Nie ukrywam, że wzięliśmy udział w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy z wielką radością. Chętnie będziemy gościć osoby, które wygrały licytację. Zresztą każdy, kto do nas przyjedzie, na pewno nie pożałuje.
Z Piotrem Kowalikiem, dyrektorem Nauczycielskiego Centrum Wypoczynkowo-Rehabilitacyjnego ZNP w Zakopanem, rozmawia Jarosław Karpiński
W tym roku NCWR ZNP w Zakopanem świętuje jubileusz stulecia. Mam przed sobą wycinek z Głosu Nauczycielskiego z 1923 r. z nagłówkiem „Nieśmy pomoc chorym kolegom i koleżankom”. To komunikat Zarządu Głównego Związku odnotowujący powstanie nauczycielskiego „Domu Zdrowia” działającego początkowo w typowej zakopiańskiej willi oraz zapowiadający budowę nauczycielskiego sanatorium z prawdziwego zdarzenia. Tak zaczynała się historia dzisiejszej „Ciągłówki”.
– Nasze 100. urodziny będziemy obchodzić w 2023 r. Dokładna nazwa ośrodka 100 lat temu brzmiała „Dom Zdrowia – Sanatorium Nauczycielskie”. Znalazłem niedawno sporo sztućców z tamtego okresu i wyeksponowałem w specjalnej gablocie. Niektóre z nich mają tylko monogram „SN” czyli Sanatorium Nauczycielskie, a inne są podpisane pełną nazwą. Znalazłem też starą dokumentację leczniczą, głównie nauczycielskie skierowania na zabiegi.
Nasza historia jest pasjonująca. Budynek powstał ze składek nauczycielskich. W okresie Polski międzywojennej szalała gruźlica i na początku swojego istnienia „Ciągłówka” była tak naprawdę sanatorium przeciwgruźliczym. Świadczy o tym nawet sam kształt budynku, z tarasami, które od strony południowej aż do czwartego piętra swego czasu były wyłożone leżakami. Dzięki temu pacjenci mogli wypoczywać na słońcu i wdychać świeże górskie powietrze.
Warto też wspomnieć, że sanatorium było w pełni samowystarczalne. Miało swoją oranżerię, chlewnię, pola uprawne, dzięki temu posiłki były przygotowywane zawsze z własnych produktów. Ośrodek zatrudniał wówczas aż 150 osób samej obsługi. Do tego w sanatorium pracowali oczywiście lekarze, rehabilitanci. Dla porównania – obecnie zatrudniamy w ośrodku 14 osób.
„Koleżanki i koledzy. Budujemy przez rok sanatorium z 1 proc. składek. Powiedzmy sobie wszyscy: musi w tym roku stanąć gotowe” – apelował 100 lat temu Zarząd Główny na łamach Głosu.
– I tak się stało. Ze składek powstała prawdziwa nauczycielska instytucja, a sama inicjatywa Związku była doceniana przez ówczesne władze. W otwarciu pierwszego „Domu Zdrowia” wziął udział ówczesny premier gen. Władysław Sikorski. Na uroczystości poświęcenia nowo wybudowanego sanatorium gościł sam prezydent Stanisław Wojciechowski. Sanatorium było pierwszym zakładem przeciwgruźliczym na świecie, zbudowanym ze związkowych składek. Pierwszym dyrektorem sanatorium był wiele zasłużony dla jego powstania Tadeusz Malicki, nauczyciel z Jasła, inwalida wojenny. Później sanatorium zostało przekształcone w Nauczycielskie Centrum Wypoczynkowo-Rehabilitacyjne. Aż do 1998 r. ośrodek funkcjonował jako sanatorium. Od tego czasu rehabilitacji już nie prowadzimy. Od 2000 r. funkcjonujemy jako ośrodek wypoczynkowy, chociaż człon „rehabilitacyjny” w nazwie pozostał. Stara nazwa została zachowana choćby z sentymentu.
To przecież kawał historii. Mam przed sobą pracę magisterską napisaną na temat sanatorium przez panią Annę Liptak –„Powstanie i działalność zakopiańskiego sanatorium – symbolu solidarności nauczycielstwa w II Rzeczypospolitej”. Ten tytuł mówi wszystko.
Wiele się przez te lata zmieniło, ale nadal jesteście otwarci na nauczycieli.
– Obecnie działamy na zasadach komercyjnych. Przyjmujemy nie tylko nauczycieli czy związkowców, choć oczywiście są bardzo mile widziani. Członkowie ZNP otrzymują u nas 15 proc. zniżki. Otworzyliśmy jednak podwoje dla wszystkich. Gościmy np. liczne wycieczki, grupy młodzieży. Dwa razy w roku przyjeżdża do nas młodzież ze szkoły o profilu służby medycznej, organizują tutaj szkolenia. Trafiają do nas nauczyciele, uczniowie, emeryci i renciści, członkinie kół gospodyń wiejskich, zwykli turyści. Najważniejsze jest jednak to, że niezależnie kto u nas gości, to bardzo często odwiedza nas ponownie.
