Sfera biedy wzrośnie już wkrótce. Szokujące prognozy

W efekcie kryzysu wywołanego pandemią koronawirusa ubóstwo skrajne dotknie w Polsce 3,7 mln osób. 24,4 mln obywateli żyć będzie w sferze niedostatku – ostrzega prof. Ryszard Szarfenberg z Uniwersytetu Warszawskiego

Prof. Szarfenberg to ekspert od polityki społecznej z Katedry Metodologii Badań nad Polityką UW, przewodniczący Rady Wykonawczej Polskiego Komitetu European Anti-Poverty Network. „Społeczne uzupełnienie tarczy antykryzysowej” to ekspertyza, jaką prof. Szarfenberg razem z dr. Rafałem Bakalarczykiem i Magdaleną Kocejko przygotowali na rzecz OEES (Open Eyes Economy).

Z prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego dla Polski na rok 2020 wynika, że produkt krajowy brutto (PKB) może spaść o 4,6 proc., co spowoduje wzrost bezrobocia do 9,9 proc. (z 3,3 proc. w 2019 r., czyli o 200 proc.). Wysokie bezrobocie będzie się utrzymywało także w 2021 r.

„Można założyć, że wzrost bezrobocia o 200 proc. pociąga za sobą wzrost ubóstwa o 50 proc.. Dla ubóstwa relatywnego przyjęto, że będzie to wzrost o 20 proc. – ze względu na to, że granica tego rodzaju ubóstwa wyznaczana jest jako połowa średnich dochodów lub wydatków, które zmniejszą się wraz z kryzysem. W przypadku ubóstwa skrajnego będzie to oznaczało w 2020 r. wzrost do około 10 proc. (z 5,4 proc. w 2018 r.), relatywnego – wzrost do 18 proc., a oficjalnego – do 17 proc.. Trzeba pamiętać też o sferze niedostatku (granicą jest minimum socjalne), która przy takich założeniach wzrośnie do około 64 proc. (co byłoby najwyższym wskazaniem od początku transformacji)” – czytamy w ekspertyzie.

To oznacza, że „mamy do czynienia z milionami nowych ubogich w 2020 r.”
* ubóstwo skrajne dotknie 3,7 miliona osób, co oznacza przyrost o 1,7 miliona.
* ubóstwo oficjalne dotknie 6,6 miliona, to przyrost o 2,5 miliona.
* ubóstwo relatywne dotknie 7,1 miliona osób, to przyrost o 1,7 miliona.
* sfera niedostatku wyniesie 24,4 mln osób, to przyrost o 8,8 miliona.

Według prof. Szarfenberga, najgorsze dopiero przed nami. „Jeżeli zwolnienia zaczęły się w połowie marca i większość zwalnianych miała prawo do miesiąca wypowiedzenia, to od początku maja osoby te będą już zdane na zasiłki dla bezrobotnych wypłacane z Funduszu Pracy. Nie będą mieli do nich prawa wszyscy zwolnieni pracownicy, a w szczególności ci, którzy nie wykażą, że pracowali co najmniej 12 miesięcy w ciągu ostatnich 18 miesięcy (np. pracownicy sezonowi, nieformalni), a także pracownicy, którzy zarabiali mniej niż płaca minimalna (za biedni na otrzymanie tych zasiłków). Jeżeli już zasiłki zostaną przyznane, to spadek poziomu życia będzie bardzo dotkliwy, gdyż najwyższy zasiłek przy stażu wyższym niż 20 lat pracy stanowi jedynie 20 proc. przeciętnej płacy brutto (1033,7 zł do przeciętnej 5330,5 zł w lutym 2020 r.), a najniższy zasiłek (689,2 zł) przy stażu mniej niż 5 lat pracy to tylko 13 proc. przeciętnej. W dodatku zasiłki te po trzech miesiącach są obniżane o około 30 proc., a wtedy wynoszą odpowiednio 15 proc. i 10 proc. do średniej płacy brutto z lutego 2020 r.” – podkreślono w ekspertyzie.

Zwolnieni pracownicy bez prawa do zasiłku dla bezrobotnych będą musieli zwrócić się o zasiłek do pomocy społecznej. Pomoc z tej puli otrzyma jednak tylko część z nich – osoby najuboższe. „Dla jednoosobowych gospodarstw domowych, które są ubogie z powodu bezrobocia, maksymalny zasiłek okresowy (przyznawany zwykle na 2-3 miesiące) wynosi minimalnie 350 zł – tyle gwarantuje państwo, i jest to 50 proc. z 701 zł (to nie tylko kryterium dochodowe, ale też granica wsparcia na zasadzie wyrównywania), a maksymalnie 418 zł (kwota niezmieniana od 2004 r.). W tym przypadku spadek poziomu życia będzie jeszcze głębszy, gdyż kwoty te w odniesieniu do średniej krajowej netto z lutego 2020 r. to odpowiednio 9 i 11 proc.” – czytamy w ekspertyzie.

Prof. Szarfenberg jest więc zwolennikiem wprowadzenia świadczenia dla wszystkich, którzy w efekcie kryzysu znajdą się za burtą. „Można sobie wyobrazić takie rozwiązanie w wersji wypłaty kwotowej dla osób, które straciły pracę kodeksową w związku ze środkami dystansowania społecznego i zamknięciem części gospodarki” – ocenił ekspert z UW.

Przyjmując wzrost bezrobotnych o 1,7 mln osób, trzymiesięczne kryzysowe świadczenie dla bezrobotnych z tej grupy kosztowałoby dodatkowo 10,8 miliarda zł. „Można argumentować, że te osoby otrzymają wynagrodzenia w okresie wypowiedzenia oraz zasiłki dla bezrobotnych, a więc pomoc dla nich może być nieco mniejsza niż świadczenie postojowe. Przy kwocie miesięcznej 1500 zł netto dodatkowy koszt zmniejsza się do 7,8 miliardów, a przy 1000 zł – spada do 5,2 miliarda zł. W skali całej tarczy fiskalnej (dochody i wydatki publiczne), szacowanej na 6,5 proc. PKB (około 147 miliardów zł), kryzysowe świadczenie dla bezrobotnych w wysokości 1500 zł przez trzy miesiące będzie stanowić około 5 proc.” – czytamy w ekspertyzie.

Kryzys najmocniej uderzy w osoby samotne (tzw. jednoosobowe gospodarstwa domowe). Dochody rodzin z dziećmi jednak też drastycznie spadną. – Jeżeli osoby pracujące z rodzin z dziećmi będą traciły pracę to również wpłynie na poziom dochodów i wydatków rodzin z dziećmi. Przykładowo rodzina 2+2 potrzebowała w IV kwartale 3890,21 zł, żeby mieć minimum socjalne. Zasiłki rodzinne i wychowawcze oraz dwa zasiłki standardowe dla bezrobotnych dadzą im razem 2700 zł, czyli 69 proc. minimum socjalnego – ocenił prof. Szarfenberg.

(PS, GN)