Sejmowe komisje przyjęły „lex Czarnek”

Dziś w nocy sejmowe komisje przyjęły rządowy projekt nowelizacji ustawy – Prawo oświatowe (tzw. lex Czarnek). To ustawa, która nie tylko podporządkuje szkoły bezpośrednio kuratorom, ale także odbierze rodzicom prawo do decydowania o zajęciach pozalekcyjnych dla swoich dzieci. Posłowie wprowadzili do projektu kilka poprawek

Posłowie sejmowych komisji: Edukacji, Nauki i Młodzieży oraz Obrony Narodowej pracowali nad projektem przez 10 godzin i zakończyli prace tuż przed północą.

Większość posłów Zjednoczonej Prawicy odrzuciła wszystkie poprawki zgłaszane przez opozycję. Akceptację zyskały jedynie poprawki proponowane przez PiS. Jedna z nich zakłada przywrócenie dotychczasowego sposobu wyboru dyrektora szkoły. Ministerstwo edukacji chciało w projekcie wzmocnić pozycję kuratora, który odgrywałby w komisjach kluczową rolę. Przedstawiciele kuratora mieliby w komisjach nie 3, jak obecnie, ale 5 głosów. Ponadto w komisji konkursowej miało się znaleźć „do 3 przedstawicieli organu prowadzącego” (obecnie jest ich po prostu 3). Z kolei rada pedagogiczna i rada rodziców mogłyby wyznaczyć do komisji po 2 przedstawicieli, a organizacje związkowe – po 1. Ale tylko pod warunkiem, że dany związek miałby swoją organizację na terenie szkoły.

Ostatecznie PiS zgłosił poprawkę wycofującą się z tych propozycji. Komisja przyjęła też poprawkę umożliwiającą delegowanie do komisji konkursowych przedstawicieli organów stanowiących samorządu (czyli rad gmin, rad miejskich, rad powiatów i sejmików województw). Komisja wprowadziła ponadto do projektu nowe terminy, w których trzeba będzie wyłonić dyrektora szkoły.

Opozycja zgłaszała kilka poprawek, które albo pozostawiałyby układ sił w komisjach na dotychczasowym poziomie albo zmniejszały liczbę członków delegowanych przez kuratora na rzecz przedstawicieli samorządów i rad rodziców. Artur Dziambor (Konfederacja) zgłosił natomiast poprawkę wyrzucającą z komisji konkursowych przedstawicieli związków zawodowych. Wszystkie poprawki opozycji odrzucono.

Posłowie poprawili przepis dotyczący współpracy szkoły z organizacjami pozarządowymi. Do tej pory to rodzice uczniów wraz z dyrektorem decydowali o tym, jakie zajęcia dodatkowe realizuje się w danej placówce i które organizacje nawiążą współpracę ze szkołą. Zgodnie z projektem MEiN, dyrektor szkoły będzie miał obowiązek – zanim wpuści taką organizację na teren szkoły – uzyskać pozytywną opinię kuratora. Co może potrwać nawet 2 miesiące. PiS zgłosił do tego przepisu poprawkę, zgodnie z którą z obowiązku opiniowania wyłączone zostaną organizacje harcerskie objęte honorowym protektoratem prezydenta RP (takich organizacji jest sześć).

Opozycja chciała rezygnacji z zatwierdzania zajęć dodatkowych przez kuratora, ewentualnie skrócenia dwumiesięcznego okresu na wydanie opinii do 3-5 dni. Poprawki jednak odrzucono – Kurator bawił się będzie w rodzica wszystkich dzieci – podsumowała ten fakt Katarzyna Lubnauer (KO).

W kolejnej poprawce PiS nałożył na dyrektorów kolejny obowiązek biurokratyczny (choć minister edukacji Przemysław Czarnek zapewniał ostatnio, że jego resort „odbiurokratyzował pracę szkół”). Zgodnie ze zmianą, dyrektorzy do 20 września każdego roku będą musieli przekazywać kuratorom informację o zmianach w arkuszach organizacji. – To jest dodatkowa czynność biurokratyczna nakładana na dyrektorów – oceniła Krystyna Szumilas (KO), była minister edukacji.

