Prof. Rafał Matyja: Nauczyciel nie może być tubą ministra

Nauczyciele potrzebują w swojej pracy swobody, inaczej edukacja nie będzie się rozwijała. Reforma sprzed trzech lat też to niczego nie poprawiła… wręcz przeciwnie, bo zapomniano, że edukacja wymaga bardzo miękkiego podejścia ze strony rządzących

Nauczyciel nie może być tubą ministra

Lekcja obywatelskości

Z prof. Rafałem Matyją, politologiem, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

(…)

Kiedy rozmowy płacowe strony związkowej z rządem utknęły w martwym punkcie, premier nagle zaproponował zwołanie tzw. okrągłego stołu w sprawie reformy oświaty. Jaki był tego cel?

– Rozpatrywałbym to raczej jako bardzo niefortunne zachowanie propagandowe ze strony rządu. Trudno zrozumieć, dlaczego tak poważna formuła, jaką jest „okrągły stół”, została użyta w celach doraźnych, w dużej mierze jako element kampanii wyborczej i pokazywania troski rządu o oświatę – na dodatek tylko i wyłącznie po to, żeby oddalić od siebie to nieprzyjemne odium, jakie przylgnęło do strony rządowej, odium braku zdolności do zawarcia kompromisu z nauczycielami.

Poważna formuła, jaką jest „okrągły stół”, została użyta w celach doraźnych, w dużej mierze jako element kampanii wyborczej i pokazywania troski rządu o oświatę – na dodatek tylko i wyłącznie po to, żeby oddalić od siebie to nieprzyjemne odium…

„Okrągły stół”, symbol dialogu, został cynicznie wykorzystany przez polityków?

– Nie takie symbole są dzisiaj szargane przez polityków. Dla mnie ważniejsze jest to, że potrzebujemy wspólnego namysłu ponad podziałami w sprawach edukacji. Świat się zmienia i potrzeba coraz lepszych pomysłów na edukację. I nie chodzi tu wcale o to, by debatować na temat podstaw programowych, lecz raczej o to, by wskazać kierunek zmian, zaangażować rozmaite instytucje odpowiedzialne za jakość kształcenia, by pomagały w pracy z uczniem, podpowiadały, która z metod nauczania będzie bardziej efektywna. Pamiętajmy, że najważniejsze zmiany, czyli takie, których żaden urzędnik nie zadekretuje, zachodzą w klasie szkolnej, w trakcie lekcji – pomiędzy uczniami i nauczycielem.

Tymczasem punktem wyjścia do tej rozmowy o edukacji, którą zaproponował rząd, stał się pomysł podwyższenia nauczycielom pensum.

– Oczywiście nie można oceniać pracy nauczycieli tylko pod kątem czasu spędzanego przy tablicy. A co z czasem na dokształcanie czy na udział w wydarzeniach kulturalnych? Nauczyciel musi być na bieżąco z tym, co się dzieje w kulturze, także tej, za którą sam nie przepada, inaczej nie będzie autorytetem. Nie może korzystać wyłącznie z tej wiedzy, jaką zdobył na studiach. Jeśli ktoś tego nie rozumie, rozmowa o edukacji nie ma sensu. To kompletny absurd.

Skoro jednak pojawił się temat pensum, to można przypuszczać, że rząd postanowi wydłużyć nauczycielom czas pracy przy tablicy. Co wtedy?

– Doprowadzi to do sytuacji, w której w oświacie będzie brakowało ludzi do pracy. Z powodu niskich płac i pogarszających się warunków pracy. Natomiast  nauczyciele potrzebują w swojej pracy swobody, inaczej edukacja nie będzie się rozwijała. Reforma sprzed trzech lat też to niczego nie poprawiła… wręcz przeciwnie, bo zapomniano, że edukacja wymaga bardzo miękkiego podejścia ze strony rządzących. W najbliższym czasie powinniśmy raczej się zastanowić, jak nauczycielom pomóc, a nie jak dołożyć im jeszcze więcej pracy.

(…)

Czy dobrze zrozumiałam: nie spodziewa się Pan zmiany postawy rządu nawet w obliczu przedłużającego się protestu, który może wybuchnąć z nową siłą od września?

– Nie. Tym, co sprawia, że tak łatwo odpowiadam „nie”, jest dotychczasowa postawa rządu wobec nauczycieli. Rząd od razu poszedł w kierunku dyskredytowania całej grupy, a nawet podejmując temat pensum, podjął próbę napuszczenia na nauczycieli innych grup zawodowych. Nauczycieli nie potraktowano poważnie, bo można mieć przeciwnika, któremu nie chce się ustąpić, ale traktować go serio i nie pozwalać sobie na jakiekolwiek upokarzanie, podważanie racji. Można przecież powiedzieć: słuchajcie, pieniędzy nie mamy, ale wiemy, że jesteście poważnym partnerem, szanujemy was. Przed wyborami będzie trudno zmienić retorykę. Nie ulega jednak wątpliwości, że niezależnie od tego, kto będzie rządził w Polsce od jesieni, ten będzie musiał zmierzyć się z problemem wynagrodzeń w oświacie. Nie bez znaczenia jest to, że sami nauczyciele poczuli siłę swojego środowiska, zrozumieli, jak bardzo potrafią się zjednoczyć, zobaczyli, że są grupą solidarną. To było dużym zaskoczeniem dla rządzących. To, że ten strajk w ogóle się udał, było wielkim sukcesem, i myślę, że nauczyciele tego nie zapomną, mimo że próbuje się go deprecjonować. Tego, co się wydarzyło w kwietniu, nie da się niczym przykryć, a nastrojów w oświacie – uspokoić. Nie wystarczą do tego dyscyplina i rozkazy, postawa niektórych kuratorów oświaty też tego nie zmieni. Szkoła to nie wojsko. To jest sedno sprawy. Trzeba zrobić zwrot i odejść od modelu myślenia o szkole przez pryzmat utożsamiania pensum z czasem pracy nauczycieli.

(…)

To jest fragment wywiadu – całość w Głosie Nauczycielskim nr 18-19 z 1-8 maja br.

Wydanie elektroniczne: ewydanie.glos.pl

***

Dr hab. Rafał Matyja – politolog i publicysta, profesor nadzwyczajny w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, wykładowca na Wydziale Administracji i Nauk Społecznych tej uczelni. W latach 90. XX w. i w pierwszych latach XXI w. związany ze środowiskami konserwatywnymi. W swojej publicystyce politycznej jako pierwszy sformułował postulat budowy IV Rzeczypospolitej. Niedawno opublikował książkę „Wyjście awaryjne. O zmianie wyobraźni politycznej” (2018).

 

Ankieta Głosu – zapraszamy do głosowania!

Nauczycielu, jak oceniasz rządową propozycję tzw. nowego kontraktu społecznego: stopniowy wzrost pensum o cztery lub sześć godzin plus podwyżka średniego wynagrodzenia do 2023 r.?

Zobacz wyniki

Loading ... Loading ...