edukacji, na likwidację gimnazjów. Czy można to w ogóle wiązać?
– Nie można tego powiązać wprost, dlatego ze problem zdrowia psychicznego nie jest związany tylko ze szkołą. Ale szkoła może wiele zrobić żeby uczniowie nie mieli myśli samobójczych, a aktualnie tego nie robi. My teraz mamy bardzo mało czasu dla dzieci jako dorośli, jako nauczyciele. Jeżeli nie poświęcamy dzieciom czasu, nie rozmawiamy z nimi, to nie mamy szansy na nawiązanie więzi, zbudowanie poczucia zaufania i wiary w to, że dorośli pomogą gdy coś się będzie działo. Ale nawet nie mówimy dzieciom: „jeżeli coś się będzie działo, to do mnie przyjdź”. Od kilkunastu lat szkoły są obciążane kolejnymi wymaganiami. Nauczyciele przedmiotów mają coraz więcej zadań i trudności by wywiązywać się z podstawy programowej, liczba psychologów czy pedagogów maleje. A więc nie ma czasu na to żeby prowadzić oddziaływania profilaktyczne i edukacyjne. Profilaktykę zdrowia psychicznego rozpoczynamy zajęciami integracyjnymi, edukacją na rzecz ochrony dzieci przed przemocą, tym rówieśniczą, oraz wykorzystaniem, przed zagrożeniami jakie płyną z internetu.
Uczniowie zostali pozostawieni sami sobie?
– Mamy taką sytuację, że na reformę edukacji nałożyło się to, że o miejsca w szkołach stara się podwójny rocznik, że wokół tego jest bardzo dużo wrzawy medialnej. Wszyscy zapominamy o tym, że nastolatki tę wrzawę odbierają. Są jednocześnie jej podmiotem i przedmiotem. A przypomnę, że szkoły poza funkcją dydaktyczną mają jeszcze funkcje opiekuńczą, wychowawczą, czy tą związaną z zapewnieniem bezpieczeństwa.
Nastolatki nie dzielą się swoimi problemami z dorosłymi?
– Często nie mają zaufania, więc się nie dzielą. A jak już tak się dzieje, to na podstawie mojego wieloletniego doświadczenia pracy w telefonie zaufania wiem, że wielu dorosłych niewłaściwie reaguje w sytuacji gdy dziecko ma problem. Nieskutecznie, odrzucająco, lekceważąco. Zdarza się, że dziecko które ma myśli samobójcze, mówi że poszło do pani pedagog i usłyszało żeby przestało tak myśleć, bo jak nie przestanie, to ona będzie musiała powiedzieć jego mamie. Takie słowa są koszmarnie błędne. Po pierwsze myśli samobójcze są mimowolne, a po drugie nie można robić z rodzica straszaka. Pedagog nie może grozić dziecku, że zrobi coś, co jest właściwym krokiem w takiej sytuacji. Bardzo często dzieci nie potrafią powiedzieć wprost czego doświadczają, boją się odrzucenia lub zlekceważenia. Jeśli doświadczają np. przemocy rówieśniczej, to mogą powiedzieć, że czują się nieakceptowane, albo że niewiedzą jak się dogadać w klasie. Gdy powiemy dziecku żeby się nie przejmowało, to ono nie analizuje naszych słów z poziomu tego co mam powiedziało, tylko poziomu tego co przeżywa. Dzieci często opowiadają, że czują się zbagatelizowane przez rodziców czy w szkole. Brak wsparcia i zrozumienia prowadzi do depresji, wywołuje napięcie, które dzieci rozładowują samookaleczeniami. 16 proc. dzieci w wielu 11-17 lat deklaruje, że się samookalecza, a 7 proc, że jest po próbie samobójczej. Oficjalne statystyki policyjne mówiące o ok. 800 próbach samobójczych w roku to wierzchołek góry lodowej.
Brak wsparcia i zrozumienia prowadzi do depresji, wywołuje napięcie, które dzieci rozładowują samookaleczeniami. 16 proc. dzieci w wielu 11-17 lat deklaruje, że się samookalecza, a 7 proc, że jest po próbie samobójczej. Oficjalne statystyki policyjne mówiące o ok. 800 próbach samobójczych w roku to wierzchołek góry lodowej.
W ostatnim czasie mieliśmy dwie tragedie w szkołach w Wawerze i w Brześciu Kujawskim. Czy to jest druga strona tych wszystkich zaniedbań, o których Pani mówi?
– Do tego typu tragedii dochodzi przez brak profilaktyki i skutecznych reakcji w sytuacjach, gdy występuje już problem. Ogromnym błędem jest zarówno zaprzeczanie, że problemy występują, jak i próby poradzenia sobie z nim przez przeczekanie, byle do końca roku szkolnego. Aby zmniejszyć skalę zjawiska przemocy rówieśniczej, musimy realizować wielotematyczne zajęcia: o szacunku, akceptacji, szukaniu rozwiązań w trudnych sytuacjach, reagowaniu na przemoc i inne zagrożenia. Musimy budować wizerunek nauczyciela, czy pedagoga jako osoby godnej zaufania, do której można przyjść z problemem. Środowisko szkolne musi wiedzieć jak właściwie reagować na ujawnione problemu. Strasznie mnie irytuje jak słyszę, że w jakiejś konkretnej sytuacji przemocowej nic się nie dało zrobić. Bo my potrafimy wysłać człowieka w kosmos, sklonować komórkę, a nie potrafimy sobie poradzić z przemocą między dziećmi? W sytuacjach przemocy rówieśniczej należy tworzyć plany pomocy dla wszystkich dzieci, które są w nią uwikłane: dla sprawcy, dla ofiary i dla świadków. Jeżeli jedynym pomysłem dyrektora szkoły na agresję dziewięciolatka jest wezwanie policji, to mamy duży problem.
W sytuacjach przemocy rówieśniczej należy tworzyć plany pomocy dla wszystkich dzieci, które są w nią uwikłane: dla sprawcy, dla ofiary i dla świadków. Jeżeli jedynym pomysłem dyrektora szkoły na agresję dziewięciolatka jest wezwanie policji, to mamy duży problem.
Dziękuję za rozmowę.
Fot. Iwona Rybicka