Wiele emocji wzbudziło rozwiązanie, jakie MEiN chce wprowadzić do Systemu Informacji Oświatowej. ZUS będzie więc „do celów analitycznych” otrzymać co kwartał z SIO szczegółowe dane personalne nauczycieli, którzy korzystają ze zwolnień lekarskich, urlopów macierzyńskich oraz urlopów dla poratowania zdrowia. Agnieszka Dziamianowicz-Bąk (Lewica) przekonywała, że absurdem jest analizowanie powodów, dla którego nauczycielki przebywają na urlopie macierzyńskim i zaproponowała wykreślenie tego rozwiązania. Posłowie opozycji pytali też przedstawicieli MEiN i ZUS, w jakim celu w ogóle forsują takie rozwiązanie.

– To przepis wprowadzony na wniosek ZUS – poinformował wiceminister edukacji Dariusz Piontkowski. Jego zdaniem chodzi o „ustalanie powodów nieobecności nauczycieli, kwestie istotne w okresie epidemii, czy było to związane ze zjawiskami epidemicznymi, czy z innymi”. Wiceszef MEiN przekonywał, że takie analizy mają posłużyć „opracowaniu w przyszłości być może nowych przepisów emerytalno-rentowych”.

Wyjaśnienia przedstawiciela ZUS też nie rozwiały wszystkich wątpliwości i nie dały jasnej odpowiedzi, czemu w ogóle Zakład chce gromadzić tak ogromny zasób danych akurat na temat nauczycieli.

– W zakresie tych danych nie są przekazywane dane o chorobach pracowników edukacji. Tutaj jest tylko i wyłącznie informacja o pewnych informacjach dotyczących świadczenia pracy w określonej placówce. Te dane tak naprawdę posiada sam Zakład. Proszę też zwrócić uwagę, że przepis ten przepis mówi o przygotowywaniu w oparciu o informacje przekazywane przez ministerstwo i posiadane przez zakład prognoz i analiz. Nie mówi tutaj nic o przekazywaniu zwrotnym jakichkolwiek informacji dotyczących danych osobowych. Tak naprawdę dane osobowe, w których posiadanie ZUS wejdzie w wyniku tego transferu połączone z bazą danych posiadanych przez ZUS dadzą podstawę do stworzenia opracowań o charakterze systemowych, dających pewne wskazania co do tendencji czy też procesów w określonych miejscach czy grupie zawodowej – tłumaczył Dominik Wojtasiak, dyrektor Departamentu Legislacyjno-Prawnego ZUS. – Nie ma tu przekazywanych danych osobowych do jakiejkolwiek innej instytucji – zapewnił.

– Czy inne zawody też mają podobne rozwiązania, czy tylko nauczyciele będą inwigilowani? – dociekała Katarzyna Lubnauer. Przedstawiciel ZUS nie odpowiedział na to pytanie (nauczyciele będą jedyną grupą zawodową, w przypadku której ZUS będzie zbierał podobne informacje).

– To ma na celu tylko i wyłącznie połączenie dwóch baz danych, żeby można było prowadzić badania – orzekł dyrektor ZUS. – Te wszystkie dane Zakład i tak już posiadał – dodał wywołując konsternację u posłów.

Przedstawiciel Zakładu zapewnił jedynie, że dane nauczycieli gromadzone w jego bazach danych są bezpieczne. – W tej chwili ZUS ma bardzo ścisłe regulacje o przekazywaniu danych osobowych do instytucji trzecich. Wszelkie dane osobowe podlegają ochronie. Wykorzystanie ich może być możliwe tylko i wyłącznie na podstawie przepisów rangi ustawowej – podkreślił dyr. Wojtasik.

(PS, GN)