Przemysław Fabjański: Protestu nikt nie chce, ale nauczyciele nie mają chyba innego wyjścia

Tych nienormowanych zajęć jest naprawdę sporo. Poświęciliśmy niemało czasu, żeby to policzyć, a wzięliśmy pod uwagę naszych wszystkich pełnoetatowców. Wyszło nam, że nasi nauczyciele pracują średnio 47 godzin w tygodniu. Wypełniają nienormowane zadania, za które państwo powinno zapłacić.

Oto fragment rozmowy z Przemysławem Fabjańskim, dyrektorem Liceum Ogólnokształcącego im. Juliusza Słowackiego w Chorzowie. Cały wywiad ukaże się w Głosie Nauczycielskim nr 42 z 16 października br.

(…)

Jest obawa przed protestem włoskim nauczycieli?

Na pewno. Myślę, że nikt go nie chce – ani rodzice, ani uczniowie, ani nauczyciele. Ale nauczyciele nie mają chyba innego wyjścia. Po wiośnie tego roku rząd pozostawił ich w zawieszeniu. Brak solidnej i konstruktywnej rozmowy o edukacji w tym całym dyskursie publicznym spowodował, że przestaje się zwracać uwagę na problemy szkoły. Ignorowanie nauczycieli i edukacji nie wróży dobrze, zwłaszcza dla tych, którzy uczestniczą w procesie kształcenia.

Jest takie odczucie wśród nauczycieli.

Ten tzw. okrągły stół na Stadionie Narodowym był żenującym spektaklem. Byłem niemal w 100 proc. przekonany, że to się skończy niczym. Ten strajk włoski nie jest szkołom na rękę, bo przecież każda zaplanowała cały rok szkolny pod kątem zajęć dodatkowych i pozalekcyjnych, wyjazdów, wycieczek itp. To nie jest zarzut pod adresem nauczycieli, ja tylko mówię, jak to wygląda. Tych nienormowanych zajęć jest naprawdę sporo.

Liczył Pan, ile ich jest?

Poświęciliśmy niemało czasu, żeby to policzyć, a wzięliśmy pod uwagę naszych wszystkich pełnoetatowców. Uwzględniliśmy wszystkie możliwe aspekty i wyszło nam, że nasi nauczyciele pracują średnio 47 godzin w tygodniu. Wypełniają nienormowane zadania, za które państwo powinno zapłacić. Kłopot w tym, że państwo nie przekazuje nawet pełnej subwencji na podwyżki dla nauczycieli. Wydatki na budynki i utrzymanie szkoły to jest powinność gminy, natomiast proces edukacyjny i wychowawczy powinien być nie tylko sterowany, ale też finansowany przez państwo. Tak się jednak nie dzieje.

47 godzin tygodniowo to bardzo dużo. Co się w tym mieści?

– W tym 40-godzinnym tygodniu pracy nauczyciel wykonuje zadania wynikające z Karty Nauczyciela czy statutu szkoły, ale też wiele takich, które się w tym nie mieszczą. Ja jednak chciałbym się odnieść tylko do samego przygotowania do lekcji, które wykracza poza tzw. kodeksowy czas pracy. Wielu sobie myśli, że to nic takiego, ale żeby być dobrym nauczycielem, nie można opierać się na rutynie, trzeba się rozwijać. Rzetelne prowadzenie zajęć, tak jak w moim przypadku z geografii, wymaga ciągłego dokształcenia się, tak aby uczeń wyniósł z nich jak najwięcej wiedzy i umiejętności praktycznych.

Co zajmuje Panu najwięcej czasu?

Mając jedną godzinę z geografii w jednej klasie w tygodniu, trzeba się wyzbyć nawyku odpytywania, bo nie ma na to czasu. A szkoda. Trzeba więc przygotować sprawdzian. Społeczeństwo sądzi, o czym sam wielokrotnie się przekonałem, że to jest tak, jak to było kiedyś za ich szkolnych lat: „Wyrwijcie kartki z zeszytów i piszcie pytania. Pierwsze, drugie i koniec”.

Jak Pan przygotowuje te sprawdziany?

Pytania trzeba koniecznie opracować pod kątem egzaminu maturalnego, a zatem mieszczą się w nich na przykład rysunki, wykresy, tabele, analizy. Zebranie, przemyślenie i wystandaryzowanie tego materiału, czyli zrobienie symulacji – ile potrzeba czasu na rozwiązanie poleceń – jest pracochłonne. Takich pytań musi być kilkanaście. Praca nad jednym takim sprawdzianem zajmuje nieraz i dziesięć godzin. Zakładając, że robię cztery takie sprawdziany w semestrze, to gromadzę dodatkowo nawet 40 godzin, czyli jeden dodatkowy tydzień pracy. A to tylko jeden z elementów.

Inny?

Praca wychowawców. Wiem od nich, że telefony w godzinach 17-22 to obecnie norma. OK, ktoś może powiedzieć, że to nie jest praca, ale to jest taki sam dyżur jak na przykład lekarza w poradni. Praca wychowawcza też jest pracą i to trzeba powtarzać. Popatrzmy na opiekę na wyjazdach. Moim zdaniem na każdy dzień należałoby zapewnić trzy zmiany nauczycieli, żeby można było mówić, że wszystko odbywa się zgodnie z Kodeksem pracy. W odbiorze publicznym wygląda to zupełnie inaczej, ciągle jeszcze słyszy się od rodziców: „O Pani/Pan to macie się fajnie, znowu wycieczka”. No taka to jest frajda.

(…)

Kodeksowy czas pracy to 40 godzin, także w przypadku nauczyciela, w tym mieści się m.in. pensum. Ale w Waszej szkole, jak wyliczyliście, nauczyciele pracują 47 godzin, to czy ma Pan możliwość, żeby ich wynagrodzić?

Nie.

Nawet nagrodą dyrektora?

Jeżeli ktoś prowadzi małą szkołę i tej kadry jest mniej, to może spróbować ich wynagrodzić za pracę ponad godziny. Moja kadra liczy 65 osób, w tym 34 etatowców, wśród których jest wielu „gigantów” edukacji, autorów licznych projektów edukacyjnych, ludzi bardzo zaangażowanych w pracę szkoły od lat, mających wśród swoich uczniów wielu olimpijczyków. I co ja mogę im zaproponować? W moim przypadku przyznawanie nagrody dyrektora szkoły polega na eliminacji kilkunastu osób, którym się ta nagroda też należy. Typuję nielicznych, a i tak mogę im wypłacić co najwyżej 1-1,1 tys. zł brutto za rok pracy. Nauczyciele muszą więc stale przypominać o swoich problemach.

Dziękuję za rozmowę.

***

Rozmawiała Katarzyna Piotrowiak

Fot. Materiały prasowe