Prof. Jan Woleński: Nauczyciele i uczniowie zasługują na lepszy system edukacji

Nauczyciele są przeciążeni pracą i źle opłacani.  Zarówno oni, jak i uczniowie zasługują na lepszy system edukacji. Powinien powstać raport o oświacie polskiej

OPINIE

Musi powstać raport o edukacji

Szkoła jest arcyważna

Z prof. Janem Woleńskim, filozofem i nauczycielem akademickim, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

W petycji do premiera, którą Pan Profesor podpisał, czytamy o „tonącej polskiej edukacji” i szkodach „powstałych w wyniku ostatniej reformy”. Jest także w niej wezwanie do podjęcia prawdziwych negocjacji z nauczycielami. Co skłoniło Pana do okazania wsparcia nauczycielom?

– Nauczyciele są przeciążeni pracą i źle opłacani.  Zarówno oni, jak i uczniowie zasługują na lepszy system edukacji. Powinien powstać raport o oświacie polskiej – głęboki, socjologiczny, porównawczy. Należałoby zaangażować do tego grupę wybitnych socjologów, a takich nam w kraju nie brakuje.

Dlaczego ten raport miałaby pisać grupa socjologów?

– Analiza społeczna jest koniecznością, żeby wprowadzić takie zmiany w oświacie, które będą odpowiadały rzeczywistym oczekiwaniom. Należy też dokładnie porównać różne systemy edukacyjne krajów będących nie tylko na zbliżonym poziomie rozwoju do Polski, ale także krajów przodujących. A może zwłaszcza tych ostatnich. Oświata to jest znacznie poważniejszy problem społeczny, niż się niektórym wydaje. Edukacja jest całością i to, jak uczy się dzieci od pierwszej do ostatniej klasy, decyduje o poziomie intelektualnym całego społeczeństwa. Na szczęście w wielu krajach europejskich powstało dużo ciekawych rozwiązań, z których możemy czerpać.

Strona rządowa twierdziła, że przyszłość oświaty można zaprojektować przy tzw. okrągłym stole na Stadionie Narodowym. Nie tędy droga?

– Nie, bo tam nikt nie ma pomysłu na oświatę, premier też go nie ma. Jeśli cokolwiek miałoby się z tego wykluć, to wyłącznie przez przypadek. Moim zdaniem rację mają ci, którzy twierdzą, że organizatorzy tej imprezy przekroczyli niemożliwości matematyczne i zorganizowali okrągły kwadratowy stół.  Ale mówiąc poważnie, miejsce wybrano nieprzypadkowo, bo to miały być igrzyska, które zostały zaprojektowane w stylu propagandowym, m.in. poprzez dobór rozmówców. Z jednej strony brakowało ważnej części uczestników tego sporu, z drugiej byliśmy świadkami gry prowadzonej przy udziale takich osób jak np. Korwin-Mikke.

Niektórzy dziwią się stronie związkowej i społecznej, że nie wzięła udziału w tych igrzyskach. Pan Profesor się nie dziwi?

– Wcale się nie dziwię. Gdyby mnie zapytano o zdanie, tobym odpowiedział: „Nie idźcie tam, bo to jest wyłącznie przeciw wam”. Wykorzystywanie tego, co my, Polacy, uważamy za rzeczywiste osiągnięcie w historii Polski, czyli prawdziwego, historycznego Okrągłego Stołu jest kompletnie nieuzasadnione. To były wielkie i ważne rozmowy. Obie strony szukały rozwiązań, oczywiście każda chciała coś ugrać, ale potrafiły osiągnąć kompromis. Rozumiały, że nie wygrają wszystkiego, że trzeba się dogadać. W przypadku dzisiejszych rozmów strony rządowej ze związkową strona rządowa nie chce porozumienia.

Jaki w ogóle był sens organizowania tzw. okrągłego stołu, skoro w obradach wzięli udział głównie zwolennicy polityki oświatowej rządu?

– W tym przypadku chodziło właśnie o to, żeby pochwalono politykę edukacyjną rządu. Zaproponowali, zorganizowali, zaprosili, zebrali pochwały. Premier Morawiecki przygotował trzy czy cztery ogólniki z dodatkowym przekazem, że oświata jest niedoinwestowana. Tak, to jest taki taktyczny wybieg mający stworzyć pozory otwartości na dialog – przedstawiliśmy propozycje i w zasadzie nas chwalono.

Premier porównał oświatę do dziurawego baku, do którego nie można już dolewać paliwa. To oznacza, że rzeczywiście nie ma w budżecie pieniędzy? A może rząd w ten sposób przyznaje, że reforma edukacji z 2017 r. była nieudana, tylko nie bardzo wie, jak naprawić szkody?

– To oznacza, że pryncypia polityczne są inne. Poza tym reforma oświaty to nie jest kwestia jednego roku czy dwóch lat, a program zmian musi być opracowany i wdrażany przez fachowców.

(…)

Czy w przygotowaniu i wdrażaniu prawdziwej reformy edukacji widziałby Pan rolę dla jakiegoś wybitnego autorytetu?

– Nie. To musi być praca zbiorowa. Oczywiście jest w tym rola także dla ministra edukacji, ale ten musi reprezentować odpowiedni poziom i nie może słuchać doraźnych instrukcji polityków.

Targają Panem duże emocje, kiedy myśli Pan o polskiej oświacie?

– Emocje raczej staram się hamować, ale sprawa jest arcyważna, nawet ważniejsza niż reforma nauki, bo to z absolwentów szkół będą w przyszłości rekrutowali się naukowcy. Popierającą strajk petycję przygotowaną w ramach Wydziału I PAN poparła ponad setka ludzi nauki. To o czymś świadczy. Naukowcy w swojej większości popierają nauczycieli. Mam jednak taki apel, żeby te dwie grupy się do siebie bardziej zbliżyły.

Dziękuję za rozmowę.

FOT. prof. Adam Walanus/adamwalanus.pl/CC BY-SA 4.0

 ***

Jan Woleński – filozof analityczny, logik i epistemolog,  profesor nauk humanistycznych, emerytowany nauczyciel akademicki Uniwersytetu Jagiellońskiego, obecnie wykładowca Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie.

To jest fragment wywiadu – całość w Głosie Nauczycielskim nr 18-19 z 1-8 maja br.

Wydanie elektroniczne: ewydanie.glos.pl