Wśród gości nie brakowało przez te lata na pewno znanych osobistości.
– Oczywiście, np. w pokoju 119 gościliśmy noblistkę Wisławę Szymborską. Wśród naszych gości była też Irena Santor.
Co oferujecie swoim gościom?
– Oferujemy wypoczynek połączony z turystyką, ale zapraszamy też do siebie zielone szkoły. Wyremontowaliśmy i odrestaurowaliśmy niedawno większą część budynku. Nasi goście mogą więc odpocząć w komfortowych, bezpiecznych warunkach i cieszyć się klimatem Tatr. Większość pokojów ma wysoki standard, lecz każdy znajdzie u nas miejsce bez względu na zasobność portfela. Poniżej naszego centrum znajduje się szpital rehabilitacyjny. Przyjeżdżają tam osoby na rehabilitację, rekonwalescencję, często emeryci i renciści. Odwiedzające ich rodziny często zatrzymują się u nas. Wszystkie pokoje bez względu na standard mają łazienki. Nie korzystamy z cateringu, dysponujemy własną kuchnią. I nieskromnie powiem, że za jedzenie jesteśmy bardzo chwaleni. Dla chętnych organizujemy spotkania przy ognisku, zgodnie z oczekiwaniami przygotowujemy przyjęcia rodzinne, firmowe, bankiety, kuligi, przejazdy bryczką.
Jeśli jakaś grupa chce podpatrzyć, jak się robi oscypki, to zapraszamy zaprzyjaźnioną góralkę, która na terenie ośrodka demonstruje tajniki tej sztuki.
Warto przypomnieć, że rok temu, po wybuchu wojny, do ośrodka ZNP na Ciągłówce trafili uczniowie i uczennice ze szkoły w Winnicy na Ukrainie.
– Tak, niedługo po tym, jak objąłem funkcję dyrektora, w ośrodku przebywało ponad 150 gości z Ukrainy. Niczego im nie brakowało. Grupa z liceum w Winnicy wyjechała w sierpniu. Nadal gościmy grupę z Krzywego Rogu na Ukrainie. Są to mamy z dziećmi oraz babcie z wnuczętami. Obecnie kilkanaście osób. Mają wszystko zapewnione. Zatrudniłem też kilka pań z Ukrainy do pomocy w kuchni.
W tym roku nocleg w „Ciągłówce” można było wylicytować w ramach WOŚP. Jakie było zainteresowanie?
– Spore. Kiedy Okręg Małopolski ZNP zwrócił się do mnie z prośbą, czy może wystawić voucher na pobyt w „Ciągłówce” na licytację WOŚP, to oczywiście się zgodziłem. Także w moim rodzinnym Pleszewie wystawiłem voucher na licytację dla WOŚP. Pierwszy został wylicytowany na 700 zł a drugi na 500 zł. Państwo, którzy wygrali licytację, przyjadą do nas na Wielkanoc. Nie ukrywam, że wzięliśmy udział w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy z wielką radością. Chętnie będziemy gościć osoby, które wygrały licytację. Zresztą każdy, kto do nas przyjedzie, na pewno nie pożałuje, zresztą nie spotkałem się jeszcze z krytycznymi opiniami w internecie, a można nas znaleźć i na Facebooku, i na wielu platformach z ofertami dla turystów. Mamy satysfakcję, bo nasi goście nas chwalą i polecają. Ośrodek jest pięknie położony, z naszych okien widać wspaniałą panoramę Tatr. Obok ośrodka przechodzi szlak na Gubałówkę.
Szykujecie coś specjalnego na obchody 100-lecia ośrodka?
– Szczegółów jeszcze nie zdradzę, bo nie byłoby niespodzianki. Ale najprawdopodobniej na terenie ośrodka odbędzie się – dla uczczenia naszej rocznicy – uroczyste posiedzenie Zarządu Głównego ZNP.
Jakie są plany na kolejne stulecie? Czego można Wam życzyć?
– Chciałbym utrzymywać budynek w coraz lepszym stanie i życzyłbym sobie oczywiście wielu gości. Moim marzeniem jest, by w piwnicach ośrodka powstało SPA, by była kręgielnia, a może nawet basen. Miejmy nadzieję, że fundusze na to pozwolą. W bliższej perspektywie chcemy dokończyć proces odrestaurowywania ośrodka. Zmieniamy się, ale na pewno wciąż można będzie u nas poczuć ducha związkowej i nauczycielskiej historii.
Dziękuję za rozmową.
>> Wywiad ukazał się w Głosie Nauczycielskim nr 13 z 29 marca br.
Poniżej odezwa Zarządu Głównego ZPNSP z Głosu Nauczycielskiego nr 13-15 z 1923 r. Wszystko zaczęło się od otwarcia w grudniu 1922 r. związkowego „Domu Zdrowia” w Zakopanem. Placówka dla nauczycieli chorujących na gruźlicę początkowo mieściła się w zakopiańskiej willi i mogła przyjąć jedynie 35 pacjentów. Potrzebą chwili stała się budowa sanatorium z prawdziwego zdarzenia. Powstał obiekt na 180 łóżek.